Jest to nieprzyjemna konstatacja dla ekologów, którzy troszczą się o zachowanie żbika w jego pierwotnej postaci. W wielu krajach europejskich żbiki są pod ścisłą ochroną i ich rozmyślne zabijanie jest przestępstwem, natomiast dzikie koty nie cieszą się taką pozycją i mogą być nawet uznawane za szkodniki. Gwoli ścisłości: dzikimi kotami nazywam tutaj zwierzęta żyjące w stanie dzikim, ale pochodzące od kotów domowych; większość z nich można odróżnić od żbików dzięki umaszczeniu typowemu dla którejś z odmian kotów. Jak jednak stosować prawo, jeśli brakuje dobrze czytelnej różnicy? Najlepsze jest chyba kryterium pragmatyczne: jeśli zwierzę wygląda jak żbik i zachowuje się jak żbik – czyli żyje raczej z polowania niż grzebania w śmietnikach – to należy uznać, że jest żbikiem albo czymś na tyle do żbika zbliżonym, że nie czyni to dużej różnicy. Koty domowe, nawet jeśli wyrosły w dziczy i musiały radzić sobie same, rzadko są tak sprawnymi myśliwymi jak prawdziwe żbiki. Co więcej, umiemy już dziś rozpoznać najczystsze żbiki na podstawie badania DNA, do czego wystarczy zaledwie kilka włosów; poszczególnym okazom można więc przyznać status ochronny bez obawy, że są mieszańcami o odpowiednim wyglądzie.
Powszechne krzyżowanie się kotów sprawiło, że wskazanie miejsca, gdzie ukształtował się kot domowy, jest zadaniem bardzo trudnym – ale niekoniecznie beznadziejnym. Niezależnie od pochodzenia wszystkie żbiki w tym wyjątkowym rejonie powinny mieć bowiem DNA zbliżone do kota domowego. Po jakichś czterech tysiącach lat współistnienia i zapewne krzyżowania się każdy powinien być w takich lub innych proporcjach nosicielem „dzikich” i „udomowionych” genów, których jednak nie da się rozróżnić (z wyjątkiem piętnastu czy dwudziestu genów, dotąd niezidentyfikowanych, za sprawą których koty są bardziej lub mniej łatwe do oswojenia przez człowieka – te geny muszę być z definicji odmienne u żbików i kotów domowych)15. Niestety, w głównej mierze za sprawą obecnych niepokojów na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej trudno pozyskać wystarczająco dużą próbkę DNA żbików z Żyznego Półksiężyca, by można było zweryfikować tę hipotezę. Najszersze z przeprowadzonych dotąd badań objęło jedynie próbki z dwóch skupisk kotów w południowym Izraelu, od dwóch osobników z terenu Arabii Saudyjskiej i jednego ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Nie pobrano żadnych próbek z Libanu, Jordanii, Syrii i Egiptu16 , nie badano też kotów z Afryki Północnej, więc nawet przedstawiciele tego gatunku z Libii, która dała przecież nazwę odmianie lybica, nie zostali dotąd należycie sklasyfikowani. Dopóki nie uzyskamy bliższych informacji o DNA zwierząt ze wszystkich tych regionów, badania genetyczne nie pozwolą nam rozstrzygnąć, gdzie zaczęło się udomowienie.
Zróżnicowanie DNA wśród współczesnych kotów domowych sugeruje natomiast, że udomowienie nastąpiło w ramach nie jednej, lecz kilku populacji kotów grzebiących w ludzkich śmietnikach. Te odrębne procesy udomowienia mogły zachodzić mniej lub bardziej równolegle, bardziej prawdopodobne jest jednak, że oddzielały je od siebie setki, a nawet tysiące lat. Możemy być względnie pewni, że żadne z tych udomowień nie miało miejsca w Europie, Indiach ani południowej Afryce; w innym wypadku znaleźlibyśmy u współczesnych kotów domowych fragmenty DNA pochodzące od żbików z tych regionów. Natomiast dla określenia, w jakim konkretnie rejonie zachodniej Azji lub północno-wschodniej Afryki nastąpiła ta przemiana, niezbędne są dalsze badania.
Na podstawie dotychczas zebranych danych możemy zaproponować dość przekonujący scenariusz, zgodnie z którym koty po raz pierwszy oswojono w jednym, określonym miejscu, zapewne na Bliskim Wschodzie, z myślą o zwalczaniu szkodników. Wskazywałoby to na obszary zasiedlone przez Natufijczyków, lecz nie tworzyli oni jedynej kultury rolniczej w tej części świata. Jeszcze wcześniej, w przybliżeniu 15 tysięcy lat temu, na terenie obecnego Sudanu i południowego Egiptu istniała kultura Quadan, której przedstawiciele budowali stałe osady i na dużą skalę zbierali dzikie zboża. Jednakże około czterech tysięcy lat później, po serii katastrofalnych powodzi w dolinie Nilu ich miejsce zajęli myśliwi zbieracze. Jeśli więc tamtejsi mieszkańcy oswajali miejscowe dzikie koty dla ochrony swoich zbiorów, to praktyka ta musiała zaniknąć wraz z upadkiem ich kultury. W przybliżeniu w tym samym okresie, ale dalej na północ, ludzie kultury Mushabi rozwinęli pewne praktyki, które dały początek przyszłemu rolnictwu, takie jak magazynowanie żywności i uprawa drzew figowych. Oni również mogli oswajać dzikie koty, by chroniły ich spichrze. Około 14 tysięcy lat temu część tego ludu opuściła Egipt i przeniosła się na północny wschód, na pustynny półwysep Synaj, gdzie po połączeniu z miejscowym ludem Kebaran utworzyła kulturę natufijską17. Podczas migracji ludzie ci niewątpliwie prowadzili koczowniczy tryb życia myśliwych zbieraczy i nie mieli ani potrzeby, ani możliwości, by zabierać ze sobą oswojone koty. Możliwe jednak, że przenieśli ze sobą pamięć o przydatności tych zwierząt, którą zaszczepili kulturze natufijskiej.
Jeśli nawet przyznamy Natufijczykom zasługę pierwszego udomowienia kotów, genetyczna różnorodność współczesnych kotów domowych musi być efektem udomowienia powtarzanego także w innych miejscach. Żbiki z każdego określonego regionu są do siebie genetycznie zbliżone, gdyż jako zwierzęta terytorialne rzadko odbywają dalekie wędrówki. Przepływ genów pomiędzy poszczególnymi regionami to proces bardzo powolny – ściślej, był powolny do czasu, gdy zaczęli weń ingerować ludzie. Wiemy, że koty domowe doskonale mogą się łączyć z przedstawicielami różnych odmian Felis silvestris i czynią to z ochotą, nawet gdy idzie o szkockiego żbika, który przez dziesiątki tysięcy lat separacji znacznie oddalił się pod względem genetycznym od dzikich przodków kota domowego z Bliskiego Wschodu. Z jakichś powodów potomstwo takich par, chociaż w pełni zdolne do dalszej reprodukcji, rzadko wchodzi w rolę zwierzęcia domowego. Te osobniki, które przeżyją, wybierają dziki tryb życia. Przypuszczalnie u takich mieszańców występuje pewnego rodzaju niezgodność genetyczna, niepozwalająca w pełni ujawnić się tym genom, które sprzyjają współżyciu z ludźmi. Niewątpliwie zjawisko to nie występowało u wczesnych kotów domowych i żbików z otaczającego je środowiska.
Kiedy ludzie zaczęli zabierać koty ze sobą na wędrówkę, w nowym miejscu pobytu zwierzęta stykały się z lokalnymi żbikami z odmiany lybica i przyswajały sobie część ich genów. Ponieważ krzyżowania się nie ograniczała żadna bariera biologiczna, oswojone samice mogły z powodzeniem łączyć się z dzikimi samcami żbika. Czasami, jak to widzieliśmy w przypadku współczesnych kotów w Szkocji, kocięta pochodzące z takiego związku szły w ślady ojca i nie dawały się oswoić. W innych jednak przypadkach były łatwe do oswojenia i pozostawały przy matce, wchodząc w skład populacji kotów domowych. To zjawisko nie odpowiada jednak za całą różnorodność genetyczną dzisiejszych kotów, lecz jedynie za nowy materiał pochodzący od dzikich żbików. Koty domowe noszą naturalnie oznaki pochodzenia od wielu dzikich samców, ale również od około pięciu różnych dzikich samic, z których każdą można z niejakim prawdopodobieństwem ulokować albo na Bliskim Wschodzie, albo w północnej Afryce18. Być może każda z tych samic pochodziła z innego miejsca i innej kultury, w której udało się udomowić koty, a ich potomkowie byli – w setki lub tysiące lat później – przedmiotem wymiany międzykulturowej, aż w końcu doszło do pełnego wymieszania genotypów. Może jednak takie wyjaśnienie przypisuje zbyt wielką rolę w tym procesie ludziom, a zbyt małą samym kotom.
Właśnie zdolność wczesnych kotów domowych do krzyżowania się ze swymi dzikimi sąsiadami przyczyniła się do zwiększenia ich różnorodności genetycznej. Oswojony i na wpół udomowiony samiec, zwabiony zapachem i głosem godowym dzikiej samicy, mógł uciec z domu i pokryć tę kotkę. Niektóre kocięta z tego związku mogły otrzymać geny, które czyniły je łatwymi do oswojenia, z