– Co u rodzinki? – spytał.
– Amy szybko dorasta. Tęsknię za nią. Ale może coś zmienia się na lepsze? Dzwoniła Christine, zaprosiła mnie na kolację.
– Świetnie – ucieszył się Harry. – Myślisz, że uda ci się to wszystko poukładać?
– Nie wiem. Christine i Amy zadomowiły się już w Riverhead. Wygląda na to, że radzą sobie dobrze beze mnie. Potrzebuję pracy, w której nie będę musiał ciągle nadstawiać karku. Jakiegoś stabilnego i nudnego zajęcia niewiążącego się z ryzykiem. Tego właśnie chce Christine. Normalnego życia.
W gruncie rzeczy nie byłem wcale pewien, czy to wciąż prawda. Stabilny, bezpieczny dom był czymś, czego zawsze oboje chcieliśmy. Do tej pory moja praca uniemożliwiała stworzenie takiego domu, a teraz zacząłem wątpić, czy Christine w ogóle widzi mnie jeszcze w swoim życiu. Oddaliliśmy się od siebie. Miałem nadzieję, że zaproszenie na kolację będzie szansą, by znów choć trochę się do niej zbliżyć.
Harry upił łyk szkockiej i potarł czoło.
– O co chodzi? – spytałem.
– O tę walizeczkę. I o tego osiłka przed drzwiami. O to chodzi. Jeśli szukasz spokojniejszej pracy, to z pewnością nie jest to właściwy kierunek. Powiedz, że nie wpakowałeś się w kłopoty.
– Nie wpakowałem się w kłopoty.
– Hm… Dlaczego mam wrażenie, że to tylko część prawdy?
Zamieszałem bursztynowy napój w szklance i podniosłem ją do światła. Upiłem następny łyk, po czym odstawiłem drinka na biurko.
– Spotkałem się dziś z Rudym Carpem. Namówił mnie, żebym dołączył do jego zespołu i bronił Roberta Solomona.
Harry wstał. Odstawił butelkę i zostawił pustą szklankę obok mojej.
– W takim razie muszę już iść – oznajmił.
– Co?! Dlaczego?
Westchnął ciężko, włożył ręce do kieszeni spodni i wbił wzrok w podłogę.
– Pewnie spotkałeś go dziś rano – powiedział. – A wcześniej Rudy Carp nie kontaktował się z tobą w żaden sposób. Nie przysyłał ci maili ani nie telefonował, zgadza się?
– Tak. Skąd wiedziałeś?
– Wyjaśnił ci, dlaczego chce cię zatrudnić?
– Sam się domyśliłem. Jestem czymś w rodzaju dodatkowego zabezpieczenia. Mam się czepiać gliniarzy. Jeśli przysięgłym się to nie spodoba, zrezygnuję, a pozostali prawnicy obrony będą udawać, że nie mieli ze mną nic wspólnego. Jestem buforem między Carpem a ławą przysięgłych. Jeśli ta rozgrywka z policją nie wypali, on zachowa twarz przed przysięgłymi. To nic wielkiego, a ja chcę pomóc temu facetowi, Bobby’emu. Wiem, że to gwiazda filmowa i tak dalej, ale lubię go. I uważam, że jest niewinny.
– No tak, Rudy potrzebował jakiejś przekonującej historyjki. W pewnym sensie wiarygodniejszy wydaje się układ, który nie jest dla ciebie korzystny. To tłumaczy, dlaczego zatrudnił cię w przeddzień wyboru przysięgłych.
Tym razem to ja się zdenerwowałem. Usiadłem prosto i spojrzałem mu w oczy.
– Harry, przestań kręcić. Gadaj, w czym rzecz.
– W piątek zadzwoniła do mnie sędzia Collins. Mówiła, że dziwnie się czuje. Nie zdziwiło mnie to. Od miesięcy przygotowywała się do procesu Solomona. Miała za sobą dziesiątki przesłuchań, wniosków o odrzucenie i tak dalej. Dwa tygodnie temu przeniosła się do hotelu, żeby mieć spokój i przestrzeń do działania. Cokolwiek się mówi o Rowenie Collins, ta kobieta nie boi się ciężkiej pracy. Tak czy inaczej, myślałem, że to tylko stres. Takie sprawy mogą człowiekowi dokuczyć.
Harry umilkł na moment, zasępiony. Czekałem spokojnie. Wiedziałem, że powie mi resztę, gdy tylko pozbiera myśli.
– W sobotę rano zadzwonili do mnie ze szpitala. Poprzedniego wieczoru, wkrótce po naszej rozmowie, Rita zemdlała. Gdyby nie obsługa hotelowa, mogłaby umrzeć. Kiedy znalazł ją pomocnik kelnera, leżała nieprzytomna na podłodze. Miała problemy z oddychaniem. Bogu dzięki, że w porę udzielono jej pomocy. Ratownicy ocalili jej życie. Okazało się, że to jakieś problemy z sercem, więc Rita leży w szpitalu, na oddziale intensywnej terapii. Stan ciężki, ale stabilny. Widziałem ją dzisiaj. Naprawdę kiepsko wygląda. Mam nadzieję, że dojdzie do siebie, ale tak czy inaczej proces Solomona był zagrożony. Nie miałem nikogo, kto mógłby porzucić swoje bieżące sprawy na dwa tygodnie, więc musiałem zająć się tym sam. To ja jestem sędzią w tej sprawie.
ROZDZIAŁ DWUNASTY
Harry wyszedł z mojego biura wściekły jak cholera. Nie lubił, gdy prawnicy próbowali przechytrzyć system. Uważał, że Rudy Carp próbował podać w wątpliwość jego bezstronność. Nie ma nic złego w tym, że sędziowie przyjaźnią się z adwokatami czy prokuratorami. Nie porzucają swoich kumpli, gdy otrzymują nominacje sędziowskie. Utrzymują znajomości z innymi prawnikami poza salą rozpraw, podobnie jak prokuratorzy i adwokaci. A gdy znajdą się na tej samej sali, działają zgodnie z zasadami. Z jednego tylko powodu. Jeśli znaleźli się po przeciwnych stronach, zapominają o swojej przyjaźni na czas procesu. Dopóki byłem obrońcą Roberta Solomona, nie mogłem się spotykać z Harrym. I to najbardziej go wkurzało.
Wyjąłem laptopa z walizeczki, włączyłem go i zadzwoniłem do Carpa.
– Eddie, chyba nie zdążyłeś już przeczytać wszystkich plików? – zdziwił się.
– Nawet ich jeszcze nie otworzyłem. Popijam szkocką z moim kumplem, Harrym Fordem.
Cisza.
Czekałem, aż Carp coś powie, słyszałem jednak tylko jego oddech. Z jednej strony chciałem, by po prostu się przyznał, z drugiej – wolałem, by zachował milczenie i wił się ze wstydu.
– Rudy, powinienem chyba zrezygnować.
– Nie, nie, nie, nie. Nie rób tego. Posłuchaj, musiałem jakoś cię wciągnąć w tę sprawę. Jesteś świetnym adwokatem, Eddie. Nie angażowalibyśmy cię do tego, gdybyśmy tak nie uważali.
– Jak mam teraz uwierzyć w cokolwiek, co od ciebie usłyszę?
– Wszystko, co ci mówiłem, to prawda – zapewnił mnie. – Potrzebujemy kogoś, kto przyczepi się do gliniarzy. Ty się do tego świetnie nadajesz. Robiłeś to już wcześniej. Jeśli nic z tego nie wyjdzie, zwolnimy cię, żeby zachować twarz przed ławą przysięgłych. Jeśli tak się złoży, że sędzią będzie twój najlepszy przyjaciel… no cóż… może nie zrobi nam większej krzywdy. Nie chciałby chyba złamać kariery swojemu kumplowi, Eddiemu Flynnowi, prawda?
Musiałem przyznać, że było to sprytne posunięcie. W tym mieście jest wielu świetnych prawników. Wielu z nich ma doświadczenie w sporach z gliniarzami. Ale niewielu przyjaźni się z Harrym Fordem.
– Jeśli myślisz, że ze względu na mnie Harry odpuści twojemu klientowi, to grubo się mylisz.
– Nie martw się, nie kwestionuję bezstronności sędziego. Nie jest do nas uprzedzony ani nam nie sprzyja. Wiesz dobrze, że ta strategia jest ryzykowna, ale jeśli przysięgli nie uwierzą, że