A tutaj Stalin z niesłychaną pogardą swych komunistycznych wyznawców na całym świecie uznaje Badoglia!
To efektowne posunięcie wywoła oczywiście olbrzymie bałamuctwo. Echa jego odbiją się w Algierze, Stambule, ba! nawet w Budapeszcie i Bukareszcie, uprzednio zniechęconym do rokowań z Anglosasami, a teraz tak zachęconym do rokowań ze Stalinem. Znajdą się wreszcie i Polacy, którzy powiedzą: jak nam Churchill stawia prawie te same warunki co Stalin, to wolimy gadać ze Stalinem, który będzie nas okupował.
Oczywiście przed takimi bałamuctwami jak najgoręcej przestrzegam. Polityka Stalina wobec Włoch może być liberalna, wobec Polski liberalna nie będzie. Prawda! bolszewicy w 1920 roku oświadczyli, że linia Curzona jest krzywdząca dla Polski, a niewykluczone jest i teraz, że oświadczą, że oddadzą nam i Wilno, i Lwów, i nawet Mińsk, zwłaszcza jak się Anglia jeszcze bardziej w odbieranie nam Wilna i Lwowa zaangażuje. Nie chodzi jednak o to, jakie granice będzie miała bolszewicka Polska, chodzi o to, że nie będzie to już Polska, lecz Rosja.
Nie udało się
Realni chłopi litewscy, gdy republice p. Smetony oddała w 1939 roku Rosja Wilno, mówili: Vilnius musu, bet Lietuva rusu, tzn. Wilno nasze, ale cała Litwa stała się rosyjska.
Operacja z wręczeniem Wilna Litwie, aby potem jej zabrać niepodległość, była modelem polityki, która teraz miała być zastosowana do nas. Polska miała otrzymać bliżej zresztą nieokreślone terytoria od Niemiec, aby później podzielić los Litwy, anektowanej w 1940 roku.
Ale w danym wypadku całe społeczeństwo polskie wykazało polityczną dojrzałość. Nikt na lep tych miraży nie poszedł, każdy Polak zrozumiał, co za znaczenie może mieć taki dar z terytoriów uprzednio przez Sowiety zdobytych. Jakoś nasza polska wyobraźnia nie jest w stanie uwierzyć w obraz następujący: Rosjanie zdobywają ziemie nad Odrą, wypędzają stamtąd Niemców, a potem sami się wycofują, oddając te terytoria Polsce do pełnego i niezależnego od nikogo władania.
Każdy Polak rozumie, że przyjęcie tych terytoriów z rąk sowieckich byłoby połączone z uzależnieniem Polski od Rosji.
A jednak uchwała naszego rządu z 16 lutego wyraźnie zdążała w kierunku przyjęcia takiej oferty. Przecież targowickie w niej zdanie brzmiało: „Tym samym nie wyłączył i spraw granicznych z rozmów, rozumiejąc, że dotyczyć by one miały granic Polski zarówno na wschodzie, jak na zachodzie i północy”. – Oczywiście, że wymiana terytoriów, do której skradała się ta rezolucja, jest czymś pod względem moralnym o wiele gorszym nawet od ustąpienia terytorium. Państwo, gdy jest pobite, musi się zrzec czasami części swej ziemi. Ale oburzenie wywołuje w nas rząd, który obywateli polskich i naszą ziemię ojczystą uważa za przedmiot handlu, wymiany, geszeftu i szwindlu. Stanowisko ogółu społeczeństwa wobec projektów tej wymiany było tak wyraźne i stanowcze, że rząd nasz nie ośmielił się swego punktu widzenia ani ujawniać, ani go bronić w swej rządowej prasie.
Wotum lotników polskich
Z pięknej inicjatywy redakcji „Skrzydeł” została w Katedrze Westminsterskiej w Londynie zawieszona tablica ku czci Matki Boskiej Ostrobramskiej, dłuta p. Józefa Henelta, jako wotum lotników polskich. Na nabożeństwo związane z tą uroczystością ściągnęły tłumy ludzi. Błękitne mundury lotnicze wypełniały nawę olbrzymiego kościoła. Obecny był także pan prezydent, wódz naczelny i premier oraz kilku innych członków rządu i ambasador Rzeczypospolitej w Londynie. Kazanie od ołtarza wygłosił ksiądz biskup Gawlina, po czym przemawiał po angielsku do zebranych ksiądz kanonik Howlett. Związek Ziem Północno-Wschodnich przyczynił się wydatnie do zorganizowania tej uroczystości, a autor niniejszego sprawozdania napisał okolicznościowy utwór, który niech mi będzie wolno tu powtórzyć:
Lotnicy polscy walczą z Niemcami od pierwszego dnia tej wojny. Tu, w Wielkiej Brytanii, w piątym roku walk ufundowali tablicę ku czci Matki Ostrobramskiej i wyjednali zawieszenie jej w katolickiej Katedrze Westminsterskiej dnia 15 marca 1944 roku. Wśród lotników dużo jest wilnian, a ci, którzy z Wilna nie pochodzą, kochają to miasto i wszyscy modlili się kiedyś w wąskiej uliczce przed obrazem Panienki Ostrobramskiej. I dziś, w chwili dla Wilna i dla Polski całej tak groźnej, chcą się znów do Niej pomodlić i Jej błaganiom los swój, ukochanego miasta i Polski polecić: Panno święta a litościwa, Opiekunko nasza. Odpędzałaś swymi gładkimi rączkami od miasta ogień, mór i wojny, lud zawodził u stóp Twoich, gdy miasto nawiedzały pożary wielkie, choroby okropne lub gorsze od pożarów i chorób najazdy nieprzyjacielskie. Tyś patrzała na cierpienia ludu naszego, który wierzył w Ciebie i nie odstępował od Ciebie, a więc nie odstąpisz i Ty od niego dziś, gdy zdaje się, że nad katolickim i polskim Wilnem zawisło wieko półotwartej trumny. O pocieszycielko niespokojnych, wiaro niewierzących, nadziejo stroskanych, klejnocie miłujących. Odwróć od miasta naszego niebezpieczeństwa groźne, spraw, aby spokorniały gwałt i chciwość, aby się zawstydziły zdrada i egoizm. Daruj nam winy nasze, pamiętaj na krew przelaną i na śmierć kolegów naszych. Ich imieniem błagamy Cię, nie opuszczaj nas. Daj nam w Wilnie wysłuchać dzwonów kościelnych, przywróć miastu uśmiech i słodycz wolności, usłysz nas i błogosław tęsknotom naszym.
Curious
Słonie w składzie porcelany
Rzeczywistość niemiecka jest tragiczna. Na froncie wschodnim wojska niemieckie od szeregu miesięcy znajdują się w odwrocie. Choć planowy i krwawy dla nieprzyjaciela, jest to przecież odwrót grzebiący bezpowrotnie rozbudzone wśród Niemców nadzieje na opanowanie niezmierzonych obszarów państwa sowieckiego. Bombardowania alianckie przybierają stale na sile, dając Niemcom zaledwie przedsmak tego, co nastąpi w najbliższej przyszłości. Miliony Niemców znajdują się w ustawicznym ruchu. Fale ewakuowanych przenoszą się z zachodu na południe, z południa na wschód, a końca tych wędrówek nie widać. Miliony Niemców, którzy stracili dach nad głową i cały swój dobytek, żyją w świadomości, że są to straty bezpowrotne. Część przemysłu niemieckiego leży w gruzach. Widmo klęski w dzień i w nocy zagląda w oczy każdemu Niemcowi.
Na zewnątrz jeszcze wszystkiego tego nie widać. Trzyma ten naród twardą i bezwzględną ręką Himmler w karbach żelaznej dyscypliny, a najgenialniejszy z współczesnych propagandzistów Goebbels – jak pisze prasa angielska: „the most interesting of the Nazi leaders” – kreśląc przed narodem niemieckim realistyczne widmo rzeczywistości niemieckiej w razie klęsk, wprowadza naród w trans ciągłej gotowości do walki do ostateczności – na śmierć i życie. Ułatwia mu te manewry lekceważony przez wrogów Niemiec mistyczny podkład filozofii nacjonalsocjalistycznej, który w milionach Niemców zakorzenił wiarę, iż Hitler jest prorokiem, który prowadzi swój naród do wypełnienia jego misji nie tylko przez zwycięstwa, lecz także przez cierpienia i klęski.
Nie wszyscy w Niemczech tak wierzą. Olbrzymia część narodu niemieckiego ma pełną świadomość tragicznej rzeczywistości, z której nie ma wyjścia, świadomość tę mają również cyniczni w swym realizmie wodzowie nacjonalsocjalizmu. Spoglądając wstecz, widzą też niewątpliwie za sobą długą listę popełnionych przez Trzecią Rzeszę zbrodni i błędów politycznych. Na pierwszym miejscu tej listy znajduje się Polska.
Brutalna żądza panowania zaprowadziła Niemcy współczesne w sprawie polskiej do punktu, od którego zaczyna się obłęd. Hitler postanowił zlikwidować naród polski. Idąc za przykładem sowieckim, postanowili Niemcy zniszczyć bez reszty kierownictwo duchowe narodu, a masy Polaków przekształcić w niewolników, ulokowanych przejściowo w rezerwacie siły roboczej dla Wielkiej Rzeszy, zwanym Gubernatorstwem. Kokietując równocześnie mirażem współpracy z Niemcami w „Nowym Ładzie” wszystkie narody