Przestrzeń Zewnętrzna 4. Nieugięty. Jack Campbell. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Jack Campbell
Издательство: PDW
Серия: Przestrzeń zewnętrzna
Жанр произведения: Историческая фантастика
Год издания: 0
isbn: 9788379645183
Скачать книгу
się z porywaczami możemy zbombardować dowództwo Specjalnego Biura Śledczego z Ganimedesa?

      – Żałuję, ale nie – odpowiedział Geary. – Pozwolenie na zbombardowanie tego miejsca z pewnością wymaga wypełnienia innego formularza, a nie możemy tkwić tutaj w nieskończoność, czekając na odpowiedź.

      – Z pewnością mają na to specjalne formularze – zgodziła się Tania, po czym wskazała trzy okręty pozostające na orbicie innego księżyca Jowisza. – Widział pan odpowiedzi od tych jednostek? – Sprawdziła logi komunikatora.

      Geary zobaczył na wyświetlaczu mężczyznę o małych oczach i orlim nosie.

      – Mówi komandor Nkosi ze Specjalnego Oddziału Utrzymania Kwarantanny. Odebraliśmy wasze wezwanie, ale nie jesteśmy w stanie pomóc. Otrzymaliśmy rozkaz utrzymania pozycji pozwalających na pilnowanie strefy zamkniętej wokół Europy. Nie uwzględniamy żadnych wyjątków. Jeśli ścigany pojazd zbliży się do którejś z moich jednostek, zareagujemy stosownie do sytuacji, o ile nie będzie to wymagało opuszczenia patrolowanego obszaru.

      – Poddali Europę kwarantannie? – zdziwił się Geary. – Nic dziwnego, że nie mogą opuścić pozycji.

      – To prawda – zgodziła się Desjani. – Oni mają przynajmniej usprawiedliwienie. Wyobraża pan sobie, jak to jest orbitować tygodniami, a nawet miesiącami wokół Europy? Przyglądać się miastom i instalacjom, w których pozostali wyłącznie martwi?

      – Na pewno nie jest to nic miłego. – Przyjrzał się odzwierciedleniu Europy na wyświetlaczu. – Jest taka jasna. Cała pokryta lodem. Pamiętam, że gdy w szkole pokazywano nam nagrania z Europy, byłem zaskoczony, jak ten księżyc pięknie błyszczał. Nie mogłem uwierzyć, że został skażony stworzonym przez człowieka wirusem, który wybił całą populację.

      – Zmienili kurs – przerwała mu Desjani, wskazując własny wyświetlacz i przesuwający się po nim wektor kursu porywaczy. – To tylko niewielka korekta kursu. Jeszcze nie wiedzą, że zdołaliśmy ich namierzyć.

      Po kolejnych trzydziestu minutach stało się jasne, że przy tej liczbie jednostek, które odpowiedziały na wezwanie, wahadłowiec zostanie otoczony szczelnym kordonem. Jedyne, co mógłby zrobić, to zawrócić w kierunku Słońca, ale tam właśnie znajdował się ścigający go Nieulękły. Chwilę później ten, kto siedział za sterami uciekającej maszyny, dostrzegł ruchy wszystkich okrętów i zrozumiał w końcu, co oznaczają.

      Na mostku pojawiła się Rione, jak zwykle zajęła miejsce w fotelu obserwatora pod tylną grodzią i pospiesznie włączyła wyświetlacze.

      – Jeśli dobrze rozumiem, teraz istotne jest tylko to, komu poddadzą się porywacze?

      – Zgadza się – przyznał Geary.

      – Przyszłam, by powiadomić pana, że przysłano żądanie okupu, ale w tej sytuacji chyba przestało być aktualne.

      – Czego chcieli w zamian za naszych ludzi? – zapytał admirał.

      – Specyfikacji technicznych i sprzętu – odparła Wiktoria, wpatrując się w ekrany z taką uwagą, jakby oglądała na nich film sensacyjny. – Oczywiście związanych z aktywnym kamuflażem. Najnowszych, jakie mamy. Takich, które można by sprzedać temu, kto zaoferuje najwięcej.

      Nie odpowiedział, poczuł za to zimny dreszcz, kiedy dotarło do niego, że nie mógłby spełnić takich żądań. Gdyby nie zdołali wykryć tej jednostki wcześniej, stanąłby przed nie lada problemem.

      Tania musiała myśleć o tym samym. Nie patrząc na niego, rzuciła zniżonym głosem:

      – Zrozumieliby, że to warunki, na które nie możesz przystać. Tak jak i my byśmy zrozumieli.

      – Myślisz, że byłbym w stanie wybaczyć sobie tę odmowę? – zapytał.

      – Nie. Ale to jedyne słowa pocieszenia, jakie mogę ci zaoferować. Dzięki światłu żywych gwiazd... – Zamilkła nagle, prostując plecy i wpatrując się natarczywie w wyświetlacz. – Co oni wyprawiają?

      Geary, który także skoncentrował uwagę na otaczających go ekranach, zobaczył, że ścigana jednostka tuż przed wejściem w kontakt z kilkoma nadlatującymi okrętami wykonała ostry zwrot i przyspieszyła.

      – Wykorzystuje jedyną możliwość ucieczki, jaka mu pozostała. – John się zastanawiał, czy ton jego głosu oddaje całe przerażenie, jakie go w tym momencie przepełniało.

      – To nie jest droga ucieczki! – zaprotestowała Desjani. – On leci prosto w atmosferę Europy!

      – Dlaczego pozwolono mu na wykonanie tego manewru? – zapytała równie zszokowana Rione.

      – Dlatego, że nikt przy zdrowych zmysłach nie wybrałby tej drogi! – odparł Geary. – Przekażcie tę informację wszystkim jednostkom biorącym udział w pościgu – rozkazał wachtowym. – Podajcie im nowy wektor lotu uciekinierów.

      Byli już tak blisko, że przesłanie tej wiadomości zajęło kilka minut, ale to i tak było za dużo. Jednostki pilnujące strefy kwarantanny wykonały jednak ostry zwrot i na pełnym ciągu ruszyły tropem wahadłowca.

      Niestety, tylko Nieulękły dysponował dokładnymi namiarami na porywaczy, a znajdował się wciąż zbyt daleko, by pozostali mogli z nich skorzystać w czasie rzeczywistym. Wahadłowiec wszedł więc w atmosferę Europy, zanim najbliżej znajdujące się okręty zdążyły go ponownie oskrzydlić.

      – Hamuje – zameldowała Desjani. – I to ostro. Chrońcie nas, przodkowie. On zamierza lądować.

      Porywacze na ich oczach posadzili maszynę na jednym z lodowych pustkowi martwej Europy.

      To była jedna z tych nielicznych chwil, gdy Wiktoria Rione pozbyła się maski pretensjonalności i udawanej obojętności. Szeroko otwartymi oczyma wpatrywała się we własne wyświetlacze, po czym zawołała:

      – Co pan na to, admirale?! Co pan na to?!

      – Nie wiem – odparł. – Jeśli możemy w tej sytuacji coś zrobić, na pewno na to wpadniemy.

      Nieulękły wszedł na orbitę Jowisza, zrównując się prędkością z pobliską Europą. Wokół niego pojawiło się wkrótce tuzin innych jednostek, których załogi czekały na dalsze ruchy liniowca Sojuszu. Wahadłowiec pozostał na powierzchni księżyca, nie nadawał żadnych żądań, ale po lądowaniu na lodzie był doskonale widoczny dla wszystkich okrętów zaangażowanych w pościg.

      Geary zasiadł w swojej kajucie z trzema osobami: Tanią i Wiktorią Rione, które zajęły oczywiście miejsca jak najdalej od siebie, i z doktorem Nasrem.

      – Doktorze, co pan wie o broni, która wybiła populację Europy?

      – Wiem sporo – odparł lekarz, krzywiąc się z odrazą. – Chodzi o genetycznie zmodyfikowaną bakterię, która w pierwotnej formie nie powodowała żadnych schorzeń, a wręcz przeciwnie, wzmacniała organizm.

      – Jest pan pewien, że ona tam nadal jest? – zapytała Rione.

      – Tak.

      – Dlaczego nie bazowano na czymś bardziej zabójczym? – zdziwił się Geary. – To znaczy skoro chcieli wyprodukować broń, mogli wziąć na warsztat coś, co samo w sobie jest zabójcze.

      – Zrobiono to dlatego, że normalna bakteria nie uruchamiała alarmu biologicznego – wyjaśnił zniżonym głosem Nasr. – Twórcy broni wykorzystali zwykłe bakterie, ponieważ chcieli uniknąć przedwczesnego wykrycia. – Zacisnął powieki, jakby próbował pozbyć się prześladujących go wspomnień. – I udało im się to aż za bardzo. Zagrożenia nie wykryły nawet ich własne skanery, gdy doszło do przypadkowego skażenia.

      Desjani warknęła groźnie:

      –