Zadzwonił telefon. Wayne odebrał. Brown przerwał jego „Halo”.
– Ma pan robotę. I pan Hughes się z panem spotka.
5
(Los Angeles, 18.06.1968)
– Clyde mi mówił, że pan szukasz kobiet.
O – pierwsze słowa Króla Nienawiści. O – od drzwi, bez podania ręki ani prezentacji.
– Tak, proszę pana – powiedział Crutch. – To prawda.
Doktor Fred Hiltz się roześmiał.
– Mówił, że się pan na nie gapi.
Hacjenda nienawiści Hiltza – wielkie hiszpańskie domostwo. Beverly Hills, pierwszorzędny materiał filmowy, od groma żydowskich sąsiadów. Olbrzymi, obniżony salon przystrojony sztuką nienawiści.
Świetne oleje. Zrewidowani mistrzowie. Van Gogh linczujący. Rembrandt – obrazek z komory gazowej. Matisse robi okropności bambusom, Paul Klee opieka Martina Luthera Kinga.
Crutch oblukał ściany. Man Ray namalował Bobby’ego Kennedy’ego na stole w kostnicy. Picasso namalował Lady Bird Johnson robiącą patelnię Anne Frank.
Kurwa…
Crutch zwalczył zawroty głowy.
– Poznałem cipkę w Prime Rib Lawry’ego – powiedział Hiltz. – Nazywała się Gretchen Farr. Błysnęła szparką i już się uzależniłem. Ukradła mi z bunkra czternaście kawałków. Znajdź ją i odzyskaj szmal.
Żydki z diablimi rogami pędzla Fredericka Remingtona. Grant Wood – poćwiartowany LBJ.
– Opis? Ostatni adres? Zdjęcie, jeśli pan jakieś ma.
Hiltz szybko wyprowadził Crutcha na tyły. Wypad na zbity ryj: Raus! Mach schnell!. Przecięli długie korytarze. Ominęli koty i kuwety. Zdjęcia JFK w kostnicy przyklejone taśmą do ścian.
Na podwórku zobaczył posąg ogrodowy. Meks polewał z węża Chrystusa naturalnej wielkości, odzianego w strój klanowy.
– Nie mam zdjęć. Gretchen miała światłowstręt. To wysoka, cycata cipka, odrobinę śniada. Mieszkała w Beverly Hills Hotel, więc posuwałem ją w dobrej wierze. Nasłałem na nią Phila Irwina, ale on się uchlał i mnie olał. Próbowałem nająć Freddy’ego Otasha, ale on już nie zajmuje się ucieczkami.
Meks pryskał na Hitlera i Hermanna Goeringa. Zmywał ptasie gówna i kurz.
– Co jeszcze może mi pan o niej powiedzieć?
– Pan nie słuchasz! Ja nie mam nic. Ja moczyłem fajfusa i to mnie kosztowało czternaście patoli. Pan kumasz? Ja pana najmuję, bo pan wiesz, jak znaleźć ludzi, a ja nie wiem.
Kot wdrapał się na Mussoliniego i zaczaił się na ptaszki. Hiltz podprowadził żwawo Crutcha do jakichś schodów piwnicznych i zepchnął go w dół. Dotarli do wzmocnionych stalą drzwi. Hiltz je otworzył i puknął włącznik światła. Jarzeniówki rozjaśniły gniazdo nienawiści cztery metry na cztery.
Nienawistna literatura na ścianach. Nienawiść do czarnych, nienawiść do Żydów, nienawiść do katolików, nienawiść do Japońców, nienawiść do Chinoli, nienawiść do Latynosów, nienawiść do komuchów, nienawiść do skurwielskich białych ciemiężców. Nienawistne plakaty ułożone na podłodze. Pudła pełne nazistowskich opasek. Laleczki voodoo: Jackie Kennedy Onassis, papież Paweł, Martin Luther Koks.
Hiltz chwycił plakat. Ogromny niewolnik dźga kulącego się żydowskiego kupca. Niewolnik ma gigantyczne wybrzuszenie w kroczu. Żydek ma szponiaste stopy i szczurzy ogon. Napis głosi: LUDOBÓJSTWO TO ŚWIĘTY OBOWIĄZEK WOBEC ALLAHA!!!!
– Szwarce łykają to gówno. Nie uwierzyłbyś pan, jaki rynek stworzył ten rejwach z czarnymi bojówkami. Mam z tego cały geszeft. To więzienne traktaty czarnuchów, rzekomo pisane przez tych koksów w San Quentin. A wiesz pan, kto je naprawdę pisze? Taki rozmiłowany w asfaltach mosiek, z którym gram w golfa.
Crutch kichnął. Gniazdo nienawiści cuchnęło pleśnią i kocimi szczynami. Znowu zakręciło mu się w głowie.
– Gretchen Farr. Niech mi pan powie, o czym rozmawialiście. Niech mi pan powie, co ona panu o sobie mówiła. Niech mi…
– Myśmy nie gadali, tylko się dymali. Robiliśmy soixante-neuf i tworzyliśmy bestię o dwóch tyłkach. Nie marnowaliśmy cennego czasu na dyskusje.
– Proszę pana, może mi pan dać cokolwiek, co mógłbym…
Hiltz ściągnął pokrywę z wielkiego kosza na ubrania. W środku leżało pełno upchanych setek. W sumie musiało być tego koło pół miliona.
– To nieustająca zagadka, ślamazaro. Oskubała mnie tylko na czternaście tysiów. Wiem, bo co wieczór liczę swój szmal. Pan chcesz znać moje zdanie? Gretchen była wyważona. Ukradła mi pinda tyle, żebym nie zauważył.
Crutch zajrzał do kosza. Hiltz chwycił banknot i wsadził mu do kieszeni koszuli.
– Stawiam lunch. Znajdź pan ją, a ja panu zrobię siódme niebo z Brigitte Bardot i Julie Christie. Wierz mi pan, mam takie chody.
Szwarce, fajfus, szmal, bestia o dwóch tyłkach. Ewentualne siódme niebo. Robota etatowa dla Clyde’a Dubera i Spółki.
Crutch pojechał na parking i pogadał z Philem Irwinem. Phil wykonywał dla Chicka Weissa jakąś robotę rozwodową. Crutch wziął go na bok i zadał standardowe pytania do sprawy z ucieczką. Phil był niewyraźny w temacie Gretchen Farr. Bez kitu – Phil był niewyraźny codziennie po 10 rano. Tak, doktor Fred go najął. Tak, obdzwonił policję LA i szeryfa i dowiedział się, że na Farr nie ma skargi. Pogawędził z recepcjonistą w Beverly Hills Hotel. Recepcjonista odmówił sprawdzenia księgi gości. Wtedy poszedł w tango. Doktor Fred go wylał.
Crutch zadał najważniejsze pytanie:
– Doktor Fred to Icek?
– Nie – powiedział Phil. – Ale wszystkie jego żony były Żydówkami.
Phil odhaczony. Następny krok: Beverly Hills Hotel.
Crutch tam pojechał i się rozeznał. Machnął fałszywą odznaką pedziowatemu boyowi i zrobił porządne wrażenie. Pedziowaty boy ściągnął pedziowatego recepcjonistę. Pedziowaty recepcjonista spojrzał z niedowierzaniem na tandetne ciuchy Crutcha. Crutch powiedział mu, że pracuje dla Clyde’a Dubera. Pedziowaty recepcjonista skumał. Clyde miał klasę i je ne sais quois. Dobra, młody, pogadajmy.
Crutch zadał standardowe pytania do poszukiwań. Pedziowaty recepcjonista odpowiedział. Nazywał Gretch Farr niepewną. Wynajęła bungalow nr 21 na trzy tygodnie. Zastanawiał się, gdzie ciągnie kasę. Robiła sztuczki z bogatymi gośćmi, Europejczykami i Latynosami obojga płci. Płaciła gotówką za mieszkanie i co rano za dodatki. Zostawiła polecenie odbierania rozmów od Centrali Bev. To był serwis odbioru wiadomości dla podejrzanych ludzi. Gretch była typową podejrzaną laską.
W tym rzecz. Pedziowaty recepcjonista krokiem posuwistym oddalił się łasić do jakichś matron z pudlami. Crutch chwycił telefon i zadzwonił do informacji. Centrala Bev: 8814 Fountain, West Hollywood.
Pojechał tam i się rozeznał. Pod adresem znajdowało się pomieszczenie przylegające do apteki z prochami. Wszyscy najmici brali stąd dopalacze.
Zaparkował. Uczesał się. Przypiął podrabianą odznakę do marynarki i wrzucił do buzi kilka gum miętowych. Poćwiczył mruganie à la Scotty Bennett. Zapamiętać: kupić kilka much