Córeczka. Kathryn Croft. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Kathryn Croft
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Триллеры
Год издания: 0
isbn: 9788380531987
Скачать книгу
całować. Skoro chciała poznać prawdę, powinna być gotowa na pewne poświęcenia. Musiała się wszystkiego dowiedzieć, tu i teraz, za wszelką cenę. Przyrzekła sobie, że nie wyjdzie stąd bez odpowiedzi.

      – Powiedz, co miałeś wtedy na myśli…? – odezwała się, przylgnąwszy do niego całym ciałem.

      Przez spodnie czuła jego erekcję.

      – Co? – Myślami wyraźnie był gdzieś indziej.

      Do tego jeszcze zbyt dużo alkoholu. Niezbyt obiecująca kombinacja.

      – Zacząłeś coś opowiadać, pamiętasz?

      Przestał szarpać się ze spódnicą i wsunął dłonie pod jej koszulę, żeby pomiętosić jej piersi. Z trudem powstrzymała odruch obrzydzenia. Specjalnie włożyła coś z dużym dekoltem i nie dopięła ostatniego guzika, żeby odsłonić kawałek stanika. Nie musiała się tak starać; dla niego równie dobrze mogłaby przyjść ubrana w worek na śmieci.

      – To teraz nieważne – wymamrotał. – Chodź do sypialni.

      Zorientowała się, że nie ma wyboru. Podreptała za nim, modląc się, żeby sprawy nie zaszły za daleko. Myśl, że miałaby czuć na sobie jego nagie ciało, była jej wstrętna. Nie, nie może do tego dopuścić.

      Zasłony w sypialni były zaciągnięte, blask ulicznych latarni sączył się do środka tylko przez wąską szparę. Mężczyzna zaczął szperać po kieszeniach. Niezgrabnie wyciągnął telefon komórkowy, wstukał kod.

      – Cholera. Bateria siadła. Kurwa… Dasz mi swój telefon?

      – Po co? – zapytała. – Do kogo chcesz dzwonić?

      – Do nikogo. Chcę tylko coś sprawdzić.

      Niechętnie podała mu swoją komórkę.

      – Chcę cię sfilmować – wyjaśnił, kierując telefon w jej stronę.

      Cofnęła się o krok.

      – Co? Nie. Po co? Przestań. Oddaj ten telefon.

      Rzuciła się ku niemu, lecz on błyskawicznie cofnął rękę. Uśmiech zniknął z jego twarzy jak zdmuchnięty.

      – Rozbieraj się.

      Usiadł na łóżku i wymierzył w nią obiektyw aparatu.

      – Mój ma dużo lepszą kamerę, ale wyglądasz tak rewelacyjnie, że muszę cię uwiecznić. Później to sobie prześlę.

      Przeraziła się na myśl o tym, że miałby zachować jakąkolwiek cząstkę jej, choćby na filmie. Przynajmniej to jej telefon; zamierzała skasować nagranie natychmiast, gdy go odzyska.

      – Zaczekaj. Najpierw mi opowiedz. Powiedz, co miałeś wtedy na myśli. I przestań filmować.

      Westchnął ciężko, czym udowodnił, że doskonale wie, o co jej chodzi.

      – Można by pomyśleć, że mnie wykorzystujesz. Bardzo nieładnie. Należy mi się coś w zamian. Graj według zasad.

      Mówił żartobliwym tonem, ale w wyrazie jego twarzy, w głębokich zmarszczkach przy brwiach nie było śladu wesołości. Nie przyjmie odmowy z uśmiechem. Pomyślała, że może uda jej się jeszcze chwilę udawać współpracę. Niech mu się wydaje, że dostanie to, czego chce.

      Powoli rozpięła resztę guzików przy koszuli, próbując zapomnieć o tym, że cały czas ją filmuje i masuje się po kroczu. On wpatrywał się w telefon; ewidentnie wolał oglądać ją na ekranie niż w rzeczywistości.

      – Tyle – powiedziała, zdejmując koszulę i stanowczym gestem kładąc dłonie na biodrach. Chciała mu dać do zrozumienia, że nadal to ona ma kontrolę nad sytuacją. – Dopóki mi nie powiesz, nie dostaniesz więcej.

      Zupełnie zignorował jej słowa.

      – Rozbierz się cała. I zostań tam, gdzie jesteś. Marnujesz czas. A ja zaczynam tracić cierpliwość. – Pokręcił głową, patrząc na nią zimnym, obcym wzrokiem.

      Zrozumiała, że popełniła straszliwy błąd.

      Nie doceniła go. On jej stąd nie wypuści, dopóki nie zrobi z nią dokładnie tego, czego chce.

      – Koniec. Zabieram się stąd – powiedziała.

      Znajdzie jakiś inny sposób, żeby wydusić z niego informacje. Ten plan nie zadziałał. Sięgnęła po koszulę, ale w tej samej chwili poderwał się, przygniótł ją do łóżka, szarpnął za spódnicę.

      – Od dawna chciałem cię mieć – wysyczał, unieruchamiając ją pod swoim ciałem.

      Próbowała się wyrwać, ale nie miała tyle siły. Odwróciła głowę, by krzyknąć, ale nie mogła wydać z siebie głosu. Wtedy dostrzegła ciężką lampę stojącą na stoliku nocnym. Zaszła już tak daleko, nie mogła się teraz poddać.

      – Powiedz mi tylko, co wtedy miałeś na myśli.

      Uśmiechnął się paskudnie i nie powiedział nic.

      Odwzajemniła uśmiech, starając się wyglądać zalotnie. Nie była do końca pewna, na ile jej się udało.

      – To przecież nie musi tak wyglądać. Nie wolałbyś, żeby mnie też się podobało? Żebym pozwoliła ci zrobić ze mną, co zechcesz? Nie chciałbyś? – ryzykowała.

      Jednak wyraźnie podobała mu się myśl o braniu jej przemocą.

      Nawet się nie ruszył.

      – No, na co jeszcze czekasz? – warknął.

      Ignorując narastające mdłości, sięgnęła do jego spodni i zaczęła gładzić go po członku.

      – Podoba ci się to?

      Uniósł głowę, zapatrzył się w sufit zmętniałym wzrokiem.

      – Mhm.

      – Powiesz mi teraz?

      Popatrzył na nią i zaśmiał się, a ona zrozumiała, że nic z niego nie wyciągnie. Musi opracować nową strategię, zacząć poszukiwania od własnej rodziny.

      Wtedy jednak z jego ust padło imię i nazwisko. W tej samej sekundzie gwałtownym ruchem zdarł z niej spódnicę.

      A ona chwyciła lampę i z całej siły trzasnęła go w głowę, raz, drugi, trzeci, aż uścisk wreszcie zelżał.

       1.

      Przed osiemnastu laty

      Przyglądam się dziecku w moich ramionach, po raz setny zaskoczona świadomością, że stworzyliśmy razem coś tak pięknego. Pojawiła się o kilka lat za wcześnie, ale nawet gdybym miała wybór, nic bym nie zmieniła. Mam tylko nadzieję, że Matt też tak myśli. Wciąż wydaje się nieco zdezorientowany, ale ja pewnie też. Przyglądam mu się czasem, kiedy bierze małą na ręce; jest zdenerwowany, jakby trzymał kruchą porcelanę, ale uśmiech na jego twarzy mówi sam za siebie. Narodziny Heleny rozwiały wszelkie wątpliwości.

      Gdy odkładam ją do łóżeczka, natychmiast zaczyna płakać. Muszę ją jednak tam zostawić, tak kazała położna. Nie mogę brać jej na ręce, gdy tylko zakwili. Zostawiam ją zatem i zamykam drzwi, zabierając ze sobą odbiornik elektronicznej niani.

      Matt siedzi na kanapie obłożony podręcznikami. Na twarzy ma wyraz głębokiej koncentracji. Przyglądam mu się w milczeniu, czując przypływ dumy. Pewnego dnia zostanie lekarzem i wszyscy troje przeprowadzimy się do wielkiego domu. Helena będzie miała własny pokój, a on gabinet,