Tron prawdy. Duet. Tom 2. Pepper Winters. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Pepper Winters
Издательство: OSDW Azymut
Серия: Truth and Lies Duet
Жанр произведения: Современные любовные романы
Год издания: 0
isbn: 978-83-66520-18-9
Скачать книгу
wściekle na smycz, którą przywiązał mnie do siebie, uwolniwszy moją drugą rękę, bym poczuła ulgę i pozbyła się skurczów w ramieniu.

      – Nie ucieknę. – Odczuwałam straszliwą ochotę rozwiązania węzłów, które mnie więziły.

      – Nie bierz tego do siebie, ale ci nie wierzę. – Pociągnął mnie do przodu i wyszczerzył się, gdy nasze ciała się zetknęły. Kiedy szarpnął za linę, moja ręka musiała objąć go w pasie.

      Zniżył głowę i nosem trącił moją szyję.

      Wzdrygnęłam się z obrzydzenia.

      – Elle, teraz, gdy cię mam, już cię nie wypuszczę.

      Z całych sił starałam się oddychać powoli i miarowo i nie poddawać przemożnej potrzebie krzyknięcia.

      – Greg, wcale mnie nie masz. I nigdy nie będziesz mnie miał.

      – No cóż, nie widzę tutaj nikogo innego, kto chciałby cię mieć. – Pocałował mnie w policzek. – Jesteś moja i nigdzie się nie wybierasz.

      – Nikt nie musi mnie chcieć. Należę tylko do siebie. – Obudziła się we mnie prezeska. Spojrzałam na niego z arogancką władczością. – Greg, co masz nadzieję osiągnąć? Przecież nie możesz trzymać mnie zbyt długo w niewoli. Znajdą mnie. Niezależnie od tego, jakie miałeś chore pomysły na poślubienie mnie i przejęcie Belle Elle, zrozum, że to ci się nie uda. Nawet gdybym za ciebie wyszła, nigdy nie oddałabym ci nawet części władzy w mojej firmie i żaden sędzia nigdy nie dałby ci mojej własności, gdybym tylko zeznała, że zmusiłeś mnie do podpisania jakichś dokumentów.

      Z moich ust wypłynął potok słów, których miałam nie mówić.

      – A co z naszymi ojcami? Naprawdę sądzisz, że pozwolą, by uszło ci to płazem? Mój ojciec albo każe cię zamordować we śnie, albo pośle do więzienia, a twój będzie musiał żyć okryty hańbą.

      Podniosłam wolną rękę. Klepnęłam go w skroń, tak jakby był naiwniakiem i potrzebował porządnego klapsa, by przejrzeć na oczy.

      – Greg, przemyśl to sobie. Jeśli teraz mnie wypuścisz, nie złożę oskarżenia. Każę naszym ojcom odpuścić temat. Powiem wszystkim, że zrobiłeś to z zazdrości o Penna i że straciłeś nad sobą panowanie, ale potem wszystko wróciło do normy.

      Wyraz jego twarzy się nie zmienił – Greg nie stał się serdecznym playboyem, którego znałam i tolerowałam. Ciemnoblond włosy opadały mu na jedno oko, stwarzając iluzję, że łatwo było nim manipulować.

      – Do normy, co?

      Pokiwałam głową.

      – Bez żadnych reperkusji. Przemyśl to. – Szarpnęłam nadgarstkiem, poruszając jego dłonią, w której trzymał drugi koniec liny. – Odwieź mnie do domu i zapomnimy o całej sprawie.

      Wydął usta, tak jakby zastanawiał się nad moją propozycją. A potem jego oczy pociemniały.

      – Masz pecha, bo nie lubię normy.

      Ruszył do przodu, przeciągnął mnie przez kuchnię do tylnego wyjścia i dalej w stronę lasu. Potykając się na schodach i zataczając, przełykałam strach.

      Co u dia…

      Dokąd on mnie zabiera?

      Nie chciałam siedzieć z nim w domku, ale było to o wiele lepsze niż łażenie w nocy po lesie.

      – Greg…

      – Zamknij się, Noelle. Wygłosiłaś już swoją przemowę, a teraz wreszcie się zamknij. – Z kieszeni wyjął małą latarkę i włączył ją, oświetlając świat wielkich paproci. – Myślisz, że mnie rozgryzłaś, co? Założę się, że pomyślałaś, że jestem debilem, bo zabrałem cię do domku mojego ojca. – Zaśmiał się zimno. – Założę się, że David już tutaj jedzie. No to ma pecha.

      Zaśmiał się głośniej, a następnie zaczął biec, ciągnąc mnie za sobą.

      – Elle, nie jestem jełopem. Planowałem to od miesięcy. – Powlókł mnie w stronę starej szopy, ukrytej za wielkimi drzewami. Przystanął pod nią.

      Odwrócił się do mnie ze zwycięskim uśmiechem, zdjął otwartą kłódkę z koślawych drzwi i odwinął łańcuch z uchwytów.

      Z każdym jego ruchem lina szarpała za mój nadgarstek, przez co nie miałam możliwości ucieczki. Otworzył drzwi, wciągnął mnie do środka i oświetlił latarką coś, czego wcale nie chciałam widzieć.

      Kolejny samochód.

      Czysty i nowy – coś, co z pewnością się nie popsuje i daleko zajedzie.

      Czarny dodge charger.

      Greg zawlókł mnie do drzwi od strony pasażera, otworzył je i wepchnął mnie do środka.

      – Elle, jesteśmy dopiero w połowie drogi. To była przynęta. Naszego prawdziwego celu podróży nikt nie odgadnie. Tylko ja wiem o istnieniu tego miejsca. Miejsca, w którym wreszcie porządnie się poznamy.

      Moje serce przestało być wkurzone i wpadło w panikę.

      Greg zatrzasnął mi drzwi przed nosem.

      Boże, co powinnam zrobić?

      Obiegł samochód i wskoczył do środka, jakbyśmy byli żądnymi przygód nowożeńcami. Włożył kluczyk do stacyjki i przekręcił, silnik zaczął głośno mruczeć.

      Greg położył dłoń na moim kolanie.

      – Miejsca, w którym bardzo dobrze się poznamy – powtórzył, po czym wrzucił bieg i ruszył do przodu, rozwalając drzwi szopy. Nie przejął się tym, że porysował samochód i zniszczył własność ojca.

      Kiedy wyjechaliśmy na miękkie podłoże, silnik zawył. Greg wcisnął gaz i popędził wąską ścieżką obok rzednących drzew i po połamanych gałęziach, a następnie wyjechał na piaszczystą drogę. Zostawiliśmy za sobą wszystkie telefony, samochody i domki.

      Penn mnie nie znajdzie.

      David i tata mnie nie znajdą.

      Naprawdę byłam zdana wyłącznie na siebie.

      Rozdział 2

      Penn

      Myślałem, że ten wieczór nie może być gorszy.

      Myliłem się.

      Ale nie powinno mnie to dziwić, bo przez całe życie miałem cholernego pecha. Jeśli podejmowałem ryzyko, przegrywałem. Jeśli dostrzegłem jakąś okazję, ta okazywała się szwindlem. Gdy widziałem nadzieję, zawsze była ona fałszywa.

      Dlaczego więc sądziłem, że wieczór nie może być gorszy po tym, jak Elle uciekła, nie odbierała telefonu i nie chciała podejść do drzwi swojego mieszkania, kiedy do niego pojechałem?

      Przecież to było coś normalnego. Powinienem był się do tego przyzwyczaić, zamiast ciągle dawać się zaskakiwać.

      Wróciłem do domu zdezorientowany i wkurwiony na cały świat. Wszedłem do mojego budynku, przeszedłem do odnowionej części, którą zająłem, prowadząc remonty w pozostałych mieszkaniach, przeznaczonych dla ludzi, którzy chcą zamienić egzystencję na ulicy z powrotem na wyścig szczurów zwany przez nas życiem.

      Miałem wielkie plany co do tego miejsca.

      Popękane ściany i cieknące rury mnie nie zniechęciły. Dysponowałem funduszami, które zamierzałem zainwestować, i nie mogłem się doczekać, aż ekipa budowlana skończy swój obecny projekt w dolnej części Manhattanu i będzie pracować tylko dla mnie.

      Myśląc o Elle i mojej przeszłości, wpadłem do kuchni