Większość wiedzy o kotach, jaką udało się zdobyć biologom, potwierdza (choć nie w pełni) koncepcję mówiącą, że wyewoluowały one przede wszystkim jako drapieżniki. Kot jest jednak również zwierzęciem społecznym, inaczej nie mógłby stać się domową maskotką. Warunki udomowienia – przede wszystkim konieczność współżycia z innymi kotami bytującymi w ludzkich siedzibach, a następnie korzyści płynące z więzów sympatii nawiązywanych z ludźmi – poszerzyły repertuar społecznych zachowań kota daleko poza ten, którym dysponowali jego dzicy przodkowie. W rozdziałach 7–9 zbadamy szczegółowo te więzy społeczne. Zobaczymy, w jaki sposób kot postrzega inne koty i ludzi, w jakie relacje z nimi wchodzi i dlaczego dwa różne koty mogą zupełnie inaczej reagować na tę samą sytuację. Inaczej mówiąc, zajmiemy się zgłębianiem „kociej osobowości”.
Na zakończenie opiszemy sytuację kotów we współczesnym świecie i spróbujemy przewidzieć jej przemiany w nadchodzących dziesięcioleciach. Koty są obecnie pod presją wielu różnych tendencji, zarówno przyjaznych, jak i antagonistycznych. Rasowe pozostają wciąż w mniejszości, a ich hodowcy skłonni są lekceważyć zasady, które w ostatnich dziesięcioleciach tak radykalnie poprawiły położenie rasowych psów7. Rosnąca moda na krzyżówki kotów domowych z dziko żyjącymi przedstawicielami rodziny kotowatych, w wyniku czego powstają takie „rasy” jak bengale, może przynieść nieoczekiwane konsekwencje. Warto także postawić pytanie, czy koty nie ulegają subtelnym, ale nieodwracalnym przemianom w wyniku zabiegów tych ludzi, którym ich dobro leży na sercu. Dążenie do sterylizacji możliwie dużej części bezpańskich kotów, choć w intencji zmierzające do zmniejszenia liczby niechcianych i cierpiących kociąt, może paradoksalnie sprzyjać stopniowej eliminacji tych właśnie cech, które usposabiają zwierzęta do życia w harmonii z ludźmi: koty, które unikają sterylizacji, to często osobniki najbardziej nieufne i najsprawniejsze w polowaniu. Przyjazne i uległe koty są dziś kastrowane, zanim zdążą pozostawić potomstwo, a najdzikszym i najbardziej niezależnym udaje się ujść uwagi miłośników kotów i rozmnażają się do woli, posuwając ewolucję gatunku wstecz, zamiast w kierunku lepszej integracji z człowiekiem.
Zachodzi obawa, że oczekujemy od naszych kotów więcej, niż są w stanie nam dać. Chcielibyśmy, żeby zwierzę, które przez tysiące lat pomagało nam w zwalczaniu szkodników, nagle porzuciło ten sposób życia, ponieważ konsekwencje tego zwalczania zaczęliśmy uważać za nieapetyczne i trudne do zaakceptowania. Chcielibyśmy także bez skrępowania wybierać naszemu kotu towarzystwo lub sąsiedztwo innych kotów, nie biorąc pod uwagę jego pochodzenia od zwierząt samotniczych i terytorialnych. Najwyraźniej sądzimy, że koty, wzorem psów, tak elastycznych w kontaktach z innymi przedstawicielami swojego gatunku, powinny wykazywać się tolerancją w relacjach, które im narzucamy jedynie dla własnej wygody.
Jeszcze dwadzieścia albo trzydzieści lat temu koty dotrzymywały kroku oczekiwaniom człowieka, ale obecnie mają trudności z dostosowaniem się do naszych żądań, żeby zaniechały polowania i nie tęskniły za wychodzeniem na dwór. W przeciwieństwie do niemal wszystkich innych domowych zwierząt, których hodowla od wielu pokoleń pozostawała pod ścisłą kontrolą, przejście kotów od stanu dzikości do udomowienia przebiegało – jeśli pominąć koty rasowe – drogą doboru naturalnego. Koty ewoluowały tak, by wykorzystywać stwarzane przez nas możliwości. Pozwalaliśmy im łączyć się według własnego uznania, ale największą szansę osiągnięcia dojrzałości i wydania następnego pokolenia miały te kocięta, które były najlepiej przystosowane do życia wśród ludzi, cokolwiek to oznaczało w danym okresie.
Ewolucja nie zmierza do stworzenia kota pozbawionego instynktu łowieckiego i równie tolerancyjnego społecznie jak pies – w każdym razie nie w perspektywie czasowej, która byłaby do przyjęcia dla przeciwników kotów. Dziesięć tysięcy lat naturalnej selekcji nadało kotu wystarczającą elastyczność, by dawał sobie radę, gdy sporadycznie jego harmonia z człowiekiem się załamuje, ale za małą, by sprostać wymaganiom, które ni stąd, ni zowąd pojawiły się w ostatnim czasie. Nawet tak płodnemu zwierzęciu jak kot potrzeba wielu pokoleń, by uczynić choćby niewielki krok w tym kierunku. Tylko świadoma i skrupulatnie prowadzona hodowla może stworzyć koty pasujące do oczekiwań przyszłych właścicieli i akceptowane przez tych, którzy kotów nie lubią.
Niezależnie od modyfikacji dziedzictwa genetycznego kotów możemy wiele zrobić w kierunku „ulepszenia” już żyjących zwierząt. Bardziej sensowne wychowanie kociąt, lepsze zrozumienie ich rzeczywistych potrzeb środowiskowych, świadome uczenie kotów, jak mają radzić sobie w stresujących sytuacjach – wszystko to pomoże im w dostosowaniu się do naszych oczekiwań, a także może pogłębić więź zwierzęcia z jego właścicielem.
Pod wieloma względami kot jest idealnym zwierzęciem domowym XXI wieku, ale czy zdoła się adaptować do wymagań wieku XXII? Jeśli ma zachować ludzką sympatię – a prześladowania, jakim podlegały koty w przeszłości, świadczą, że nie jest to oczywiste – pomiędzy miłośnikami kotów, działaczami ochrony przyrody i hodowcami musi ukształtować się konsensus w sprawie pożądanego typu kota, który zadowoli ich wszystkich. Zmiany w tym kierunku muszą opierać się na badaniach naukowych. Pierwszym krokiem powinno być lepsze zrozumienie przez właścicieli i ogół społeczeństwa, w jaki sposób koty się ukształtowały i dlaczego zachowują się w taki, a nie inny sposób. Jednocześnie właściciele kotów mogą poprawić ich zaszarganą reputację, jeśli nauczą się wpływać na zachowanie swoich zwierząt – nie tylko uniemożliwiając im polowanie, lecz także zapewniając im lepsze samopoczucie. W dłuższym okresie osiągnięcia genetyki behawioralnej – nauki zajmującej się mechanizmami dziedziczenia zachowań i cech „osobowości” – pozwolą nam wyhodować koty lepiej dostosowane do coraz bardziej zatłoczonego świata.
Jak uczy doświadczenie historyczne, koty potrafią zadbać o siebie rozmaitymi sposobami. Nie zdołają jednak bez naszej pomocy sprostać wymaganiom, jakie dziś narzuca im społeczeństwo. Punktem wyjścia do zrozumienia kota musi być rozumny szacunek dla jego zwierzęcej natury.
Rozdział 1
Hodowanie kotów do towarzystwa jest dzisiaj zjawiskiem powszechnym na całym świecie, ale to, w jaki sposób przebiegało ich udomowienie, wciąż pozostaje zagadką. Większość otaczających nas zwierząt udomowiono z praktycznych i prozaicznych powodów. Krowy, owce i kozy dostarczają mleka, mięsa i skór. Ze świń mamy mięso, od kur – mięso i jaja. Pies, drugi z naszych ulubieńców, oferuje człowiekowi obok towarzystwa liczne konkretne korzyści: pomaga w polowaniu i wypasie owiec, zapewnia obronę, tropi po śladach – to tylko kilka przykładów. Koty nie są nawet w przybliżeniu tak użyteczne jak wymienione wyżej zwierzęta; nawet ich tradycyjna reputacja tępicieli szkodników może okazać się przesadzona, choć to właśnie było od zarania ludzkości ich oczywistym zadaniem. Tak więc, inaczej niż w przypadku psa, nie mamy prostego wyjaśnienia, w jaki sposób kot tak skutecznie wpisał się w kulturę człowieka. Poszukiwanie odpowiedzi musimy rozpocząć jakieś dziesięć tysiącleci temu, kiedy koty po raz pierwszy pojawiły się w naszych progach.
Konwencjonalna teoria udomowienia kotów, oparta na wynikach badań archeologicznych i źródłach historycznych, mówi, że najwcześniej zwierzęta te żyły w ludzkich siedzibach w Egipcie około 3500 lat temu. Została ona jednak ostatnio podważona za sprawą nowych faktów z obszaru biologii molekularnej. Badania różnic pomiędzy DNA współcześnie żyjących domowych i dzikich kotów wykazują, że ich drogi rozeszły się o wiele wcześniej, od 10 do 15 tysięcy lat temu (8000–13000 lat p.n.e.). Pierwszą datę udomowienia możemy bezpiecznie ulokować w tym przedziale. Okres wcześniejszy nie wchodzi w rachubę z uwagi na ewolucję naszej własnej kultury – jest mało prawdopodobne, by myśliwi zbieracze epoki kamiennej potrzebowali