„Słowo ‘self’ nie jest przetłumaczalne – a zwłaszcza w tym kontekście, w jakim funkcjonuje ono w brytyjskiej psychoanalizie”26 – pisała Agata Bielik-Robson. Trafia więc ono do języka polskiego w różnych wariantach zapisu lub przekształcone w rozmaite pojęcia. Siłą rzeczy ta niekoherencja będzie widoczna w mojej pracy, choć nieustannie – na ile to możliwe – będę starała się ją zwalczać. Na przykład w cytatach – jeśli self pozostawione jest w przytaczanych tekstach bez przekładu, to będzie bez korekty pojawiać się w mojej relacji. Zachowam też w takich przypadkach oryginalny zapis: self będzie zatem czasem ujmowane w nawias, cudzysłów lub zapisywane kursywą. Tłumaczenia inne niż za pomocą zaimka zwrotnego (siebie, się) akceptuję natomiast jedynie wtedy, gdy tłumacz używa terminu „jaźń” – najstarszego, najszerzej akceptowanego w obrębie socjologii. W innych przypadkach koryguję przekład. Jeśli tłumaczenie tytułu jakiejś pracy usuwa zaimek zwrotny (jak np. stało się to w przypadku Mind, Self and Society Georga Herberta Meada, które znamy jako Umysł, osobowość i społeczeństwo) – posługuję się oryginalnym brzmieniem tytułu. Sama zaś, co już do tej pory na pewno stało się jasne, używam wszystkich form polskiego zaimka zwrotnego, a jako podstawową formułę wybieram słowo siebie – decyzję tę wyjaśniam w pierwszym rozdziale. Centralny termin zapisuję kursywą, by odróżnić go od zwykłego użycia zaimka. W niektórych sytuacjach równolegle użyję terminu jaźń, mam jednak wobec niego podobne zastrzeżenia jak Agata Bielik-Robson – „wydaje się [on – R.S.] zbyt abstrakcyjny (słowo ‘self’ tymczasem należy do słownika wyrażeń codziennych) i zbyt duchowo uwikłany”27. O przyczynach tego uwikłania również opowiem w następnym rozdziale.
Przedstawiona praca jest więc, na wiele sposobów, działaniem eksperymentalnym. Znajdą się w niej zestawy konceptualnych narzędzi i nowe metafory, rzadko analizowane teksty i – mam nadzieję – zaskakujące zestawienia. Przedstawię tu cykl studiów przypadku, kierując się w stronę dobrze znanych problemów, właściwie wobec najstarszego z zadań humanistyki, w tym zwłaszcza antropologicznie zorientowanych nurtów literaturoznawstwa, o ile uznać nakaz gnothi seauton za źródłowy dla europejskiej tradycji nauk o człowieku. W pewnej mierze moim zadaniem tutaj będzie zbudowanie swoistego mostu, jednego z wielu, które są nieustannie wznoszone, by połączyć literaturoznawstwo, nauki społeczne i te o kulturze (a nawet dalej – nauki biologiczne i neuronauki), teorię i interpretację, tekst i siebie.
CZĘŚĆ I
Samotne i nieznane siebie
(Stanisław Brzozowski)
1. SOBIE, SOBĄ, SIEBIE, SIĘ28
Rozpocznę od cytatu:
O wiele trudniejszym problemem, nie tylko terminologicznym, jest sama kwestia Ja. Dlaczego mamy tu używać tego zaimka, skoro natychmiast odsyła nas do gramatyki? Istnieją wszak inne terminy, które wydają się dla naszej problematyki stosowniejsze. Podmiot, jaźń, indywiduum, charakter, osoba, czyż nie o któreś określenie tego typu nam chodzi? A jednak terminy te nie wydają mi się właściwe29.
Tak pisała Barbara Skarga, szukając zamiennika dla francuskiego zaimka osobowego moi. „Lepiej mówić o sobości”, proponowała, jeśli ma się na myśli kwestię bycia sobą, ja tożsamego z sobą samym30.
„Pisanie sobą? Pisanie siebie? Pisanie o sobie?” – zastanawiał się Michał Paweł Markowski31, tłumacząc artykuł Michela Foucaulta L’écriture de soi. Decyzja o stworzeniu neologizmu „sobąpisanie” znalazła uzasadnienie w angielskim tłumaczeniu tego tytułu jako „self-writing”, choć podobne intuicje dostępne były znacznie bliżej – cztery lata wcześniej problem określenia czynności procesualnego wytwarzania tożsamości w akcie pisania rozważał Ryszard Nycz, za Gombrowiczem nazywając to zjawisko „pisaniem sobą”32. Pozostając dalej wśród pism autora Słów i rzeczy – trzecią część Historii seksualności, tj. Le Souci de Soi, przełożono jako Troskę o siebie33. Słynny wykład z uniwersytetu w Vermoncie z 1982 roku – Technologies of the Self – przeczytaliśmy zaś jako Techniki siebie34.
Jeden spośród grona tłumaczy Sources of the Self. The Making of Modern Identity (1989), próbując poradzić sobie z kluczowym terminem analizy Charlesa Taylora, usprawiedliwiał swoje wybory: „Odpowiednik rzeczownika self w języku polskim nie istnieje. Należałoby tworzyć neologizm ‘sobość’ lub, jak w polskich przekładach [W. Berent, L. Staff] dzieł F. Nietzschego, ‘samość’”35.
Konstrukcje zaimkowe mają dłuższą historię. Wacław Berent, tłumacząc Tako rzecze Zaratustra, decydował się na „samość” (przy okazji przytaczam zdanie o charakterze definicyjnym): „Narzędziem i igraszką jest zmysł i duch, poza niemi jest jeszcze samość. Samość szuka oczami zmysłów, słucha uszami ducha. Zawszeć samość słucha i szuka. Porównywa, zniewala, zdobywa i burzy. Panuje też i jest władcą jaźni”36 (1906)37. Podobnie przekładał Leopold Staff (cytuję fragment z Niewczesnych rozważań): „Lecz jakże odnajdziemy samych siebie? Jak może człowiek znać siebie? […] Ustaw przed sobą szereg tych czczonych przedmiotów, a może ukażą ci one, przez swą istotę i swą kolejność, prawo, zasadnicze prawo twojej właściwej samości” (w oryg. „deines eigentlichen Selbst”)38.
Sobość, samość, sobie, siebie, a może po prostu – Się? Łatwo przewidzieć, że i ta opcja wytwarzania terminu z zaimka została wykorzystana. Się znamy rzecz jasna z Heideggerowskiego Bycia i czasu, ponieważ w polskim przekładzie zastąpiło oryginalne Das Man39 z 27 paragrafu. Das Man wskazywało na stan poddawania się wpływom innych, temu, co zostało uśrednione w „bezosobowe i przeciętne”40:
Się