Wiele także nauczyłem się w toku dyskusji z kolegami po fachu w kraju i za granicą, takimi jak: śp. prof. Paul Leyhausen, Dennis Turner, Gillian Kerby, Eugenia Natoli, Juliet Clutton-Brock, Sandra McCune, James Serpell, Lee Zasloff, Margaret Roberts i jej koledzy z organizacji Cats Protection, Diane Addie, Irene Rochlitz, Deborah Goodwin, Celia Haddon, Sarah Heath, Graham Law, Claire Bessant, Patrick Pageat, Danielle Gunn-Moore, Paul Morris, Kurt Kotrshal, Elly Hiby, Sarah Ellis, Britta Osthaus, Carlos Driscoll, Alan Wilson i nieodżałowana śp. Penny Bernstein. Dziękuję także pracownikom Wydziału Weterynarii Uniwersytetu Bristolskiego, zwłaszcza profesorom Christine Nicol i Mike’owi Mendlowi oraz doktorom Davidowi Mainowi i Becky Whay, za opiekę nad Instytutem Antropozoologii i jego działaniami.
Moje badania opierały się na bezinteresownej współpracy wielu setek właścicieli kotów (i ich zwierząt!), dla których zachowuję dozgonną wdzięczność. Nasze prace nie byłyby też możliwe bez szczodrego wsparcia brytyjskich organizacji dobroczynnych, takich jak Królewskie Towarzystwo Zapobiegania Przemocy wobec Zwierząt, Niebieski Krzyż i St. Francis Animal Welfare. Szczególną wdzięczność jestem winien organizacji Cats Protection za dwa dziesięciolecia pomocy finansowej i praktycznej.
Podsumowanie blisko trzydziestu lat badań nad zachowaniem kotów w formie przystępnej dla przeciętnego miłośnika tych zwierząt nie było łatwym zadaniem. Mogłem przy tym korzystać z fachowej pomocy Lary Heimert i Toma Penna, moich redaktorów z wydawnictw Basic i Penguin, oraz mojego niestrudzonego agenta Patricka Walsha. Dziękuję Wam za wszystko.
Podobnie jak w poprzednich książkach, poprosiłem mojego przyjaciela Alana Petersa, by przywołał niektóre z opisywanych zwierząt do życia na ilustracjach i, tak jak poprzednio, uczynił więcej, niż mogłem marzyć.
Na koniec muszę podziękować mojej rodzinie za wyrozumiałość dla jej wymuszonej pracą nieobecności w miejscu, które moja wnuczka Beatrice nazywa „biurem dziadunia”.
Kot jest dziś najpopularniejszym zwierzęciem domowym na świecie. W skali całego globu koty niemal trzykrotnie przewyższają liczbą „najlepszych przyjaciół człowieka”, czyli psy1. Ponieważ coraz liczniej zamieszkujemy duże miasta, które nie są najlepszym środowiskiem dla psów, dla wielu osób wymarzonym towarzyszem staje się kot. Więcej niż czwarta część brytyjskich rodzin trzyma w domu jednego lub kilka kotów, można je także spotkać w co trzecim gospodarstwie domowym w USA. Nawet w Australii, gdzie kot jest zwyczajowo demonizowany jako okrutny zabójca niewinnych i nieszkodliwych torbaczy, hoduje go w przybliżeniu co piąta rodzina. Na całym świecie wizerunki kotów towarzyszą reklamom wszelkiego rodzaju dóbr konsumpcyjnych – perfum, mebli, słodyczy. Grafika „Hello Kitty” widniała na ponad pięćdziesięciu tysiącach markowych produktów wszelkiego rodzaju sprzedawanych w ponad sześćdziesięciu krajach i przyniosła swoim twórcom miliardy dolarów tantiem. Nawet jeśli znaczącą część populacji – może jakąś jedną piątą – stanowią ludzie nielubiący kotów, to pozostali nie stygną ani odrobinę w swoich gorących uczuciach dla tych zwierząt.
Koty w jakiś sposób potrafią być jednocześnie przymilne i niezależne. W porównaniu z psami wymagają znacznie mniej zachodu. Nie trzeba ich tresować. Same dbają o czystość. Można je pozostawiać na cały dzień i nie będą cierpiały z powodu rozłąki, jak wiele psów, a zarazem witają nas z radością, kiedy wracamy do domu (no dobrze – nie wszystkie to robią). Dzięki producentom karmy dla zwierząt karmienie kotów przestało być uciążliwym obowiązkiem. Koty rzadko narzucają się człowiekowi, a jednocześnie są szczęśliwe, gdy poświęcamy im uwagę. Słowem – są dla nas wygodne.
Pomimo tej na pozór gładkiej przemiany w wyrafinowanego mieszkańca miasta kot jest wciąż przynajmniej w trzech czwartych zakorzeniony w swojej dzikiej przeszłości. Umysł psa zmienił się radykalnie w porównaniu z jego przodkiem wilkiem, natomiast koty wciąż mają mentalność dzikiego drapieżnika. Wystarczyłoby kilka pokoleń, by wróciły do niezależnego sposobu życia ich antenatów sprzed dziesięciu tysięcy lat. Zresztą nawet dzisiaj miliony kotów na całym świecie nie są zwierzętami domowymi, lecz dzikimi „śmieciarzami” i łowcami, żyjącymi w otoczeniu ludzi, lecz zachowującymi wobec nich wrodzoną nieufność. Dzięki zadziwiającej elastyczności, z jaką kocięta uczą się rozróżniać między przyjaciółmi a wrogami, koty potrafią z pokolenia na pokolenie radykalnie zmieniać sposób życia i potomek dzikich rodziców może stać się zupełnie normalnym kotem domowym. Z drugiej strony, jeśli kot zostanie porzucony przez właściciela i nie znajdzie sobie innego, to może wrócić do grzebania w odpadkach, a po jednym lub dwóch pokoleniach jego potomkowie będą nie do odróżnienia od tysięcy swoich pobratymców egzystujących w ciemnych zakamarkach naszych miast.
W miarę jak koty stają się coraz bardziej popularne i coraz liczniejsze, głos ich wrogów jest coraz lepiej słyszalny i jeszcze bardziej jadowity niż kilka wieków temu. Kotom nigdy nie przyklejono etykietki zwierzęcia „nieczystego”, jak psom czy świniom2, ale chociaż na pozór są powszechnie akceptowane, w każdej kulturze istnieje mniejszość, która czuje do nich niechęć, a mniej więcej jedna na dwadzieścia osób – nawet odrazę. Niewielu ludzi Zachodu przyzna się otwarcie, że nie lubi psów; ci, którzy to mówią, przeważnie okazują się przeciwnikami wszelkich zwierząt3 albo mieli jakieś nieprzyjemne przeżycia w dzieciństwie, na przykład zostali pogryzieni. Fobia na koty4 jest głębiej zakorzeniona i mniej rozpowszechniona niż pospolite fobie dotyczące wężów lub pająków – które mają pewne racjonalne podstawy z uwagi na jadowitość niektórych gatunków – lecz dla cierpiących na nią osób stanowi równie silne doznanie. „Kotofobowie” byli zapewne w pierwszej linii prześladowań na tle religijnym, które w średniowiecznej Europie doprowadziły do wymordowania milionów kotów; według wszelkiego prawdopodobieństwa ta przypadłość była wówczas równie rozpowszechniona jak dzisiaj. Nie mamy więc żadnej gwarancji, że obecna popularność kotów będzie trwała. Jeśli niczego nie zrobimy, dwudziesty wiek może okazać się minionym Złotym Wiekiem tych zwierząt.
Obecnie zarzuty przeciwko kotom skupiają się głównie wokół tezy, iż tępią one bez powodu i w bezsensowny sposób „niewinne” małe zwierzątka. Głosy te są najdonośniejsze na południowej półkuli, ale rosną w siłę także w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. W skrajnych przypadkach antykocie lobby domaga się, by kotom nie pozwalano polować, by nie wypuszczano ich poza dom, by dzikie koty wyłapywać i usypiać. Jeśli ktoś wypuszcza kota na dwór, oskarża się go o hodowanie zwierzęcia niszczącego w otoczeniu dziką przyrodę. Weterynarze, którzy próbują utrzymać dziko żyjące koty pod kontrolą, sterylizując je, szczepiąc i wypuszczając z powrotem na wolność, spotykają się z krytyką innych przedstawicieli swojej profesji oraz niektórych ekspertów, utrzymujących, że stwarza to warunki do (nielegalnego) porzucania zwierząt domowych, co nie jest korzystne ani dla kotów, ani dla reszty środowiska przyrodniczego5.
Obie strony sporu przyznają, że kot jest „z natury” łowcą, ale nie zgadzają się co do tego, w jaki sposób kontrolować jego zachowania. W szczególności w Australii i Nowej Zelandii koty są uważane za „obcego” drapieżnika rodem z półkuli północnej, więc z jednych prowincji są usuwane, w innych przymusowo wszczepia się