– Nie – roześmiała się dziewczyna. – A może tak. Zależy, ale to nie jest to, co myślisz, po prostu przyda mi się porada kogoś bardziej doświadczonego.
– Dobrze, zadzwoń do mnie jutro od razu po lekcjach – zaproponowała Agata. – Pójdziemy na obiad i pogadamy.
– Okej. – W głosie nastolatki zabrzmiała radość. – Bardzo się cieszę.
– Kinga, na pewno wszystko w porządku?
– Tak, tak, to tylko takie babskie sprawy – zapewniła. – Jutro wszystko ci opowiem.
– W porządku. To do jutra, pa!
Górska odłożyła telefon, spojrzała na ekran telewizora. Właśnie zakończono nadawanie serii reklam i jej oczom ponownie ukazało się wnętrze studia, w którym gościli twórcy reality show.
* * *
Ryszard Urbaniak, reżyser Nowego życia, był w swoim żywiole. Z godną podziwu pewnością siebie wkroczył na scenę telewizyjnej rozrywki, pokonał konkurentów i zamierzał sięgnąć po więcej. Popularność jego programu stanowiła początek niekończącego się pasma sukcesów, co do tego nie miał wątpliwości. Podczas bloku reklamowego mężczyzna słuchał oczarowanej nim gospodyni talk show, a gdy kobieta wyrzucała z siebie z prędkością karabinu słowa zachwytu dla jego znajomości potrzeb współczesnego widza, obserwował kołyszący się przy każdym ruchu ciała pompon jej mikołajowej czapki. W pewnym momencie oczami wyobraźni zobaczył prezenterkę ubraną wyłącznie w to śmieszne nakrycie głowy i ujeżdżającą go niczym renifera. Pobudzony przywołanym obrazem pomyślał, że przy takiej okazji może dałby sobie nałożyć opaskę z rogami, taką samą, jaką niedawno widział we włosach sklepowej ekspedientki.
Blok reklamowy dobiegł końca i gościom w studiu polecono wrócić na miejsca. Urbaniak usiadł na kanapie i popatrzył na prezenterkę, która na dany sygnał ponownie przywitała widownię zgromadzoną przed telewizorami i zadała reżyserowi następne pytanie:
– Co sprawiło, że Nowe życie odniosło tak spektakularny sukces?
Urbaniak wciągnął powietrze do płuc i spojrzał prosto w oko kamery.
– Widzowie polskiej telewizji mieli okazję oglądać w programach typu reality show różne zjawiska, między innymi pijackie awantury, seks w wannie, jedzenie obrzydliwych rzeczy, rozebrane do naga przyszłe modelki i przekleństwa ordynarnych kandydatek na damy – powiedział. – Ale ludzie, którzy brali udział w tych produkcjach, dawali się mniej lub bardziej lubić i można było wpasować ich w jakieś ramy. My postanowiliśmy pójść o krok dalej i zaprosić do udziału zupełnie inne osoby: ludzi skonfliktowanych z prawem, byłych narkomanów, panny lekkich obyczajów. – Uśmiechnął się do kamery. – Ludzi żyjących na marginesie społeczeństwa.
– Pomysł kontrowersyjny, przyznaję – powiedziała prowadząca talk show. – Czy trudno było przekonać inwestora?
Urbaniak nie musiał zbyt długo namawiać właściciela stacji, bowiem nikt o zdrowych zmysłach nie mógł przejść obojętnie wobec perspektywy zaserwowania widzom dawki szoku w postaci uczestników o popapranych życiorysach. Jarosław Piotrowski, prezes PTV, zgodził się wysupłać pieniądze i sfinansować kontrowersyjny projekt, a gdy Urbaniak roztoczył przed nim wizję umiejętnie podgrzewanej w mediach społecznościowych walki między kołtuństwem, które będzie niszczyć graczy, a tymi, którzy chcieli uchodzić za empatycznych i pełnych zrozumienia, więc będą ich bronić, Piotrowski był wniebowzięty i zlecił przygotowanie spotów reklamowych o odpowiednio chwytliwej treści. Już podczas trwania castingów zaczęli się zgłaszać reklamodawcy, a po pierwszym odcinku na żywo pieniądze płynęły wartkim strumieniem. Uruchomiona przed emisją Nowego życia strona na Facebooku przeżywała oblężenie jakich mało. Internauci lajkowali, komentowali, udostępniali zdjęcia i wpisy, kłócili się i wyzywali. Urbaniak miał to, na co liczył: szok, oburzenie, zgorszenie, słowem obyczajową burzę, która przynosiła oglądalność i pieniądze.
Ryszard nie mógł jednak tego wszystkiego powiedzieć właścicielce płonących ciekawością oczu, nie mógł też narazić się telewidzom, zwłaszcza że stacja miała już w planach nabór uczestników do drugiej edycji. Powiedział więc tylko kilka pochlebnych zdań na temat otwartego na nowe doświadczenia właściciela PTV, a gospodyni talk show na szczęście to wystarczyło.
* * *
Tego wieczoru Emma już nie przyjmowała klientów. Dziewczyny madame Reginy miały do tego prawo, gdy dostały okres, i raz w tygodniu bez powodu. Jednak wtedy musiały spędzać czas przy barze, zabawiać klientów rozmową i zachęcać ich do kupowania kosztownych drinków. Dostawały od barmana kolorowe koktajle z minimalną dawką alkoholu, żeby mogły w pełni kontrolować sytuację i pilnować, by klient miał co pić. Dbały, żeby zostawił w kasie jak najwięcej pieniędzy, ponieważ od tej kwoty dziewczyna dostawała swój procent.
Emma, ubrana w czarną sukienkę przybraną beżową koronką, zeszła po schodach, minęła salon i zatrzymała się w progu baru. W pomieszczeniu panował półmrok, na przystrojonej w staroświeckim stylu choince migotały lampki, a na jednej z kanap koleżanka, sącząc drinka przez słomkę, słuchała z uwagą opowieści klienta. Zbliżały się święta i mężczyźni spędzali więcej czasu ze swoim bliskimi; pomagali żonom w robieniu zakupów, wybierali prezenty dla dzieci. Inni siedzieli dłużej w pracy, robiąc podsumowania, zestawienia i bilanse. Emma wiedziała, że przyjdą po świętach, znużeni kilkudniowym biesiadowaniem przy stole, żeby nie tylko zaspokoić ich fizycznie, ale również wysłuchać, przytulić i powiedzieć im, jacy są wspaniali. Niektórzy, ci najbardziej zaprzyjaźnieni, przynosili wtedy prezenty, zwykle biżuterię lub bieliznę. Byli też tacy, którzy żywili przekonanie, że Emma jest w nich zakochana.
Wielu mężczyzn nie miało ochoty inwestować czasu i energii w pielęgnowanie swojego związku. Jedni uważali, że ich żony lub partnerki nie wiedzą, czego chcą, albo mają wygórowane oczekiwania, inni twierdzili, że kobiety chcą nimi rządzić, przyznając sobie prawo do decydowania nie tylko o tym, czy chcą się z nimi kochać, ale też kiedy i w jaki sposób. Ci mężczyźni woleli zapłacić za seks z dziewczyną, która bez słowa wypełniała ich żądania, i nie zawracali sobie głowy myśleniem o tym, jakie koleje losu sprowadziły ją na ścieżkę prostytucji.
Emma usiadła na stołku przy barze, poprosiła o dżin z tonikiem i zerknęła na migoczący ekran telewizora. Nadawali rozmowę z reżyserem reality show, programu, którego pierwsza edycja zawładnęła uwagą kilkumilionowej widowni.
– Byłem ciekaw reakcji odbiorców oraz tego, który z uczestników zdobędzie przychylność widzów. Chciałem pokazać, że tacy ludzie też istnieją: nieudacznicy życiowi, pokiereszowani przez los, spychani na margines. I że oni także zasługują na drugą szansę – powiedział Ryszard Urbaniak, patrząc na prowadzącą wywiad.
Emma, na widok jego zadowolonej twarzy, z trudem przełknęła łyk napoju o delikatnym aromacie jałowca i lekko gorzkim smaku.
– Nie wierzę – szepnęła do siebie.
Wyjęła ze stojaka łyżeczkę o długim trzonku i przycisnęła do dna szklanki pływający na powierzchni plaster limonki. Zamieszała i upiła kolejny łyk alkoholowego koktajlu. Pomyślała, że życie wciąż funduje jej niespodzianki, z którymi musi umieć sobie radzić, a świat nigdy nie przestanie jej zaskakiwać. Stwierdziła również z uczuciem goryczy w sercu, że niektórzy źli ludzie chyba urodzili się pod szczęśliwą gwiazdą, skoro podłe uczynki uchodzą im bezkarnie.
Obok Urbaniaka siedziało troje jurorów i młoda kobieta, która wygrała w programie główną nagrodę. Z informacji wyświetlonej na pasku wynikało, że uczestniczka nazywa się Maja Krzycka, o czym Emma od dawna wiedziała, jednak