Żbiki z Zimbabwe – przypuszczalnie należące do odmiany południowoafrykańskiej – są dobrym przykładem. W latach sześćdziesiątych XX wieku przyrodnik i muzealnik Reay Smithers wychował w swoim domu w ówczesnej Południowej Rodezji parę samic żbika, Goro i Komani11. Obie były na tyle oswojone, że wypuszczano je z klatek, chociaż nie jednocześnie, gdyż wówczas rzucały się na siebie. Pewnego razu Komani przepadła na cztery miesiące, po czym pewnego wieczoru Smithers zobaczył ją w świetle latarki. „Zawołałem żonę, do której Komani była szczególnie przywiązana. Usiedliśmy razem i żona łagodnym głosem przywoływała kocicę po imieniu. Minął cały kwadrans, zanim wreszcie zareagowała i przybiegła do nas. Przywitanie było poruszające. Komani radośnie mruczała i ocierała się o nogi żony”.
W identyczny sposób zachowuje się kot domowy, spotykając po rozłące swojego właściciela, i na tym nie kończą się podobieństwa. Zarówno Goro, jak i Komani przyjaźnie odnosiły się do psów Smithersa, ocierały się o ich nogi i wspólnie z nimi zwijały się w kłębek przed kominkiem. Codziennie też demonstrowały swoje przywiązanie do samego Smithersa, odtwarzając wylewne zachowania zwykłych kotów domowych.
Te kocice nigdy nie robią niczego połowicznie. Kiedy na przykład wracają po dniu nieobecności, zachowują się nadzwyczaj przymilnie. Nie zważają wtedy na to, co robi człowiek: ładują się na papiery rozłożone na biurku i ocierają się o twoją twarz lub dłonie, wskakują ci na ramiona, wpychają się pomiędzy ciebie a czytaną książkę, tarzają się po niej, mrucząc i przeciągając się, słowem – domagają się od ciebie niepodzielnej uwagi.
Być może jest to naturalne zachowanie wychowanego w domu żbika południowoafrykańskiego, ale bardziej prawdopodobne wydaje się to, że Goro i Komani, choć niewątpliwe żbiki pod względem wyglądu zewnętrznego i zdolności łowieckich, miały jednak w swoim DNA domieszkę pochodzącą od kota domowego, z którym krzyżowali się ich przodkowie. Zakres hybrydyzacji żbików południowoafrykańskich i kotów domowych ujawniły niedawne badania sekwencji DNA, które pobrano od dwudziestu czterech domniemanych żbików. Z tej liczby osiem osobników zdradzało pewne cechy zewnętrzne właściwe kotom. Podczas badań prowadzonych w ogrodach zoologicznych w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Republice Południowej Afryki stwierdziłem, że dziesięć z dwunastu żbików południowoafrykańskich wykazywało przyjazne nastawienie do swoich opiekunów, a dwa z nich stale ocierały się o nich i ich lizały12. Zachowanie takie wyraźnie sugeruje, że były to mieszańce. Natomiast te, które w ogóle nie pozwalały się dotykać, prawdopodobnie były żbikami czystej krwi. Osiem osobników, których reakcje były pośrednie, mogło należeć do każdej z tych kategorii.
Krzyżowanie się żbików z kotami domowymi nie ogranicza się do południowej Afryki. W jednym z badań u pięciu z siedmiu dzikich kotów schwytanych w Mongolii znaleziono fragmenty DNA pochodzące od kota domowego, a tylko dwa były „czystymi” kotami pustynnymi. Ja sam podczas prac nad kotami w ogrodach zoologicznych stwierdziłem, że z dwunastu zwierząt tej odmiany trzymanych w niewoli tylko trzy kiedykolwiek spontanicznie zbliżyły się do swojego opiekuna, a zaledwie jeden ocierał się o jego nogi. Z proporcji ich materiału DNA można wnosić, że najpewniej wszystkie one były mieszańcami, chociaż wyglądały jak typowe koty pustynne. Podczas tych samych badań DNA dzikich kotów okazało się, że prawie trzecia część „żbików” przebadanych we Francji miała wśród przodków koty domowe13. Dzięki pojawieniu się badań DNA łatwo jest wykryć przypadki krzyżowania się, jeśli miejscowe żbiki są genetycznie odmienne od kotów domowych – a tak jest w południowej Afryce, centralnej Azji i Europie. Stwierdzenie, czy mamy do czynienia z dzikim zwierzęciem, czy z krzyżówką, jest o wiele trudniejsze tam, gdzie domowe i dzikie koty mają niemal identyczny materiał genetyczny, czyli na obszarze Żyznego Półksiężyca – kolebki żbika nubijskiego.
Żbik nubijski lybica jest nie tylko najbardziej podobny do kota domowego. Prawdopodobnie jest też najbliższym żyjącym obecnie krewnym pierwotnego Felis silvestris. Wszystkie inne jego odmiany wyodrębniły się setki tysięcy lat temu – ze względu na stosunkowo niewielką liczbę zwierząt migrujących na wschód, zachód i południe z kolebki gatunku na Bliskim Wschodzie. Dzikie koty żyjące w Afryce na północ od Sahary prawdopodobnie też należą do odmiany lybica, ale nie przeprowadzono dotąd badań DNA, które by to potwierdziły. Jak wszystkie żbiki, koty północnoafrykańskie mają pasiaste futro, którego barwa waha się od szarej do brązowej – jest ciemniejsza u osobników żyjących w lasach, bledsza u mieszkańców pogranicza pustyni. Zwierzęta te są generalnie większe i smuklejsze niż typowy kot domowy, a szczególnie wyróżniają się długimi łapami i ogonem. Ich przednie kończyny są tak długie, że kiedy kot siada, przyjmuje charakterystyczną pionową pozycję, co dobrze oddają staroegipskie posągi kociej bogini Bastet. Żbiki nubijskie są dość pospolite, choć ze względu na nocny tryb życia rzadko się je widuje. Chociaż uważa się powszechnie, że wychowane w domu kocięta nubijskie przywiązują się do ludzi, większość tego typu relacji pochodzi ze środkowej lub południowej Afryki, więc zapewne odnoszą się one raczej do odmiany cafra, a nie lybica. Georg Schweinfurth przygarnął swoje dzikie koty na terenie obecnego południowego Sudanu, akurat tam, gdzie zasięg tych dwóch odmian zachodzi na siebie, i jest to najdalej na północ wysunięty punkt Afryki, z którego pochodzą wiarygodne informacje o udanym oswojeniu.
Bardzo niewiele wiemy o zachowaniu prawdziwych żbików odmiany lybica, zarówno w północno-wschodniej Afryce, jak i na Bliskim Wschodzie. W latach dziewięćdziesiątych XX wieku działacz ekologiczny David Macdonald wyposażył w obroże z nadajnikami sześć żbików z rezerwatu Thumamah w środkowej części Arabii Saudyjskiej. Wszystkie z wyjątkiem jednego trzymały się z daleka od miejsc nawiedzanych przez ludzi; ten jeden natomiast „często zakradał się w pobliże gołębników [w mieście Thumamah] i można go było znaleźć śpiącego w towarzystwie miejscowych kotów na podwórzu. Raz widziano go parzącego się z kotką [domową]”14. Ta i podobne obserwacje, choć wskazują, jak łatwo jest o krzyżówki dzikich i domowych kotów, nie pozwalają wyraźnie odpowiedzieć na pytanie, czy żbiki z tej części świata dawały się oswoić przed tysiącami lat.
Wskazanie dokładnej geograficznej lokalizacji, z której wywodzi się kot domowy, nie jest więc wcale rzeczą łatwą, gdyż jeśli dane archeologiczne nie rozstrzygają tego zagadnienia jednoznacznie, to nie czynią tego również najnowsze badania DNA. Genetyczne ślady kota są rozprzestrzenione po całym świecie i ze względu na łatwość krzyżowania można je znaleźć niemal wszędzie u zwierząt, które – sądząc z wyglądu – są żbikami. Jest tak we wszystkich miejscach, w których prowadzono badania genetyczne nad żbikami, od Szkocji na północy i Mongolii na wschodzie po południowy kraniec kontynentu afrykańskiego. Wiele z tych rzekomych „żbików” nie różni się genetycznie od kotów domowych, a zatem muszą one być przynajmniej w części, jeśli nie w całości, potomkami kotów, które wtórnie zdziczały. Inne są mieszańcami – część DNA pochodzi od kotów domowych, część od dzikich. Z trzydziestu sześciu żbików przebadanych we Francji dwadzieścia trzy miały „czyste” DNA żbika, osiem było nie do odróżnienia od zwierząt domowych, a pięć najwyraźniej stanowiło krzyżówkę. Stosowana w tych badaniach technika nie jest dość precyzyjna, by pozwalała wykryć coś więcej niż główne składowe materiału genetycznego. Na przykład kot, który cztery pokolenia wstecz miał jednego przodka domowego i piętnaście dzikich żbików, zostanie najpewniej uznany za „czystego” żbika.