Makbet. William Shakespeare. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: William Shakespeare
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Языкознание
Год издания: 0
isbn: 9788379035410
Скачать книгу
się rozrosło.

      Szlachetny Banko, tyś nie mniej położył

      Zasług i nie mniej też będzie wiadomym,

      Żeś je położył. Pójdź, niech cię przycisnę

      Do mego serca.

      BANKO

      Będęli na takim

      Rósł gruncie, żniwo twoim będzie, królu.

      DUNKAN

      Obecna moja radość w pełni swojej

      Nie zapomina o troskach. Synowie,

      Krewni, tanowie i wy zgoła wszyscy,

      Którzy najbliżej nas stoicie, wiedzcie,

      Żeśmy koronę naszą zamierzyli

      Zdać najstarszemu z synów, Malkolmowi,

      Który się odtąd księciem Kumberlandu

      Nazywać będzie. Nie on jednak tylko

      Sam jeden nową ma otrzymać godność;

      Znaki szlachectwa jako gwiazdy błyszczeć

      Będą na wszystkich, którzy tego warci.

      Terazże dalej do Inverness! Sprawcie,

      Bym wam i nadal był obowiązany.

      MAKBET

      Starać się o to będziem. Sam pośpieszę

      Ucieszyć ucho mojej żony wieścią

      O bliskim władcy naszego przybyciu.

      Wybaczy wasza królewska mość przeto,

      Ze się oddalę.

      DUNKAN

      Kochany Kawdorze!

      MAKBET

      do siebie

      Książę Kumberland! Trzeba mi usunąć

      Z drogi ten szkopuł, inaczej bym runąć

      Musiał w pochodzie. Gwiazdy, skryjcie światło,

      Czystych swych blasków nie rzucajcie na tło

      Mych czarnych myśli; nie pozwólcie oku

      Napotkać dłoni ukrytej w pomroku,

      Aby się mogło przy spełnieniu zatrzeć

      To, na co strach mam po spełnieniu patrzeć.

      wychodzi

      DUNKAN

      W istocie dzielny to człowiek, mój Banku,

      Nie mogę się dość jego zaletami

      I oddawaniem mu pochwał nasycić:

      To bankiet dla mnie. Udajmyż się za nim

      Tam, gdzie nas jego troskliwość uprzedza.

      Nieporównany to skarb taki krewny.

      Odgłos trąb. Wychodzą.

      Scena V

      Inverness. Pokój w zamku Makbeta. Wchodzi LADY MAKBET, czytając list.

      LADY MAKBET

      „Spotkałem je w dniu zwycięstwa i przekonałem się najdowodniej,

      że ich wiedza przechodzi zakres śmiertelnej natury.

      Kiedy, pałając chęcią dowiedzenia się czegoś więcej,

      miałem im dalsze czynić pytania, rozpłynęły się w powietrzu i znikły.

      Jeszczem stał odurzony tym trafem, gdy wtem nadeszli posłowie od króla,

      powitali mię tanem Kawdoru,

      którym to tytułem pozdrowiły mię były przed chwilą owe tajemnicze zjawiska,

      przekazując mi zarazem na później świetniejszy tytuł wyrazami:

      «Cześć ci, przyszły królu!» Uznałem za stosowne uwiadomić cię o tym,

      droga wielkości mojej uczestniczko, abyś przez nieświadomość,

      jaka ci przyszłość jest zapowiedziana,

      nie straciła należnego udziału w wynikającej stąd radości.

      Weź to do serca i bądź zdrowa”.

      Glamisu tanem jesteś i Kawdoru,

      I będziesz, czym ci, że będziesz, wróżono;

      Boję się tylko, czy twoja natura,

      Zaprawna mlekiem dobroci, obierze

      Najkrótszą drogę ku temu. Znam ciebie,

      Rad byś być wielkim, nie wolnyś od dumy,

      Ale uczciwie chciałbyś cel jej posiąść;

      Wyniosłość chciałbyś zgodzić ze świętością;

      Nieprawo grać byś nie chciał, a jednakże

      Pragnąłbyś krzywo wygrać. O Glamisie!

      Chciałbyś pozyskać to, coc głośno woła:

      „Uczyń tak! chceszli mieć to, czego pragniesz”,

      A czego lękasz się dokonać bardziej,

      Niż pragniesz, aby nie było spełnionym.

      Spiesz się, przybywaj, abym duch mój mogła

      Przelać w twe ucho i ust mych potęgą

      Rozwiać to wszystko, co od twojej głowy

      Oddala krąg ów złoty, którym, widno,

      Sam los i wpływy tajemniczych potęg

      Postanowiły cię uwieńczyć. Cóż tam?

      Wchodzi SŁUGA.

      SŁUGA

      Król na noc będzie tu.

      LADY MAKBET

      Szalony jesteś.

      Nie jestże z nim twój pan? Gdyby tak było,

      Byłby mię o tym uwiadomił.

      SŁUGA

      Wybacz,

      Dostojna lady, szczerą mówię prawdę –

      Nasz tan przybędzie lada chwila: jeden

      Nadworny luzak przyniósł tę wiadomość,

      Tak zadyszany, że mu tchu nie stało

      Do wymówienia jej.

      LADY MAKBET

      Niechaj mu dadzą

      Wszelkie wygody. Wielką wieść zwiastuje:

      Nie dziw, że stracił dech.

      Wychodzi SŁUGA.

      Ochrypł kruk nawet,

      Który fatalne przybycie Dunkana

      Do mych bram, kracząc, obwieszcza. Przybądźcie,

      Przybądźcie, o wy duchy, karmiciele

      Zabójczych myśli, z płci mej mię wyzujcie

      I napełnijcie mię od stóp do głowy

      Nieubłaganym okrucieństwem! Zgęśćcie

      Krew w moich żyłach: zatamujcie wszelki

      W mym łonie przystęp wyrzutom sumienia,

      By żaden poszept natury nie zdołał

      Wielkiego mego przedsięwzięcia zachwiać

      Ni stanąć w poprzek między mną a skutkiem!

      Zbliżcie się do mych piersi, przeistoczcie

      W żółć moje mleko, o wy, śmierć niosące

      Potęgi, które