– To ja – rzucił półgłosem, gdy tamten się zgłosił. – Przekaż klientowi, że zamówienie zostanie zrealizowane, a towar dostarczony według życzenia.
– Zgodnie ze specyfikacją?
– W stu procentach, ja nie odwalam fuszerki. Zapłata w gotówce na miejscu.
– Przekażę. Coś jeszcze? Bo czas mnie goni.
– To wszystko. – Zakończył połączenie i usiadł w fotelu przed telewizorem, z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Na myśl o dodatkowej, niebagatelnej sumie pieniędzy, która trafi w jego ręce, poczuł dreszcz emocji. Ten biznes był dla niego, bez dwóch zdań.
* * *
Od października Adam Chudecki powoli uczył się, jak być mężem, i przygotowywał się do roli ojca. Na początku, gdy dowiedział się, że Marta zaszła w ciążę, wpadł w popłoch. Ją samą ogarnął stan bliski histerii, ponieważ pracowała jako fotomodelka i umierała ze strachu, że przez swój odmienny stan straci życiową szansę i już nigdy nie zdoła wrócić do wykonywania ulubionego zawodu. Oboje byli zdania, że to nie jest właściwy moment, żeby mieć dziecko, ale nic już nie mogli zrobić. Ciąża była faktem i trzeba było się z tym zmierzyć. Dlatego pewnego dnia Adam wrócił z pracy z pierścionkiem i bukietem, a później zaczęło się przedślubne zamieszanie, które wspominał jako najgorszy koszmar. Do dziś nie rozumiał, o co tyle hałasu w związku z trwającą pół godziny ceremonią, dlaczego sukienka ma być ta wymarzona, miejsce wesela jedyne w swoim rodzaju, a ślub w miesiącu z literą „r” w nazwie. Natomiast niewątpliwą korzyścią z zawarcia związku małżeńskiego był prezent, który Chudy dostał od Górskiej i Tomczyka. Dzięki niemu dołączył do elitarnej grupy policyjnej, której członkowie posiadali w pracy własne ekspresy do kawy. Grupy dwuosobowej, do której należeli Agata i on.
Teraz, po kilku godzinach wertowania akt i przeszukiwania bazy danych, Chudy napełnił kubek ulubionym napojem, wcisnął do kieszeni owiniętą folią kanapkę i stanął w drzwiach pokoju Górskiej i Tomczyka. Koleżanka rzuciła mu nieuważne spojrzenie i zdjęła lateksowe rękawiczki.
– Cześć, coś ci pokażę – powiedziała.
Adam zmarszczył brwi. Zwykle na powitanie wymieniali przyjacielskie słowne kuksańce, później robili coś do picia, a następnie przechodzili do spraw służbowych. Zachowanie Agaty było tak nietypowe, że Chudecki od razu zwrócił na nie uwagę i uznał, że coś jest na rzeczy.
– Dostałaś miłosny list od Tomczyka? – zażartował, żeby zorientować się w sytuacji. – Już tęskni?
W odpowiedzi Górska podała mu rękawiczkę i kartkę formatu A4.
– „Kup nową sukienkę, żebyś ładnie wyglądała w trumnie, suko!” – przeczytał na głos i wytrzeszczył oczy. – Co to jest?
– Było w mojej skrzynce – odparła. – To znaczy w skrzynce Sławka.
– Adresowane do ciebie?
– Tak. Co o tym myślisz? – spytała z napięciem w głosie. – Mów wszystko, co przychodzi ci do głowy, chcę wiedzieć, czy masz podobne skojarzenia.
Chudy oparł się pośladkami o brzeg blatu i siorbnął z kubka.
– Przeprowadziłaś się niedawno, wiedzą o tym tylko bliscy, więc nadawca listu musiał cię śledzić. Co więcej, był bardzo blisko ciebie, skoro dowiedział się także, pod jakim numerem mieszkasz. Zatem musiał wejść za tobą do klatki schodowej i widział, z której skrzynki wyjmujesz listy, albo wszedł za tobą na górę i minął cię, udając sąsiada.
– Mogło tak być, ponieważ nie znam jeszcze wszystkich lokatorów – wtrąciła Górska. – Siedzę cały dzień w robocie, a gdy wracam, dla odmiany siedzę w domu albo gdzieś wychodzimy. Poza tym ostatnio jestem jakaś rozproszona. Chyba uwaga mi się stępiła, skoro zdołał, ktokolwiek to jest, tak blisko do mnie podejść.
– No właśnie – podjął wątek Chudy. – Nadawca listu mógł bez obaw kręcić się po klatce.
– Ale skąd wiedział, że jestem tam „nowa”? – Agata odwzorowała w powietrzu znak cudzysłowu.
– Nie wiedział. Pewnie miał w zanadrzu historyjkę, że przyszedł do kogoś w odwiedziny albo coś w tym stylu.
– Jeśli to ktoś, kogo kiedyś spotkałam, nie ryzykowałby konfrontacji twarzą w twarz.
– Zakładasz, że to ktoś znajomy? – zainteresował się Adam.
– Przeszło mi przez myśl. Takiego listu nie wysyła się bez przyczyny. A jeśli ktoś ma powód, zapewne mnie zna. Ktoś wkurzony w zawoalowany sposób grozi mi śmiercią. „Suka” z wykrzyknikiem wskazuje, że ten ktoś ma do mnie żal, delikatnie mówiąc. – Górska oparła łokcie na biurku.
– Co chcesz zrobić? – spytał Adam.
– Zobaczę, czy będzie dalszy ciąg, a na razie będę się uważniej przyglądać krążącym wokół mnie ludziom. – Agata uruchomiła ekspres i wyjęła z szafki kubek. – Słuchaj, przyznasz, że jestem spostrzegawcza.
– Fakt, nie zaprzeczę – zgodził się Chudy i upił solidny łyk kawy.
– Dlaczego, do licha, nie zauważyłam, że ktoś mnie śledzi?
– Nie wiem. – Adam rozwinął folię i ugryzł kawałek pieczywa. – Może porwał cię świąteczny nastrój – dodał z pełnymi ustami. – Żartuję, he, he!
Agata napełniła swój kubek i usiadła za biurkiem.
– Chyba już pora ubrać choinkę, jak myślisz? – zmieniła temat.
– Nie wiem, jak chcesz. Nie w głowie mi drzewko, na razie myślę o dzisiejszym wieczorze. Marta dostała zaproszenie na jakieś przyjęcie i chce, żebyśmy poszli. A wiesz, co ja sądzę o tym plastikowym świecie celebrytów? Dopiero co udało mi się wywinąć od brania ślubu w pomarańczowym garniturze, a teraz znów mam się wygłupiać przed ludźmi, którzy są znani z tego, że są znani?
– Nie możesz odmówić?
– Marta nalega. Twierdzi, że jak się urodzi dziecko, będzie uziemiona przez jakiś czas, więc chce teraz korzystać z życia, póki jest okazja.
– W sumie ma rację – uznała Górska i drgnęła na dźwięk telefonu. – Poczekaj.
Rozmawiała z kimś przez chwilę, a później wcisnęła komórkę do kieszeni i spojrzała na kolegę.
– Muszę wyjść na godzinę.
– To na razie, idę do siebie, papiery czekają. – Adam przewrócił oczami. – Na popołudnie Wolski zwołał naradę.
– Naradę? – zdziwiła się Agata. – Dlaczego ja nic o tym nie wiem?
– Teraz już wiesz.
Chudecki po powrocie do swojego pokoju usiadł znowu przy komputerze i zaczął się głowić, według jakiego klucza zacząć poszukiwania. List, który dostała Górska, zaniepokoił go chyba bardziej niż ją. Adam miał wrażenie, że zbyt spokojnie podeszła do sprawy, a to nie był szantaż, nad którym mogłaby przejść do porządku dziennego. Przekaz nie określał warunków, nie zawierał słów: „jeżeli”, „albo” czy „jak nie, to” i tak dalej, i tak dalej. To była groźba. Zdanie wydrukowane na kartce nie pozostawiało wątpliwości co do zamiarów nadawcy przesyłki. Chudy wiedział, że groźby należy traktować poważnie, nawet jeśli wydawały się śmieszne i głupie. Ważny był kontekst. Gdyby list wysłano na adres komendy, Adam tak bardzo by się nie przejął. Ale wrzucenie koperty do skrzynki w miejscu, gdzie policjantka od niedawna mieszkała, zmieniało