Zapiski z królestwa. Przemysław Rudzki. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Przemysław Rudzki
Издательство: PDW
Серия: Biblioteka Przeglądu Sportowego
Жанр произведения: Документальная литература
Год издания: 0
isbn: 9788380918184
Скачать книгу
a zapuścił korzenie na zawsze. Niedawno uhonorowano go nagrodą „Freedom of Carlisle”, przeznaczoną dla wyjątkowo zasłużonych ludzi. Ale to nie ona ucieszyła go najbardziej. Kiedy zrobiło się głośno o odznaczeniu dla starszego pana, niejaka Isobel Moffat przypomniała sobie, że w latach 60. ubiegłego wieku pożyczyła od Broadisa koszulkę na jakiś mecz charytatywny. Pani Isobel przez całe lata trzymała na strychu niezwykle cenny dla Ivora przedmiot i teraz postanowiła mu go oddać. Broadis założył tę koszulkę w czasie meczu Anglia – Szkocja na Wembley w 1953 roku i tylko jej było brak w jego kolekcji trykotów z numerem 8. O sprawie informował serwis BBC.

      Mimo 14 spotkań w barwach narodowych za najlepsze lata swojej kariery Broadis uznaje te spędzone w szkockim klubie Queen of South. Był już wtedy doświadczonym graczem u schyłku przygody z piłką i cieszył się po prostu futbolem. Szczególnie w Boxing Day w 1959 roku, kiedy strzelił cztery gole w meczu przeciwko Queen’s Park. Jego zespół tamtego dnia grał tak, jak Węgrzy przeciwko Anglii, zwyciężając 7:1. Bramkę pocieszenia dla rywali zdobył młody napastnik. Nazywał się Alex Ferguson.

      10

      Jak West Bromwich Albion sprzedał wielki talent do Realu i dlaczego to nie było życie jak w Madrycie

      Był doskonałym tancerzem, ubierał się jak gwiazda muzyki soul, jako drugi czarnoskóry piłkarz w historii zagrał w młodzieżowej reprezentacji Anglii. Inteligentny, przystojny, a na boisku szybki jak diabli. Współtwórca najefektowniejszej ofensywy West Bromwich Albion. Pierwszy Anglik, który trafił do Realu Madryt. Jego życie było zdecydowanie za krótkie, ale wystarczająco bogate, by dziś pomnik Lauriego Cunninghama stał przed Brisbane Road, stadionem Leytonu Orient, tam, gdzie świat po raz pierwszy o nim usłyszał.

      Drzwi lodówki trzasnęły z łoskotem. Wiedziała, co stanie się za kilka sekund. Charakterystyczny syk ulatującego gazu z otwieranej butelki piwa, a potem głuche jęknięcie starego fotela, w który opadnie jej ojciec. Ten rytuał jej nie przeszkadzał. Wiedziała, że tato ciężko haruje, i choć nie poświęcał jej tyle uwagi, ile by chciała, potrafiła mu wszystko wybaczyć. O czym mieli rozmawiać? O futbolu? Jej to w ogóle nie interesowało.

      Pan Brown lubił pogadać z telewizorem. „Gnój, jeden i drugi!” – wyklinał debatujących polityków. Pomyślała więc, że już lepiej, kiedy ogląda piłkę nożną. Sprawozdawca sportowy mówił właśnie coś o Brianie Cloughie, zwolnionym po czterdziestu czterech dniach z posady menedżera Leeds United, mistrza Anglii, który słabo zaczął sezon.

      Włożyła buty i zerknęła do salonu.

      – Wychodzę – rzuciła i w tym momencie jej oczy otworzyły się szeroko.

      Trener ulubionej drużyny ojca, Leytonu Orient, właśnie wprowadzał na boisko rezerwowego. Znała przecież tego chłopaka, ale nie miała pojęcia, że to piłkarz. Nie wspominał o tym, choć spotykali się od jakiegoś czasu. Tańczyli też razem w konkursach.

      – To Laurie Cunningham – powiedział do niej tata, pociągając łyk piwa.

      Znała go jednak pod innym imieniem: Paul. I wcale go nie wymyślił, choć teraz tego nie wiedziała. Poczuła się dziwnie.

      Laurie Paul Cunningham w wieku 16 lat debiutował w barwach Leytonu Orient. Chłopak, którego wcześniej skreślił Arsenal, szukał nowej drogi w życiu. Futbol miał ponownie pokochać właśnie tutaj, a dorabiał jako tancerz. Kiedy oglądałem film dokumentalny First Among Equals – The Laurie Cunningham Story z 2013 roku, zobaczyłem, jak taniec w niesamowity sposób przełożył się na jego poczynania boiskowe. Wyglądał jak baletmistrz wśród drwali. Lekki jak piórko, unosił się nad murawą. Od debiutu począwszy.

      Turnieje taneczne, które wygrywał ze wspomnianą dziewczyną – Nikki Brown, dawały mu – oprócz satysfakcji – pieniądze, jakże potrzebne na… kary finansowe nakładane przez klub na młokosa. Tak przynajmniej głosiła legenda miejska, a jej obalanie znacznie zubożyłoby całą historię.

      Mogło to być prawdą, wszak często zdarzało mu się zaspać na trening. George Petchey, jego mentor i menedżer z Leytonu Orient, martwił się o Lauriego. To nie były łatwe czasy dla czarnoskórych graczy. Obelgi, banany lecące z trybun (kiedyś ich naręcze Cunningham dał sędziemu liniowemu), gigantyczna eskalacja rasizmu na trybunach i młody wiek zawodnika sprawiały, że obdarzony dobrym sercem Petchey chciał uchronić go przed całym tym złem. Ale to było niemożliwe ze względu na nastroje społeczne i aprobatę dla tego rodzaju zachowań.

      Trzy lata spędzone w Leytonie Orient sprawiły, że Cunningham zyskał odpowiednią chwałę w Anglii. Petchey nie miał zresztą wątpliwości. Od samego początku widział w tym zawodniku gigantyczny potencjał. Wiedział również, że kwestią czasu będą zakusy innych, bogatszych klubów.

      West Brom zapłacił blisko 100 tysięcy funtów. O Cunninghamie zrobiło się bardzo głośno. Jego kariera pędziła z zawrotną prędkością, a kwota zainwestowana przez The Baggies w młodego chłopaka błyskawicznie zwróciła się z nawiązką. Laurie trafił później do Realu Madryt za blisko milion funtów. Zanim to jednak nastąpiło, zyskał wielki podziw kibiców Albionu.

      The Three Degrees były dziewczynami z Filadelfii, które potrafiły świetnie śpiewać. Choć przez lata tę grupę wokalną tworzyło 15 kobiet, to na scenie zawsze występowało trio, zmieniały się jedynie personalia. Zespół był bardzo popularny w Wielkiej Brytanii na przełomie lat 70. i 80. Dziewczyny przyleciały zresztą do Anglii i wzięły udział w sesji zdjęciowej z piłkarzami West Bromwich Albion. Wielkie kołnierze, białe futra, dzwony, funkowy styl – idealnie pasowało to do linii melodycznej ofensywy The Baggies.

      „The Three Degrees”. To na cześć tria dziewczyn słynny menedżer piłkarski Ron Atkinson nazwał tak trójkę graczy: Cyrille’a Regisa, Brendona Batsona i Lauriego Cunninghama. Ich futbol był inny, miękki jak dźwięk winylowej płyty, brzmiał jak soul wśród ciężkich bitów angielskiego kick and run. Trzech piłkarzy łamiących stereotypy. Wtedy czarnoskórzy zawodnicy byli rzadkością. West Brom stał się dopiero drugą ekipą w historii angielskiej piłki, która wystawiała w jednym składzie taką trójkę, po West Hamie United, gdzie występowali Clyde Best, Clive Charles i Ade Coker.

      WBA stał się drużyną, na którą kibice innych klubów zerkali z zazdrością. W Anglii kibice często wskazywali go jako „zespół drugiego wyboru”, drugi po tym najbliższym ich sercom. W sezonie 1978/79 piłkarze West Bromwich Albion o mały włos sięgnęliby po mistrzostwo.

      The Three Degrees. Wokalny pierwowzór i futbolowe trio West Bromwich Albion w marcu 1979 roku na The Hawthorns. Od lewej: Laurie Cunningham i Valerie Holiday, Brendon Batson i Helen Scott, oraz Cyrille Regis i Sheilla Ferguson.

      Ich ulubionym sposobem na uciszanie trybun, szczególnie tych agresywnych, jak na stadionie w Millwall – krzyczących „czarnuch” czy „zulu” – było zdobywanie bramek. Milczące sektory stawały się dowodem dobrze wykonanej pracy. Uniesiona w geście triumfu pięść dawała chwilową satysfakcję. I choć spotykały ich ogromne przykrości, jak wówczas, gdy wysiadali z autobusu, a chuligani pluli na nich i naśladowali odgłosy małp, szli do przodu tanecznym krokiem.

      Cunningham i jego kumple z WBA, a potem inni: powołany do seniorskiej reprezentacji Anglii Viv Anderson, Mark Chamberlain ze Stoke City, Vince Hilaire z Crystal Palace, John Barnes z Liverpoolu (wcześniej Watford) – wszyscy oni przebijali twardy mur. Dzielili kibiców. Wielu z nich doceniało kunszt, zwinność, gole i asysty tych zawodników, coraz częściej oklaskując ich, zamiast wygwizdywać.

      Występy, takie jak ten Cunninghama w starciu z Manchesterem United w 1978 roku, kiedy błyskotliwy skrzydłowy wydatnie przyczynił się do zwycięstwa WBA 5:3, sprawiały, że wokół Lauriego robiło się coraz głośniej. Czekały na niego wielki