Tajemnicze zachowanie głównych uczestników wydarzeń z Trójręką na Francuskiej 7 można jednak zrozumieć. Żeby cudowna ochrona działała, otrzymanie i wprowadzenie świętej patronki musi być cudownym, niepojętym dla rozumu wydarzeniem. Niewiedza ma w tym decydującą rolę. Chodzi jednak o niewiedzę szczególną, pielęgnowaną, o coś w rodzaju wiedzy-niewiedzy. Wiedza o tej niewiedzy, jeśli można tak powiedzieć, czyli sprytne wykorzystywanie owej specyficznej niewiedzy, potrzebnej po to, aby cuda mogły się dokonać, jest częścią starej jak świat sztuki posługiwania się świętościami, tajemnymi znakami i formułami, zapowiedziami i proroctwami, świętymi szczątkami oraz innymi relikwiami. Na tej starej sztuce opiera się moc religii, moc wróżbitów i kapłanów. Od zawsze jest ona również podporą mocy politycznej, zwłaszcza kiedy inne, mniej cudowne podpory tej mocy poczynają zawodzić. Uczynienie cudownej ikony z Hilandaru patronką serbskich poetów pokazuje, że w zręcznym posługiwaniu się cudami można znaleźć też podporę mocy poetyckiej, kiedy poczyna zanikać, kiedy wysychają jej prawdziwe źródła. Od Trójrękiej serbscy poeci domagają się w istocie, by zastąpiła muzy, ku ich żalowi niezastąpione, które ich porzuciły.
KAPŁANI JĘZYKA
NARÓD, POEZJA I KULT JĘZYKA
Dla Dževada Karahasana, pisarza miasta Graz
Jedną ze wspólnych cech kultury politycznej w krajach postkomunistycznych powstałych na terenie byłej Jugosławii jest stawianie na piedestale języka jako fundamentu tożsamości narodowej. Według elity politycznej i kulturalnej tych państw język świadczy o odrębności kulturowej, toteż udowadniając prawomocność niezależności politycznej i państwowej, przede wszystkim sięga się po ten argument. Istnienie jednego języka, wspólnego dla Serbów, Czarnogórców, Chorwatów i Bośniaków, nie przeszkodziło „narodowym pracownikom języka” skonstruować trzech osobnych narodowych idiomów, a na horyzoncie jest czwarty, czarnogórski. Jawne wychwalanie języka i wynoszenie go na najwyższe szczyty jako „świętości narodowej” służy w tych państwach również legitymizacji nowego wewnętrznego systemu politycznego, takiego, w którym władzę zdobywa się i strzeże jej w imię etnicznie zorientowanego narodu, a duch tego narodu kryje się i wyraża w kulturze, zwłaszcza w języku narodowym.
Strażnicy granic duchowych
Granice kulturowe są miejscem owocnego napięcia, mówi Dževad Karahasan. Są one fundamentem tożsamości, bo „właśnie tu, w tej cesze, bez której byłaby niepełna, tożsamość przezwycięża tępe zamknięcie i otwiera się na coś całkowicie innego”. Ale granice kulturowe stają się niebezpieczne, gdy z bronią w ręku rozpocznie się „przesiedlanie ich z rzeczywistości wewnętrznej do zewnętrznej”. To właśnie stało się w ostatniej wojnie w Bośni, kiedy „granica przestała być miejscem napięcia i stała się przyczyną konfliktu”15.
Trudno znaleźć trafniejszy opis tego, co skrajni nacjonaliści zrobili z gęstą siatką kulturowych granic w Bośni oraz w innych częściach byłej Jugosławii. Myślę jednak, iż „przesiedlanie granic”, o którym mówi Karahasan, nie następuje w ten sposób, że w jednej chwili przechodzi się z rzeczywistości wewnętrznej i różnorodności kultur do zewnętrznej rzeczywistości rozdzielonych granicami państw narodowych. Przenosząc się, granice przebywają tę drogę, ale podczas wędrówki się zmieniają, przechodzą swoiste wewnętrzne przeobrażenie, które poprzedza ich eksterioryzację. Zanim dojdą do zewnętrznej rzeczywistości, są unarodowiane, narodowo preparowane, przemieniają się w znamiona tak zwanej przestrzeni duchowej narodu. I kiedy potem wędrówka granic trwa dalej, kiedy stają się one szlabanami, strażnicami czy bunkrami, te zarysowane wcześniej miedze duchowego terytorium narodu są już tylko jego główną pozycją rezerwową. Na tę pozycję naród wróci i umocni się na niej, jeśli utraci kontrolę nad swoim obszarem geograficznym lub niektórymi jego częściami. Na tej pozycji zewrze szeregi, okrzepnie i przygotuje się do odzyskania tego, co utracił. Toteż granice duchowej przestrzeni narodu tworzy się i umacnia z większą może uwagą niż granice fizycznego terytorium państwa narodowego. A w tym utrzymywaniu ducha narodu w stanie czujności i czystości, czyli w starannym oddzieleniu od wszystkiego, co obce, główna rola przypada narodowej elicie kulturalnej, w której najważniejsi są – znowu – pisarze, z poetami na czele. Zatem powołaniem ludzi pióra jest strzeżenie duchowych granic narodu, umacnianie szańców i trwanie na nich, zanim naród znajdzie się w okopach16.
Nic więc dziwnego, że w nowoczesnych narodach poetów się ceni. Zawsze uważano, że ich twórczość sprzyja sprawie narodowej. W czasach pokoju dzieła poetów grają ogromną rolę w patriotycznym przygotowaniu obronnym. Uczniowie szkoły podstawowej – gdzieniegdzie także przedszkolaki – skazani są na terror obowiązkowego uczenia się na pamięć i recytowania wierszy patriotycznych. Kiedy dorosną, o zadaniach patrioty będą im przypominać portrety i pomniki poetów w miejscach publicznych, szkoły i ulice noszące ich nazwiska. Powieść Karahasana Sara i Serafina zaczyna się od wspomnienia o rozmowie pisarza z chorwackim wydawcą Albertem Goldsteinem, który między innymi powiedział: „Pobyt człowieka na tym świecie pozostaje w cieniu postaci z brązu […]. Oczywiście mam na myśli pomniki jako symbole pewnego systemu wartości, jako niedającą się pominąć część porządku politycznego, jako znak państwa”17. Ale nikt jeszcze nie policzył, czy w naszych miastach większość „postaci z brązu” to bohaterowie wojenni, czy martwi pisarze, którzy służą symbolicznemu wyrażeniu chwały i potęgi państwa.
Poeta przydaje się narodowi zwłaszcza w czasach wielkich kryzysów i wojen, kiedy jego powinnością jest dodanie ludziom odwagi obrazowymi i wzruszającymi słowami oraz sławienie ich walki. Wbrew powszechnemu mniemaniu, że podczas wojny muzy milczą, one dopiero wtedy budzą się i śpiewają gromkim głosem przypominającym ryk dział. Kiedy naród jest w niebezpieczeństwie, nawet tak zwanym poetom wyklętym daje się konstruktywną rolę i dekoruje ich orderami za zasługi dla narodu. Tak więc i Rimbaud, enfant terrible francuskiej poezji, może stanąć w szeregu bojowników o sprawę narodową. W tej roli widzimy go na jednym z rysunków Jeana Effela z listopada 1944 roku. Towarzyszą mu, w postawie spocznij, inni pisarze francuscy, wśród nich Zola i Apollinaire. A przed tym szeregiem stoi Hugo w roli dowódcy. Wywołani po nazwisku wszyscy odpowiadają zgodnie: Obecny! Podpis wyjaśnia, że obraz przedstawia „Force française de l’au delà”, co można przełożyć: „Francuskie niebieskie wojsko”18.
Volksgeist i czarodziejska lampa nacjonalizmu
Pierwszymi, którzy walczyli o uznanie ważności poezji dla sprawy narodowej, byli filozofowie i pisarze doby romantyzmu. Dla nich pieśni – ludowe albo ułożone na ich wzór – wyrażały to, co najczęściej nazywali duchem, a właściwie duszą narodu, Volksgeist i Volkseele. Były to koncepcje filozoficzne i etyczne, mające jednak od początku znaczenie ideologiczne i polityczne. Przeświadczenie, że naród jest czymś w rodzaju zbiorowej postaci, a poezja miejscem, gdzie kryje się i gdzie można odnaleźć jej specyficzny charakter, czyli byt narodu, było ważnym elementem nowej strategii legitymizacji władzy politycznej w momencie, kiedy kończył się ancien régime. Władza przestała się powoływać na boską instancję, mówić, że jest tutaj w imieniu Boga, i zaczęła przedstawiać się jako władza w imieniu narodu.
Poeci są więc najbardziej powołani, aby powiedzieć coś o narodzie, nowym bohaterze politycznego mitu. Mają odkryć, kim i jaki on jest, znaleźć fundament tego, co dziś nazywa się tożsamością