W DZIEŃ. Humorystyczna prawda. СтаВл Зосимов Премудрословски. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: СтаВл Зосимов Премудрословски
Издательство: Издательские решения
Серия:
Жанр произведения: Приключения: прочее
Год издания: 0
isbn: 9785005086426
Скачать книгу
Borusya usiłowała go ugryźć w piętę, tylko rękojeść osiemnastowiecznego mini-miecza wystającego z niklu przeszkadzającego niezrównany chwyt. Odległość była niewielka, a towarzysz już krzyczał o pomoc i tylko ostre zakręty, pomagał mu uchylać się i uciekać, na co wskazywał tłum Azjatów cygańskich i gapiów ludowych-sąsiadów, którzy patrzyli za ogrodzeniem. Tadżyckie i cygańskie matki ściągnęły dzieci z ogrodzenia, ale nie oderwały się, chcąc obejrzeć thriller na żywo: «zemsta i egzekucja mamuta Borusi nad myśliwcem armii rosyjskiej». Byłoby tragiczne, gdyby nie stos urobku z obornika na końcu ogrodu, ale w nim znajdują się widły przyklejające widły, którymi mieszkańcy rosyjskich wiosek chowają siano w stosach. Złapali ich, zręcznie, wojownik, i w jednej chwili wszystko potoczyło się inaczej lub odwrotnie: mamuta świnia Walka uciekała, a kolega wojownik szturchnął jej tłuste boki, zgodnie z łodygą, i tak profesjonalnie szybko i taktownie, jakby był na taktycznym egzaminie, nie trzyma widelców, ale karabin szturmowy Kałasznikowa z nożem bagnetowym. I nawet publiczność wspierała wojownika oklaskami, wychwalając i brawo nadchodzącego zwycięstwa homo sapiens, zwykłych rosyjskich żołnierzy – nad naturą, rozumem nad umysłem, w wyniku czego świnia nie mogła znieść ataku i padła martwa, tuż przed drzwiami do domu, na progu którego był kudłaty trzymając szalik w jednej ręce i rzucając sekundę za jej dolną część pleców, płacząca babcia Yad-Vig. Towarzysz wykonał ostatni tyk w zwłoki świni i widły, przebijając martwe ciało zwierzęcia, kołysząc się jak struny kontrabasu, grzechotając.

      – Cóż, babciu, towarzysz Spartak zaczął heroicznie. – gotowe, wlać i nakryć do stołu!!!

      Babcia wyciągnęła z tyłu wałek do ciasta, który toczy ciasto na pierogi i pizzę, a mata uderzyła go w czaszkę. Rozległo się tępe dzwonienie i nasza dwójka ledwie od niej uciekła. Rzuciła też na nas bruk, dziesięć do pięciu kilogramów. I wszyscy gapie podeszli do niej i wyruszyli, aby nas dogonić, ale nie dogonili, ale bolały plecy pleców. Babcia Yad-Vig, a następnie napisała skargę do dowódcy pułku, na co dali mi dziesięć dni, i towarzysz – uderzyli batalion dyscyplinarny na dwa lata, gdzie dzwonił od dzwonka do dzwonu, czyścił gówno w miejscowym chlewie, ręcznie…

      uwaga 3

      Chrapanie w toalecie

      To było tak: za stacją metra wielkiego dowódcy, Saint i just Sashki, w strefie grosza szkodliwego alimentów, znajdowała się bio toaleta z trzech kabin połączonych jednym łańcuchem, ograniczona jednym celem, dwa z nich służyły jako działająca toaleta, w której mieszkańcy St. Petersburg, a trzecim było biuro operatora i kasjera, w jednej osobie, która zbierała pieniądze za usługę dostarczania gówna.

      Ludzie stali w szeregu, wybiegając w oczekiwaniu na wszystkie miejsca startowe. A w przerwach między gośćmi przetarłem pieniądze i przylutowałem za jej pieniądze grubą ciotkę, która zajmuje stanowisko operatora i kasjera tych biopalet, Klavdia Filippovna Undershram, dziedziczna Leningrad w piątym pokoleniu. Nie od razu uległa mojej rażąco przeklinającej perswazji, chcę zauważyć, że w tym czasie się nie wyraziłam i rozmawiałam z nim. Ale wynik był na twarzy. Twarz podwoiła się. To był miły wieczór. I już liczba ludzi spadła. Ja, nie myśląc o wytrzymałości ciała cioci, postanowiłem rzucić w niewielki sposób. Ponadto miałem swobodę użytkowania. Kiedy wszedłem do bezpłatnego biosortu, czułem się tak samo jak ciocia. Zjedzone jedzenie umieściło mnie w toalecie. Potem oszołomiłem się, potem nastąpiły rozmowy z kosmitami, a następnie erupcja resztek przewodu żołądkowego na ścianach, przez usta i sen, słodki sen bez snów. W tym czasie Claudia Filippovna Undershram obudziła się od zatrucia alkoholowego, wyrażonego w suchości w ustach i gardle, czyli spragnionym, popijała płyn i, w pośpiechu i w obawie o zmierzchu, jako przyczynę spóźnienia się do domu. Nagle wstała i zamknęła się na kłódkach, wszystkich suchych szafach i mnie, śpiąc w środku, w tym uciekając…

      Potem była noc pełna pomruków koników polnych i dżentelmenów z różnych środowisk, którzy nie dotarli do metra, śpiąc na ławkach. Obserwując czujność, trzech funkcjonariuszy organów ścigania w mundurze, na samochodzie służbowym, marki Zhiguli z niebieskimi cyframi i napisem na bokach MILITION, policja nie została jeszcze wynaleziona w Rosji, pojechali zbadać ciemną stronę. Po upewnieniu się, że wszystko jest zgodne z prawem i nikt nie może wziąć pozostawionych pieniędzy, ustawili swoje pojazdy równolegle do siebie, wokół nieruchomości, w tym biosorti… Dwa z karabinami maszynowymi, pałkami, kanistrami gazowymi, butami i czapkami wyszły i ruszyły w stronę straganów azjatyckich handlarzy «shawarma», pod kontrolą obywateli Federacji Rosyjskiej, z narodowością Marokańczyków, którzy nawet nie rozumieli głównie rosyjskiego, ale byli obywatelami, i to było w kiosku z napisem «GAY SHAURMA FOR PUTIN AND TRUMP». Dlaczego tak się nazywało, zapewne tłumacze mieli zapewne humor. Kierowca z pistoletem, stał w sterach samochodu i nagle?!

      Ja, praworządny nie-obywatel Federacji Rosyjskiej, jestem Rosjaninem według narodowości. Przybyłem z ZSRR, Republiki Kazachstanu, gdzie bili mnie przez całe dzieciństwo, ponieważ byłem tylko Rosjaninem. Jednak gdy dorosłem, już je pokonałem. Ale to już inna historia i teraz wracam do fabuły: ja, praworządny nie-obywatel Federacji Rosyjskiej, według narodowości – rosyjski, honorowy skazaniec, major FSB, emeryt, osoba niepełnosprawna i wszystko to w połączeniu, zwłaszcza że wiedziałem o tym zaocznie, ani tam, gdzie go nie było, nagle obudził się z wstrząsającego chrapania z sąsiedniej kabiny i, mówiąc ściślej, czułem wokół siebie zamknięty, nocny, kwadratowy pokój i sufit. Czułem wszystko i nie pamiętałem lub nie rozumiałem, gdzie jestem? Ściany tak miażdżyły mój umysł. Postanowiłem wejść na «małą scenę», gdzie wcześniej siedziałem, a moja noga wpadła do dziury i tam wszystko jest jak w zatoce. Krzyczałem i obudziłem się z rytmicznym chrapaniem, marząc o córce generała, towarzyszu sierżanta i kierowcy na pół etatu. Był przerażony, a nawet wzdrygnął się jak Cygan, miażdżąc klatkę piersiową, ale natychmiast docenił sytuację, ale nie wierzył w ducha. Ja, bez umiejętności, przeklinałem o pomoc, próbując wydobyć przynajmniej jakąś dziurę w otaczającej jedną ze ścian, ale moja praca była bezużyteczna, a chrapanie nie ustało.

      W tym czasie, po drugiej stronie toalety, inny kierowca rydwanu, sierżant wezwał już posiłki, a dwóch, nie spodziewając się arabskiego jedzenia z ciasta i kurczaka, kotów i psów kupionych za darmo, biegło już z pomocą kolegi i grupie.

      Słyszałem głosy po drugiej stronie kabiny, ale to nie pomogło zmniejszyć bólu głowy kaca.

      – Kto tu jest? – zapytał jeden z nich.

      – Oto jestem i kim jesteś? Zapytałem

      – ja? teraz wiesz…

      – Przełam zamek!! – zapytałem drugiego i nie było to trudne z lufą automatycznej maszyny. Drzwi się otworzyły. Przede mną stało trzech zdumionych nieletnich, jeden, nawiasem mówiąc, ze skrzyżowanymi oczami, w mundurze podobnym do gliniarza. Potem zabrali mnie na najbliższy posterunek policji, a chrapanie w toalecie nigdy nie ustąpiło.

      Strażnik długo zastanawiał się, jak podać w raporcie przyczynę zatrzymania na służbie. I stwierdził, co następuje:

      «… Zatrzymany, próbując okraść zawartość toalety biologicznej od wewnątrz, ukrywając się przed sprawiedliwością za pomocą kłódki, od zewnątrz».

      Wszyscy dobrze się bawili, zwłaszcza, że poprzedni zatrzymany, który był zmuszony posprzątać jakieś biuro, próbował uciec i utknął na szczycie między ościeżnicą okna sufitowego a wystającymi żebrami XVIII-wiecznej siatki kutej. Strażacy nazywani byli, a ściślej, bojownikami z ogniem, a strażacy to ci, którzy go podpalili. Niestety Ministerstwo ds. Zagrożeń nie zostało jeszcze wynalezione. Zapytali go:

      – Z czym