Ostrożnie z miÅ‚oÅ›ciÄ…. Samantha Young. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Samantha Young
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Современные любовные романы
Год издания: 0
isbn: 9788380534513
Скачать книгу
że Caleb również podziękuje, ale nie zdziwiłam się, kiedy tego nie zrobił.

      – Dlaczego? – Pociągnęłam długi łyk szampana.

      Ściągnął brwi.

      – Co dlaczego?

      – Dlaczego nigdy nie mówisz „proszę” ani „dziękuję”?

      – Zauważyłem wiele lat temu w pracy, że personel lepiej wykonuje swoje obowiązki, kiedy nie używa się tych słów, tylko po prostu wymaga dobrej pracy. Kwestia psychologiczna.

      – Po pierwsze, to brzmi okropnie. A po drugie, w porządku, może jeśli chodzi o personel w twoim biurze ma to sens. Ale nie jesteś u siebie w pracy. Ludzie okazują ci uprzejmość, a ty im nie dziękujesz.

      – Nie okazują mi uprzejmości, tylko wypełniają swoje obowiązki.

      – Prawda. W przypadku byle jakiej obsługi w restauracji czy w samolocie masz rację. Nie powinno się dziękować komuś, kto pracuje byle jak. Ale wszyscy ci ludzie dzisiaj pracowali z dużym zaangażowaniem. Dobre wychowanie nakazuje, żeby im podziękować.

      – Dlaczego tak cię to wkurza?

      – Chodzi o zwykłą uprzejmość. Wiem, że czuję się cudownie, kiedy poświęcę tygodnie, czasem nawet miesiące na zaprojektowanie biura albo domu i klienci dziękują mi za wykonaną pracę. Czasami nic nie mówią i to jest okropne. Wiesz, że aranżacja im się podoba, bo zapraszają ogólnokrajowe czasopisma na sesje zdjęciowe albo popisują się w mediach społecznościowych, zamieszczając dziesiątki fotografii, ale nie podziękują ani nie pochwalą. Człowiek niedoceniony czuje się jak duch. Wie, że zaznaczył swoją obecność, wykonał kawał dobrej roboty, ale przestaje obchodzić klienta, jeszcze zanim się pożegna. To nieznośne. Być może praca stewarda to nie to samo co urządzanie komuś domu lub biura tak, żeby właściciel uwielbiał w nim przebywać, i nie to samo co zapewnianie finansowego powodzenia firmie technologicznej… ale taki człowiek dba o to, żeby ktoś, kto boi się latać albo cierpi z powodu straty, miał przynajmniej udany lot. Żeby taki ktoś nie musiał znosić niedbałej obsługi. Podobnie można powiedzieć o tej kelnerce, Emily. Przyniosła nam jedzenie z uśmiechem. Wcale nie wiemy, jaki ma dzisiaj dzień. Może te dupki przy stoliku obok również uprzykrzyły jej życie. Może słowa „proszę” i „dziękuję” nie wydają ci się znaczące – ciągnęłam – ale jestem pewna, że za każdym razem, kiedy je wypowiadam do Emily – łącznie z podziękowaniem wyrażonym przez dwudziestoprocentowy napiwek, który zostawię – łatwiej jest znosić bezczelne zachowanie klientów i jakoś przetrwać dwunastogodzinną zmianę na dziesięciocentymetrowych obcasach, których noszenia wymaga od niej szef.

      Po tej przemowie wciągnęłam głęboko powietrze i usiadłam wygodniej, czekając na sarkastyczną odpowiedź. Nic takiego nie nastąpiło. Szkot tylko patrzył na mnie z nieprzeniknioną miną.

      – No co?

      W odpowiedzi zajrzał do menu deserowego.

      – Zamawiasz jakiś deser? – spytał.

      Czy gdybym mu wylała szampana na głowę, to byłby bardzo zły uczynek?

      Westchnęłam i spojrzałam na menu.

      – Zamawiam.

      W milczeniu czekaliśmy na powrót Emily.

      – Jakiś deser? – zapytała.

      – Poproszę ciasto czekoladowe.

      – Z bitą śmietaną czy z lodami?

      – Poproszę z lodami.

      – Świetnie. – Odwróciła się do Caleba.

      Ten potrząsnął głową i oddał jej menu.

      – Dla mnie nic.

      Kiedy Emily odeszła, ściągnęłam brwi i spojrzałam na swojego towarzysza. Istniało prawdopodobieństwo, że jeśli będę dłużej przebywać w jego towarzystwie, dorobię się na stałe zmarszczek na czole.

      – Myślałam, że coś zamówisz. Gdybym wiedziała, nic bym nie brała.

      – Dlaczego nie? Szczerze mówiąc, to fajne, że jadasz steki i ciasto czekoladowe.

      – Zwykle tak nie jadam. Dzisiaj zrobiłam sobie przyjemność.

      – Ponieważ jesteś zmęczona i w żałobie?

      Zdziwiło mnie, że zapamiętał te informacje i że go zaciekawiły.

      – Nie jestem wystarczająco wstawiona, żeby o tym rozmawiać – odrzekłam wymijająco.

      – Niech i tak będzie. Ale mimo to poczekam, aż zjesz swój deser.

      – Nie czuję w tobie zapału, ale dzięki. – Prychnęłam rozbawiona. – Mam wielką ochotę na to cholerne ciasto.

      Tym razem bez wątpienia w jego niezwykłych oczach dostrzegłam typowo męskie zainteresowanie.

      – Tak. Ja też.

      Wyraźnie nawiązywał do mojej reakcji na dobre jedzenie. Policzki mi nagle poczerwieniały, ale miałam nadzieję, że wygląda to na rumieniec wywołany szampanem. Jednak sądząc po pełnym satysfakcji uśmiechu Szkota, nie wyglądało.

      O rany!

      6

      Skończyłam jeść ciasto, ale nie wiadomo dlaczego, pozostaliśmy przy stole. Kiedy zapłaciliśmy za kolację (każde osobno!), Caleb oznajmił, że chce się jeszcze napić. Wstałam, wyszłam z boksu, a on położył mi rękę na plecach i poprowadził do baru.

      Cukier i bąbelki zrobiły swoje, więc poszłam z nim, zupełnie otumaniona.

      Godzinę później nadal siedziałam przy barze z tym wstrętnym Szkotem, którego właściwie nawet nie lubiłam, i dzieliłam się z nim moją mądrością życiową, jednocześnie starając się zachować resztki trzeźwości. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, co się dzieje wokół, ale w miarę spożywania kolejnych porcji alkoholu ulatywały ze mnie złośliwość i buńczuczne nastawienie. Przestałam nienawidzić Caleba. Byliśmy po prostu dwojgiem różniących się od siebie ludzi, a to, że z kimś nie we wszystkim się zgadzasz, nie czyni z niego złego człowieka. Caleb dotrzymał mi towarzystwa przy kolacji, żeby nie zaczepiali mnie ci obleśni faceci, czyli wykazał się troską o mnie.

      – To było bardzo miłe z twojej strony – powiedziałam niespodziewanie dla siebie samej.

      Uśmiechnął się ponad krawędzią trzeciej szklaneczki whisky, a ja poczułam znajome łaskotanie w brzuchu. Boże, jaki on jest przystojny!

      – Co było takie miłe, skarbie?

      To, że nazywał mnie „skarbem”, wcale nie okazało się takie nieprzyjemne, jak wcześniej myślałam. Kiedy w ten sposób zwracała się do mnie Harper, wydawało mi się to słodkie. Kiedy Caleb tak mówił, odbierałam to trochę inaczej.

      – Przysiadłeś się, żeby ochronić mnie przed tymi okropnymi facetami. Okazałeś mi troskę. Możesz powiedzieć, że po prostu spłaciłeś dług wdzięczności, ale to było bardzo miłe.

      – Nie powiedziałaś przypadkiem, że nie potrzebujesz ratunku?

      – Bo nie potrzebowałam. Nie potrzebuję. Ale to nie znaczy, że nie doceniam twojego wysiłku.

      Jego usta znów drgnęły.

      – Zanotowane.

      – Chodzi o to, że mam za sobą gówniany tydzień. Po prostu nie miałam ochoty znosić zaczepek tych dupków. Jeśli kobieta jest ładnie ubrana – gestem wskazałam na siebie – to nie znaczy, że od razu chce zwrócić uwagę faceta.

      – Masz rację. Nie znaczy.