Wojna makowa. Rebecca Kuang. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Rebecca Kuang
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Историческая фантастика
Год издания: 0
isbn: 9788379645299
Скачать книгу
władca, ponieważ doprowadziłby w ten sposób do rozpadu państwa. Moje taktyczne podejście wykluczało możliwość późniejszego życia w pokoju.

      – A to z jakiego powodu? – dopytał Irjah.

      – Venka miała rację, wspominając o zniszczeniu obszarów uprawnych. Głód zapanowałby w całym Nikan na długie lata. Wszędzie wybuchałyby powstania, takie jak to wzniecone przez Trupę Czerwonej Dżonki. Lud uznałby, że za klęskę głodu odpowiada cesarzowa. Gdybyśmy poszli za moją radą, mielibyśmy zapewne na głowie wojnę domową.

      – Dobrze – pochwalił Irjah, a jego brwi wspięły się na czoło. – Bardzo dobrze. Wiesz, jesteś niesłychanie bystrą dziewczyną.

      Rin spróbowała nie pokazać po sobie zachwytu, w całym jej ciele rozeszło się przyjemnie łaskoczące ciepło.

      – Jeżeli spiszesz się podczas prób – ciągnął mistrz – mogłabyś zostać kadetką strategii.

      W każdych innych okolicznościach, słysząc te słowa, byłaby wniebowzięta. Uśmiechnęła się z rezygnacją.

      – Nie jestem pewna, czy w ogóle dotrwam do tego momentu, mistrzu.

      – Jakże to? – Jego czoło przecięła głęboka zmarszczka.

      – Mistrz Jun wyrzucił mnie ze swoich zajęć. Raczej nie przebrnę prób.

      – Wielkie nieba, dlaczego to zrobił? – żachnął się Irjah.

      Opowiedziała o swoich ostatnich, katastrofalnie zakończonych zajęciach z Junem. Nie pominęła żadnego szczegółu.

      – Nezhę po prostu zawiesił, ale mnie zabronił pokazywać się na oczy.

      – Ach… – Irjah ściągnął brwi. – Jun nie ukarał cię z powodu bójki. Tobi i Altan na pierwszym roku zachowywali się znacznie gorzej. Zostałaś ukarana, ponieważ jeśli chodzi o naszą uczelnię, Jun wyznaje koncepcję prymatu urodzenia. Jego zdaniem nie warto tracić czasu na studentów, którzy nie mają wśród przodków możnowładców. Ale nie przejmuj się opiniami Juna. Mądra z ciebie dziewczyna. Wszelkie techniki, które wyćwiczą przez ten miesiąc, bez większego trudu opanujesz samodzielnie.

      – Niestety, niewiele to zmieni. – Rin pokręciła głową. – Zapowiedział, że już nigdy nie przyjmie mnie na zajęcia.

      – Co? – W spojrzeniu Irjaha zapłonęło oburzenie. – Przecież to absurd. Czy Jima o tym wie?

      – Mistrzyni Jima nie może interweniować w kwestie związane ze szkoleniem w dziedzinie walki. Albo nie chce. Pytałam. – Rin podniosła się z krzesła. – Dziękuję za poświęcony mi czas, mistrzu. Jeśli mimo wszystko przejdę próby pomyślnie, z przyjemnością zostanę twoją kadetką. Byłby to dla mnie zaszczyt.

      – Znajdziesz wyjście – rzucił Irjah z błyskiem w oku. – Sunzi na pewno by znalazł.

      Rozmawiając z Irjahem, Rin nie była do końca szczera. Miał rację – znalazła wyjście.

      Zaczęła od tego, że nie zarzuciła treningu sztuk walki. Co prawda Jun wykluczył ją ze swoich zajęć, lecz nie zabronił przecież korzystać z biblioteki. Wśród zgromadzonych w Sinegardzie ksiąg znajdowały się całe pokłady opracowań i materiałów szkoleniowych dla adeptów – prawdziwe bogactwo, największa kolekcja w cesarstwie. Dzięki tym tekstom Rin miała na wyciągnięcie ręki sekrety większości rodowych stylów, z wyjątkiem tych strzeżonych najpilniej, jak tajemnice sztuki walki rodu Yin.

      W trakcie dociekań Rin odkryła, że zgromadzona w bibliotece literatura przedmiotu jest naraz wielce obszerna i onieśmielająco wręcz szczegółowa. Dowiedziała się, że sztuki walki są ściśle związane z klanami swych twórców: poszczególne style stanowiły własność konkretnych rodzin, podobne zaś techniki doskonalili i przekazywali dalej uczniowie tych samych mistrzów. Szkoły z reguły rozpadały się wskutek wewnętrznej rywalizacji bądź schizm, więc liczne techniki rozgałęziały się i rozwijały niezależnie od siebie.

      Historia sztuk walki okazała się szalenie pasjonująca, bardziej niż niejedna powieść. Ćwiczenie wszystkich tych stylów i technik było natomiast cholernie wręcz trudne. Większość ksiąg napisano językiem zbyt gęstym i drobiazgowym, by mogły służyć jako sensowne poradniki. Większość autorów zakładała, że czytelnik zapozna się z ich tekstem pod okiem doświadczonego mistrza, zdolnego zademonstrować ciosy i bloki w praktyce. Inni z kolei poświęcali niezliczone stronice objaśnieniom specyficznych technik oddechowych bądź filozofii walki, a o sprawach prozaicznych w rodzaju kopniaków lub uderzeń pięścią wspominali w najlepszym razie sporadycznie.

      – Nie chcę czytać o harmonii wszechświata – burknęła Rin i z niesmakiem odrzuciła setny już chyba tekst. – Chcę się nauczyć bić ludzi.

      Postanowiła poszukać pomocy u kadetów.

      – Przykro mi – mruknęła Kureel, nie patrząc młodszej koleżance w oczy. – Jun ogłosił, że szkolenie pierwszoroczniaków poza zajęciami jest wbrew regulaminowi.

      Rin mocno wątpiła, by regulamin rzeczywiście zawierał podobnie brzmiący punkt, lecz stwierdziła w duchu, że sama jest sobie winna. Mogła nie zwracać się z tą prośbą do uczennicy samego Juna.

      U Ardy również nie miała czego szukać: ta cały swój czas spędzała z Enro w lecznicy i dzień w dzień kładła się spać sporo po północy.

      Ostatecznie Rin zrozumiała, że musi się uczyć sama.

      Po upływie półtora miesiąca natknęła się wreszcie na prawdziwą kopalnię informacji – teksty Ha Seejina, kwatermistrza Czerwonego Cesarza. Pozostawione przez niego podręczniki opatrzone były cudownymi ilustracjami, a przy tym pełne szczegółowych opisów i jasno przybliżających temat diagramów.

      Rin przerzucała kolejne karty z szerokim uśmiechem na twarzy. Znalazła to, czego szukała.

      – Tej książki ci nie wypożyczę – oznajmił siedzący za bibliotecznym biurkiem kadet.

      – Dlaczego?

      – Pozycja z działu zastrzeżonego – odparł takim tonem, jakby była to najbardziej oczywista informacja pod słońcem. – Studenci pierwszego roku nie mają do nich dostępu.

      – Ach tak. Przepraszam. To ja odniosę – powiedziała Rin.

      Cofnęła się w głąb biblioteki. Rozejrzała się ukradkiem i upewniła, czy nikt jej nie obserwuje. Wcisnęła książkę pod koszulę, odwróciła się na pięcie i wyszła.

      Samotna na dziedzińcu, z książką w dłoni, uczyła się.

      Uczyła się kształtować dłońmi powietrze, uczyła się wyobrażać sobie, że trzyma pomiędzy ramionami wielką, wirującą kulę, która pomagała jej kierować ruchy. Nauczyła się tak ustawiać stopy, by trzymały się podłoża niczym korzenie, by nawet dwukrotnie przewyższający ją wagą przeciwnik nie mógł jej powalić. Nauczyła się zaciskać palce, pozostawiając kciuk na zewnątrz, bez przerwy chronić twarz, błyskawicznie i gładko odzyskiwać równowagę.

      Nabrała wielkiej wprawy w okładaniu pięściami nieruchomych celów.

      Regularnie oglądała starcia na ringu. Stawiała się w piwnicy wcześnie i anektowała miejsce przy samej barierce, by nie uronić ani jednego kopnięcia, ani jednego rzutu. Miała nadzieję, że obserwacja toczonych przez kadetów pojedynków pozwoli jej przyswoić ich techniki.

      Metoda rzeczywiście okazała się pomocna – w pewnym zakresie. Śledząc bacznie sposób poruszania się starszych studentów, Rin dowiedziała się, kiedy i w jakich okolicznościach należy stosować konkretne style. Uczyła się, kiedy kopać,