W domu państwa Everissów narastał niepokój wynikający z czegoś zupełnie innego. Oto 13-letni Freddie, wczoraj jeszcze dziecko przecież, postanowił zostać mężczyzną, rzucić szkołę i zacząć zarabiać pieniądze. Uznał, że tylko tak nadąży za coraz szybciej pędzącą Wielką Brytanią, gdyż nawet tutaj, z dala od wielkiego Londynu, gdzie bracia Lumière właśnie wyświetlali swoje pierwsze filmy na Leicester Square, też można było zrobić karierę.
Rok 1896 miał być obietnicą czegoś nowego, lepszego, a cztery szylingi wypłaty za bycie chłopcem na posyłki w klubie piłkarskim West Bromwich Albion – początkiem większego planu. Fred przemierzał ulice miasta pełen wiary, pogwizdując popularną melodię Auld Lang Syne, nie czując powiewu zimnego powietrza. Uliczni sprzedawcy krzyczeli na cały głos: „Nowość, całkowita nowość, Daily Mail! Daily Mail, nowa gazeta, kupujcie Daily Mail! Najlepsze wiadomości sportowe i nie tylko, Daily Mail!”.
Trzynastoletni Fred Everiss wierzył, że dla kogoś, kto kocha sport, praca w klubie, który kilka lat temu zdobył Puchar Anglii, był jednym z założycieli ligi piłkarskiej, a przy okazji wciąż się rozwijał, to wielka szansa. Z pewnością dużo większa niż malowanie ścian, którym parał się okazjonalnie.
Siedziba West Bromwich Albion mieściła się na Stoney Lane, ale już wkrótce planowano przeniesienie jej na The Hawthorns. Fred był na Stoney Lane w dniu, kiedy piłkarze WBA pokonali lokalnego rywala, Wolverhampton Wanderers 1:0 w Pucharze Anglii. Głowa chłopca zlała się w całość z blisko 21 tysiącami innych głów, wspólnie ustanawiających rekord frekwencji. Był przekonany, że musi być jeszcze bliżej futbolu.
Wziął głęboki oddech i popchnął drzwi wiodące do pomieszczeń klubowych, jakby wchodził do jakiegoś innego wymiaru. Czuł, że dzieje się coś bardzo ważnego, chociaż nie potrafił sobie tego wytłumaczyć.
Pierwsza wzmianka, jaką udało mi się znaleźć na temat Freda Everissa w archiwum brytyjskiej prasy, pochodzi z „Worcestershire Chronicle”: „Pan Fred Everiss, sekretarz i menedżer Albionu, liczy sobie tylko 20 lat i musi być najmłodszym menedżerem w First Division”. W „Sunderland Daily Echo” z 1903 roku, gdzie jego nazwisko pojawia się po raz drugi, niemal pół strony zajmują informacje o West Bromwich Albion, a zamieszczony w artykule opis klubowej rzeczywistości opatrzono rysunkami.
Fred Everiss w istocie stawił się do pracy w WBA w 1896 roku. Po sześciu latach spędzonych na mniej istotnych stanowiskach otrzymał posadę sekretarza. Choć technicznie oznaczało to, że to nie on sam wystawiał skład, miał bezpośredni wpływ na trenerów, metody treningowe, taktykę czy transfery.
Znalazłem jego wypowiedź z 1935 roku. „Mój zarząd byłby w szoku, gdybym poprosił ich o 1000 funtów na nowego piłkarza” – stwierdził wówczas, a trzeba podkreślić, że trzy dekady wcześniej Sunderland zapłacił taką sumę Middlesbrough za Alfa Commona.
To jednak wyróżniało Everissa spośród innych menedżerów. Stawiał na lokalnych chłopaków, jakby chciał dać wszystkim do zrozumienia, że skoro on sam dostał szansę poważnej pracy w bardzo młodym wieku, to tym bardziej mogą ją otrzymać piłkarze. Kiedy w 1902 roku obejmował drużynę, miał 20 lat. W klubie przeczuwano, że świeże oko i głód nauki mogą sprawić, że pod wodzą Everissa WBA będzie się rozwijać. Fred potrafił wprowadzić nowoczesne metody treningowe. Jednym z jego małych sukcesów było nauczenie piłkarzy zmian pozycji na boisku. Uważał, że to pomoże im uzyskać większą wszechstronność, a w efekcie pozwoli zaskakiwać rywali podczas meczów ligowych.
W 1920 roku młoda drużyna WBA sięgnęła po mistrzostwo Anglii. To jedyny tytuł w historii klubu. W czasach rządów Everissa ekipa z West Midlands zdobyła jeszcze Puchar Anglii w 1931 roku. „Fred Everiss podniósł renomę i godność klubu, którego przywiązanie do ducha sportu jest sławione wszędzie tam, gdzie gra się w piłkę” – napisano w „Daily Mirror” w 1949 roku.
Rok wcześniej Everiss – już jako legenda WBA – przeszedł na emeryturę, ale tylko częściowo, bo była to rezygnacja ze stanowiska określanego na Wyspach Brytyjskich mianem secretary-manager (coś w rodzaju połączenia obowiązków administracyjnych z zarządzaniem drużyną). Everiss miał nadal pracować dla West Bromu, tym razem jako dyrektor, jednak trzy lata później zmarł. Miłością do The Baggies tak zaraził swojego syna, Alana, że ten związany był z klubem z The Hawthorns przez 66 lat! Odgrywał w nim role sprzedawcy, asystenta sekretarza, sekretarza, a wreszcie dyrektora. Rodzina Everissów oddała swoje serce założonemu 140 lat temu klubowi. Ojciec i syn związani byli z klubem przez długie lata.
11 maja 1931 roku WBA na The The Hawthorns ze zdobytym miesiąc wcześniej Pucharem Anglii. Drugi od lewej nasz bohater, a w jasnej jesionce i czarnym meloniku późniejszy król Edward VIII (wtedy jeszcze jako książę Walii).
Kiedy zaczynał pracę, Fred Everiss był odpowiedzialny za programy meczowe. Pisał do nich teksty, redagował je, pełnił obowiązki sprzedawcy. We wszystkim był niezwykle sumienny, co szybko zauważyli jego przełożeni. Kiedy więc Frank Heavan zrezygnował z posady menedżera, zatrudnienie młokosa okazało się strzałem w dziesiątkę. Na The Hawthorns stał się kultową postacią. Fani go uwielbiali.
Trudno się dziwić. Kiedy nadeszła wojna, dbał o to, by klub dalej funkcjonował. Właściwie prowadził go solo, pełnił nawet funkcję stróża nocnego. Wcześniej też nie miał łatwego życia. Zaraz po tym, jak przejął rządy, rozpadł się zarząd WBA, a jedna z trybun stadionu spłonęła. Everiss niezwykle umiejętnie zarządzał sytuacjami kryzysowymi, myśląc równolegle o rozwoju drużyny. W 1927 roku wszedł do Związku Sekretarzy i Menedżerów Ligi Piłkarskiej, tworu, którego odpowiednikiem jest dzisiaj Związek Menedżerów Ligowych (LMA). Członkiem tego stowarzyszenia był do dnia, w którym zdecydował się na zostanie prezesem klubu.
W książce Neila Cartera zatytułowanej The Football Manager: A History znalazłem taki fragment: „Fred Everiss również nie był piłkarzem i opuścił szkołę w wieku 13 lat, w 1895 roku. Początkowo pracował jako malarz, potem chłopiec na posyłki u drukarza, zanim dołączył do West Bromwich Albion jako goniec za cztery szylingi tygodniowo w 1896 roku i miał zaledwie 20 lat, gdy został sekretarzem klubu. Jak Herbert Chapman [legendarny menedżer Arsenalu – przyp. PR] Everiss pracował w miejscowej fabryce zbrojeniowej – John’s Spencer w Wednesbury – podczas I wojny światowej, gdzie został zatrudniony przy produkcji pocisków artyleryjskich”.
Przełomowy dla Everissa był rok 1910. Po ugaszeniu kilku pożarów – w tym jednego, wspomnianego wyżej, dosłownie – drużyna wreszcie zaczęła grać na miarę oczekiwań. Zwyciężyła w Division Two, a rok później dotarła do finału Pucharu Anglii. Everiss nie ustawał w poszukiwaniach dobrych piłkarzy mogących wzmocnić drużynę i cały czas dbał o zrównoważony budżet klubu. Oto ogłoszenie, jakie znalazłem w „Athletic News”, z poniedziałku, 9 maja 1910 roku: „West Bromwich Albion zatrudni piłkarzy, tylko pierwszego sortu, na wszystkie pozycje, w następnym sezonie. Fred Everiss, The Hawthorns, West Bromwich”. Jego metody były skuteczne. Mistrzostwo Anglii z 1920 roku pozostaje do dziś największym osiągnięciem w historii WBA, niedoścignionym marzeniem fanów The Baggies, których ukochana drużyna spadła z Premier League w na koniec sezonu 2017/18.
Everiss poświęcił łącznie 55 lat życia jednemu klubowi. Patrząc jednak na tę bez wątpienia romantyczną historię, można powiedzieć, że było warto. Zostawił po sobie fantastyczne wspomnienia. W serwisie aukcyjnym ebay.com niedawno ktoś kupił za 1400 funtów 24-gramowy medal z 15-karatowego złota, który Everiss otrzymał za długą i wierną służbę West Bromowi. Nawet dziś można nabyć kartę z autografem byłego bossa West Bromwich Albion, podpisaną „Fred Everiss. Manager”. Kosztuje blisko 100 funtów. Na początku