. . Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор:
Издательство:
Серия:
Жанр произведения:
Год издания:
isbn:
Скачать книгу
Musi się zająć własną karierą.

      – Karierą! – Chłopak prychnął. – Przecież on ma sto pomysłów na życie i żadnego nie potrafi doprowadzić do końca. Szkołę przerwał, a wojsko też go już przestało interesować.

      – Walerianie! – Tym razem głos wuja zabrzmiał ostrzegawczo.

      Młody człowiek spojrzał na jego groźnie zmarszczone czoło i się speszył.

      – Przepraszam. Zachowałem się niestosownie – mruknął, spuszczając wzrok. – Mama pozwoli, że pójdę do siebie.

      Zaszurało odsuwane krzesło. Zdezorientowana kobieta chciała zatrzymać syna, ale gest szwagra powstrzymał ją od tego.

      – Niech idzie i przemyśli swoje zachowanie. To młodzik. Ma w sobie dużo zapału i niestety sporo buntowniczej natury, którą odziedziczył po moim bracie – stwierdził uspokajająco. – Dlatego właśnie ja wiem najlepiej, jak z nim postępować.

      – Ale to mój syn. Powinien być przy mnie.

      – Nie ganię twojego wyboru, Matyldo. Potrafię zrozumieć, że będąc kobietą, pragniesz dla siebie i córki bezpieczeństwa i stabilizacji, o które trudno tutaj, w młodym kraju, w chaosie i niepewności gospodarczej. Ale Walerian to mężczyzna i jego decyzja jest zupełnie naturalna. Obaj twoi synowie mają prawo do własnych wyborów.

      – Może szwagier ma rację, jednak czegoś tu nie rozumiem. – Matylda nie dała się tak łatwo zbić z tropu. – O czym on mówił? Co z Wacławem? Znowu coś się stało?

      – Niech się Matylda uspokoi. Z Wackiem wszystko w porządku.

      – Więc o co chodzi? Dlaczego macie przede mną jakieś tajemnice? Jestem matką, mam prawo wiedzieć.

      Mężczyzna westchnął, łyknął wystygłej herbaty i mimowolnie szarpnął się za wąs.

      – To żadne tajemnice. Po prostu Wacław chciał Matyldzie opowiedzieć o wszystkim osobiście, gdy przyjedzie na wasz ślub. O ile uda mu się znaleźć transport i dostać przepustkę.

      – O czym opowiedzieć?

      Mina bratowej powiedziała mężczyźnie, że nie uda się dłużej odwlekać tej sprawy.

      – Cóż, w tej sytuacji muszę sam rzecz wyjaśnić. Wacław napisał także do mnie. – Mówił wolno, starając się spokojnym głosem wpłynąć na reakcję bratowej. – Zmienił swoje plany. Nie chce, a raczej już nie może kontynuować kariery w wojsku.

      – Dlaczego? Przecież dostał awans. Przełożeni byli z niego kontenci. Myślał o szkole oficerskiej… Gdzie indziej chłopak z jego charakterem będzie miał większe szanse na godne życie w tym niespokojnym kraju?

      – Matyldo, nie denerwuj się, proszę. – Mężczyzna przybrał łagodny ton. – Nie znasz się na wojskowych regulaminach.

      – Zrobił coś wbrew zarządzeniom? – przerwała mu rozgorączkowana. – Ukarali go? Wyrzucili?!

      – Ależ skąd. Sam zdecydował, że odejdzie.

      – Ale dlaczego?

      – Chce się ożenić – odparł krótko.

      Cisza, która zapadła po tych słowach, aż zadźwięczała mu w uszach.

      – Ożenić? – Zdumiona Matylda zamrugała. – Jak to ożenić?… Ożenić się? Tak młodo? Z kim?

      – Tego nie wiem. Nie znam szczegółów tej sprawy. Sądzę, że Wacław chce sam je przedstawić, gdy przyjedzie.

      – Ale coś jednak szwagier wie.

      Przez dłuższą chwilę wpatrywała się rozszerzonymi ze zdumienia oczyma w szpakowatego mężczyznę.

      – Ja nie rozumiem – wyjąkała. – Przecież wojskowym też wolno zakładać rodziny, więc nawet jeśli się zakochał, to nie musi rezygnować z kariery. Nie rozumiem.

      – Posłuchaj, Matyldo…

      – To po to narażał swoje życie? – przerwała mu zdenerwowana. – Po to umierałam ze strachu, gdy został ranny w czasie potyczki? – Powoli odzyskiwała siłę głosu. – Po to modliłam się za niego całymi nocami, żeby teraz osiedlił się w tej przeklętej Galicji Wschodniej, gdzie ciągle grożą jakieś niebezpieczeństwa? I dla kogo? Kim ona jest? Co takiego zrobiła, że nie nadaje się na żonę wojskowego?! – Wyrzucała z siebie kolejne zdania coraz szybciej i głośniej.

      Mężczyzna pokręcił głową.

      – Nie wiem, Matyldo. I pozwól sobie powiedzieć, że Wacław to dorosły mężczyzna. Ma prawo sam decydować o swoim życiu, a ty nie możesz podważać słuszności jego wyborów – stwierdził sucho.

      Kobieta podniosła się w milczeniu zza stołu. Zaczerwienionej z emocji twarzy starała się nadać spokojny wygląd. Bez rezultatu.

      – Widzę, że wszyscy mężczyźni w tej rodzinie są tacy sami. Uparci jak kozły! – oświadczyła zimno. – Trudno. Kocham swojego syna i życzę mu szczęścia. Dlatego Bogu dziękuję, że mnie na jego ślubie nie będzie i nie będę musiała udawać, że lubię swoją synową.

      – Jakże to?

      – Pan Niedwiński zaczął już załatwiać dla nas dokumenty na podróż. Wacław będzie musiał się zadowolić moim błogosławieństwem na odległość, bo wkrótce po swoim ślubie wyjeżdżam z Julianną. A moi synowie… Niech Bóg ich wspiera, skoro matka nie jest im do niczego potrzebna.

      ROZDZIAŁ IV

      A.D. 1922, wieś w pobliżu Lwowa

      – Amen – szepnął siwy mężczyzna, patrząc na poczerniałą ikonę wiszącą nad małżeńskim łożem.

      Przeżegnał się, z trudem podniósł się z klęczek i przez chwilę, zgięty wpół, masował sobie żylaste kolana.

      – Idziesz pod pierzynę czy do rana chcesz klepać pacierze? – zniecierpliwiła się jasnowłosa kobieta leżąca w łóżku.

      – No przecież już skończyłem, Kasiu.

      – Nie mów do mnie Kasiu. Co to ja, dziewka od krów jestem? Żona i gospodyni od tylu lat, matka dwójki dzieci, a ty mi ciągle w sypialni Kasią przymilasz się. Nic z tego!

      Mężczyzna westchnął i bez słowa wszedł pod zimną pierzynę. Zaszeleściła pościel, skrzypnęło drewniane łóżko.

      – No i gdzie ty, Pieter, pchasz