– Muszę lecieć. Czekają na mnie – rzuciłam pośpiesznie i ruszyłam szybkim krokiem w stronę przyjaciół i brata. Cała czwórka ani na chwilę nie spuszczała ze mnie oka.
– Trisha! – zawołał za mną Rock.
Usłyszałam, jak Noah coś do niego mówi, a Rock odpowiada podniesionym głosem. Wierzyłam mu, że wcale nie chciał się z nią dziś spotkać. Problem w tym, że takie sytuacje będą mu się zdarzać zawsze. A ja nie miałam ochoty w nich uczestniczyć.
– Trisha, proszę! – usłyszałam ponownie jego wołanie, tym razem z bliższej odległości, więc musiał za mną pójść. Naprawdę znowu powiedział: „proszę”?
Obejrzałam się i zobaczyłam, że Rock biegnie za mną, zostawiając rozwścieczoną Noah samą. Widziałam z daleka, jak przeszywa mnie wzrokiem. No właśnie. Noah Miller to zaledwie jedna z wielu dziewczyn uganiających się za Rockiem. Może skutecznie uprzykrzyć mi życie w szkole. I tak samo jak ona będą reagować wszystkie inne.
Rock był tak przystojny i wspaniale zbudowany, że trudno było mu się oprzeć. Ale ja nie mogłam teraz ściągać sobie na głowę dodatkowych kłopotów, które na pewno mnie czekają, jeśli zgodzę się z nim spotykać.
– Proszę, zostaw mnie – odezwałam się błagalnym tonem. – Naprawdę nie mogę się z tobą widywać. Noah jest taka jak inne dziewczyny, wracaj do niej. Ja mam większe problemy w życiu niż walka o chłopaka.
Rock wzdrygnął się na te słowa i odwrócił głowę.
W tym momencie poczułam, jak Krit obejmuje mnie ramieniem i zobaczyłam, że posyła Rockowi zagniewane spojrzenie. Brat nie miał pojęcia, co przed chwilą zaszło. Obiecałam sobie, że później wszystko mu wyjaśnię, by przestał się wściekać na Rocka, ale nie teraz. W tej chwili marzyłam tylko o tym, żeby stąd zniknąć.
– Jedźmy na burgery – zaproponował Davey, przerywając ciszę.
Krit przyciągnął mnie mocniej ramieniem do siebie.
– No. Zgłodniałem – oznajmił.
Tym razem Rock już nie próbował mnie zatrzymać.
– Rozdział XVII –
Rock
Minęły dwa tygodnie, w trakcie których robiłem wszystko, żeby zapomnieć o Trishy. Nie szukałem jej w szkole i nie spoglądałem w jej stronę na stołówce. Dwa tygodnie piekła. Trisha Corbin pojawiła się w moim życiu, żeby przypomnieć mi, że nie da się mieć wszystkiego. Myślałem, że los już wystarczająco mnie doświadczył beznadziejnymi rodzicami, ale jak widać, to za mało. Koniecznie musiał jeszcze postawić na mojej drodze Trishę.
Wtedy po meczu nie wróciłem do Noah i nie pojechałem z nią na imprezę. Byłem kompletnie przybity. Nie mogłem przeboleć, że miałem szansę, by choć odrobinę zbliżyć się do Trishy, i ją zaprzepaściłem. Pojechałem prosto do domu i przesiedziałem cały wieczór sam w podłym nastroju.
Po dwóch tygodniach męczarni byłem gotów raz na zawsze wyrzucić Trishę ze swojej głowy. Ale nie posłużyłem się w tym celu Noah, lecz Rose Mann. Też była atrakcyjna i wyraźnie na mnie leciała. Postanowiłem bzyknąć się z nią na imprezie basenowej u Marcusa. Jego rodzice i młodsza siostra wyjechali z miasta, więc przyjaciel wpadł na pomysł, że urządzi w domu małą imprezkę. Co oznaczało, że pojawi się na niej co najmniej pół szkoły.
W tym tygodniu ojciec pracował na dzienną zmianę i mogłem pożyczać jego pikap. Przez dwa ostatnie piątki spisywałem się świetnie na boisku, więc poprawił mu się humor i przestał się mnie czepiać. Tak właśnie wyglądało moje życie: dopóki uchodziłem za gwiazdę, tata był ze mnie zadowolony. Dawniej zrobiłbym wszystko, byle tylko zechciał poświęcić mi odrobinę uwagi, ale dziś nie miało to już dla mnie żadnego znaczenia. Zależało mi tylko na jego samochodzie.
Jechałem wpatrzony przed siebie, gdy nagle moją uwagę przykuło coś dziwnego. Przełączyłem szybko światła na długie i wtedy okazało się, że poboczem drogi idzie jakaś dziewczyna. Co jest grane? Sama, po nocy? Na tym pustkowiu? Wyłączyłem długie światła, zwolniłem i po chwili się z nią zrównałem.
To, co nastąpiło później, będzie mi się śniło po nocach pewnie już do końca życia.
Trisha Corbin odwróciła głowę i spojrzała na mnie. Jedno z jej oczu było całkiem zapuchnięte, warga rozcięta, a twarz ubrudzona krwią. Zauważyłem, że utyka i ma nienaturalnie wykręconą rękę. Z jej potarganego kucyka zwisały luźne pasma, jakby ktoś szarpał ją za włosy.
Co za drań zrobił jej coś takiego?! Zaraz go zamorduję!
Dałem po hamulcach, wyskoczyłem z pikapa i obiegłem go dookoła.
– Trisha! – Nic więcej nie byłem w stanie z siebie wydusić. Serce podeszło mi do gardła, a ręce trzęsły się jak w febrze.
Trisha poniosła głowę i spojrzała na mnie oczami pełnymi łez.
Trudno, jakoś się pogodzę z tym, że pójdę do więzienia. Bo ktokolwiek jej to zrobił, już po nim. Wykończę go. Powoli. Tak, żeby bolało.
– Muszę… muszę… się dostać do sz-szpitala – wyszeptała powoli, jakby każde słowo sprawiało jej ból.
– Tak, skarbie, oczywiście. Powiedz, jak mam ci pomóc wsiąść do pikapa? Nie chcę ci sprawić bólu.
Czułem się kompletnie bezsilny. Najchętniej wziąłbym ją na ręce i mocno do siebie przytulił. Tak, by poczuła się bezpieczna i nikt już nie mógł jej tknąć. Ale widząc jej nienaturalnie wykręconą rękę, uznałem, że lepiej będzie jej nie dotykać.
Trisha wciągnęła gwałtownie powietrze do płuc i na chwilę wstrzymała oddech.
– Stań tylko… za mną, gdybym straciła równowagę. Moje nogi… – urwała i skrzywiła się. Potem szepnęła: – chyba tylko one nie są połamane.
– O Boże, Trisha… Cholera! – Nic innego nie potrafiłem z siebie wykrztusić. Chciałem się dowiedzieć, kto ją tak urządził, ale widziałem, że mówienie sprawia jej ból. Obiecałem sobie jednak w duchu, że prędzej czy później na pewno się tego dowiem.
Otworzyłem przed nią drzwi pikapa i przyglądałem się, jak podchodzi do siedzenia, utykając i pojękując z bólu. Kiedy mnie odtrąciła, wydawało mi się, że nie ma nic gorszego, ale to tutaj było prawdziwym koszmarem. Nie mogłem patrzeć, jak Trisha cierpi. Już wolałbym codziennie dostawać od niej kosza, byle tylko znów była cała i zdrowa.
Kiedy spróbowała unieść nogę, zachwiała się, więc szybko pochyliłem się i złapałem ją za biodra.
– Mogę cię w ten sposób trzymać i podnieść, czy to boli? – spytałem.
– Nie tak bardzo – szepnęła.
Uniosłem ją wolno za biodra i posadziłem ostrożnie na siedzeniu. Potem włożyłem do środka jej nogi, delikatnie ją odwracając, żeby usiadła przodem.
– Będę jechał powoli i ostrożnie. Nie zapinaj pasa, żeby cię nie uraził.
Trisha pokiwała głową i wykrztusiła:
– Dzięki.
Zamknąłem drzwi, obiegłem pikap dookoła i wskoczyłem za kierownicę. Skoro Trisha była tutaj całkiem sama, co z Kritem? Nie chciałem zmuszać jej do mówienia, ale bałem się, że młody został sam na sam z sukinsynem, który tak ją urządził.
– Gdzie Krit? – spytałem, wjeżdżając