Zemsta o smaku latte. Monika Hołyk-Arora. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Monika Hołyk-Arora
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Современные любовные романы
Год издания: 0
isbn: 978-83-8166-104-1
Скачать книгу
Zdawała sobie sprawę, iż teraz, gdy zdaniem towarzyszącej jej kobiety dawne rachunki zostały wyrównane, będzie mogła skupić się na własnej, miejmy nadzieję lepszej, przyszłości.

      Spojrzała na słońce kryjące się właśnie za horyzontem. Wraz z zakończeniem tego dnia jej wspólniczka zamykała drażliwy etap życia i pozbywając się ciążącego jej bagażu z przeszłości, planowała rozpocząć nową fazę swojej ziemskiej wędrówki.

      Wściekły Costas miotał się po biurze, przemieszczając się szybko po pokoju. Targała nim złość spowodowana bezsilnością. Chociaż minął już tydzień od pamiętnej rozmowy z Agenorem, nie udało mu się dowiedzieć niczego nowego. Raz puszczona plotka zaczęła żyć własnym życiem i była niezwykle trudna do powstrzymania. Wywołała efekt kuli śnieżnej, która tocząc się w dół po ośnieżonym zboczu rozrastała się z biegiem czasu do niebotycznych rozmiarów.

      Aby nieco ją powstrzymać, zmuszony był wydać oficjalne oświadczenie, na temat sytuacji firmy. Zdecydował się również na wykupienie dodatkowych gwarancji ubezpieczeniowych, co mogło zniwelować chociażby część obaw jego potencjalnych klientów.

      Dzięki podjętym działaniom sytuacja powoli zaczęła się normować. Co prawda nowe rezerwacje nadal pojawiały się sporadycznie, jednak udało mu się powstrzymać kilka osób przed odwołaniem wcześniej dokonanych zamówień. Te drobne sukcesy znaczyły dla niego bardzo wiele i dawały nadzieję na wyjście z przejściowego kryzysu. Wierzył, że z biegiem czasu plotka na temat „Apollon Charters” umrze śmiercią naturalną, a chętnie powtarzający ją plotkarze znajdą sobie nowy temat do rozmów. Miał nadzieję, że wtedy jego regularni klienci powrócą, a być może nawet polecą jego usługi swoim przyjaciołom, zwiększając tym samym jego obroty.

      Pomimo wytężonej pracy, Costas nie ustawał w poszukiwaniach osoby, która wywołała całe to zamieszanie. Wczoraj dowiedział się, iż za całą tą sytuacją nie krył się nikt z jego konkurencji. Wszyscy mieli podobną liczbę zamówień, jak i on jeszcze miesiąc temu, tak więc nie mieli powodów, by podkradać mu w ten sposób klientów. Dlatego też doszedł do wniosku, iż cała ta sprawa może mieć podłoże osobiste i chciał za wszelką cenę dowiedzieć się, co leży u jej podstaw. Pragnął poznać powody tak subtelnej, ale jednak nieco tchórzliwej wojny.

      Dzwonek telefonu dobiegający z biurka zwiastował pojawienie się nowych wieści. Podchodząc do aparatu Costas zastanawiał się, kto może niepokoić go o tak późnej porze i czy rewelacje, które za moment usłyszy, będą dla niego pozytywne, czy też odwrotnie, zapoczątkują kolejną falę kłopotów.

      − Zlokalizowałem drania – oznajmił Agenor bez zbędnych powitań, co już zaczynało wchodzić mu w krew – działa niemal pod naszym nosem, nic sobie nie robiąc z tak bliskiego sąsiedztwa – dodał wyraźnie poirytowany.

      − Jak to? – spytał zaskoczony Costas, nie bardzo mogąc uwierzyć w to, że jest już blisko rozwiązania zagadki, która co noc spędzała mu sen z powiek.

      – Wszystkie rewelacje na temat twojej firmy pochodzą z sąsiadującej z nami Turcji. Większość „życzliwych” osób rozpowiadających te wyssane z palca brednie, brała ostatnio udział w krótszych lub dłuższych rejsach u wybrzeży Azji Mniejszej.

      Costas zaklął dosadnie, nie zważając na obecność na linii swego przyjaciela.

      − Gdzie dokładnie? – spytał spokojniejszym już nieco tonem.

      − Mam podać dokładne dane geolokacyjne? – odpowiedział mu nieco sarkastycznie Agenor, czując ulgę na dźwięk opanowanego głosu przyjaciela.

      − Oczywiście! Ale domyślam się, że ich nie posiadasz.

      − Niestety nie – przyznał niechętnie przyjaciel Costasa – zresztą pomyślałem, że chociaż część pracy chciałbyś wykonać sam – dodał, śmiejąc się cicho przy ostatnich słowach.

      − Nigdy nie potrafisz dokończyć powierzonej ci roboty – skwitował go natychmiast jego rozmówca.

      − A ty za to oczekujesz, że wszystko poda ci się na złotej tacy – odpowiedział atakiem na atak Agenor – nic się nie zmieniłeś. Jesteś taki sam, jak parę lat temu, gdy jako dwudziestokilkuletni smarkacz, przyprawiałeś ojca o nieustający ból głowy swoimi kolejnymi szaleństwami.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

/9j/4AAQSkZJRgABAAAAAQABAAD//gBBSlBFRyBFbmNvZGVyIENvcHlyaWdodCAxOTk4LCBKYW1lcyBSLiBXZWVrcyBhbmQgQmlvRWxlY3Ryb01lY2gu/9sAhAACAQEBAQECAQEBAgICAgIEAwICAgIFBAQDBAYFBgYGBQYGBgcJCAYHCQcGBggLCAkKCgoKCgYICwwLCgwJCgoKAQICAgICAgUDAwUKBwYHCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgr/wAARCARzBE4DASIAAhEBAxEB/8QBogAAAQUBAQEBAQEAAAAAAAAAAAECAwQFBgcICQoLEAACAQMDAgQDBQUEBAAAAX0BAgMABBEFEiExQQYTUWEHInEUMoGRoQgjQrHBFVLR8CQzYnKCCQoWFxgZGiUmJygpKjQ1Njc4OTpDREVGR0hJSlNUVVZXWFlaY2RlZmdoaWpzdHV2d3h5eoOEhYaHiImKkpOUlZaXmJmaoqOkpaanqKmqsrO0tba3uLm6wsPExcbHyMnK0tPU1dbX2Nna4eLj5OXm5+jp6vHy8/T19vf4+foBAAMBAQEBAQEBAQEAAAAAAAABAgMEBQYHCAkKCxEAAgECBAQDBAcFBAQAAQJ3AAECAxEEBSExBhJBUQdhcRMiMoEIFEKRobHBCSMzUvAVYnLRChYkNOEl8RcYGRomJygpKjU2Nzg5OkNERUZHSElKU1RVVldYWVpjZGVmZ2hpanN0dXZ3eHl6goOEhYaHiImKkpOUlZaXmJmaoqOkpaanqKmqsrO0tba3uLm6wsPExcbHyMnK0tPU1dbX2Nna4uPk5ebn6Onq8vP09fb3+Pn6/9oADAMBAAIRAxEAPwD9/KKKKooKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiikIKKKKYwooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKQgooopjCiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooopCCiiimMKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiikIKKKKYwooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKA