Nowe oblicze Greya. E L James. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: E L James
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Поэзия
Год издания: 0
isbn: 978-83-7508-643-0
Скачать книгу
miękko Grace. – Nigdy nie słyszałam, jak śpiewasz, Christianie. Nigdy. – Wpatruje się w niego zdumiona.

      Christian patrzy na nią nieobecnym wzrokiem, po czym wzrusza ramionami. Jego spojrzenie przesuwa się nerwowo na mnie, następnie na drzwi balkonowe. Pozostali wracają do pełnej skrępowania rozmowy, a ja przyglądam się mojemu kochanemu mężowi.

      Grace chwyta moje dłonie i nieoczekiwanie bierze mnie w ramiona.

      – Och, kochana dziewczyno! Dziękuję ci, dziękuję – szepcze, tak że słyszę ją tylko ja. W gardle tworzy mi się gula.

      Odpowiadam uściskiem, nie do końca wiedząc, za co mi dziękuje. Grace uśmiecha się i całuje mnie w policzek. Oczy jej błyszczą. Co ja takiego zrobiłam?

      – Zaparzę nam herbatę – mówi głosem schrypniętym od powstrzymywanych łez.

      Podchodzę powoli do Christiana, który stoi teraz, wyglądając przez drzwi balkonowe.

      – Hej – mówię cicho.

      – Hej. – Obejmuje mnie ramieniem w talii, przyciągając do siebie, a ja wsuwam dłoń w tylną kieszeń jego dżinsów. Przyglądamy się stukającym o szybę kroplom deszczu.

      – Lepiej się czujesz?

      Kiwam głową.

      – To dobrze.

      – Zdecydowanie wiesz, jak uciszyć wszystkich obecnych.

      – Robię to na okrągło – mówi, uśmiechając się do mnie.

      – W pracy owszem, ale nie tutaj.

      – To prawda, tutaj nie.

      – Nikt nigdy nie słyszał, jak śpiewasz? Nigdy?

      – Wygląda na to, że nie – stwierdza cierpko. – Jedziemy?

      Podnoszę na niego wzrok, próbując wybadać jego nastrój. Spojrzenie ma łagodne, ciepłe i lekko speszone. Postanawiam zmienić temat.

      – Masz zamiar dać mi klapsy? – pytam szeptem i nagle w moim brzuchu pojawia się cała chmara motyli. A może to tego mi właśnie trzeba, to tego mi brakowało.

      Przygląda mi się, a oczy mu ciemnieją.

      – Nie chcę robić ci krzywdy, ale z ochotą się pobawię.

      Oglądam się nerwowo za siebie, ale nikt nas nie słyszy.

      – Tylko jeśli źle się pani zachowuje, pani Grey – mruczy mi do ucha.

      Jak on to robi, że w jednym zdaniu kryje się taka zmysłowa obietnica?

      – Zobaczę, co da się zrobić – odpowiadam z uśmiechem.

      Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i idziemy w stronę samochodu.

      – Proszę. – Christian rzuca mi kluczyki do R8. – Nie porysuj mi go – dodaje ze śmiertelną powagą – inaczej nieźle się wkurwię.

      W ustach robi mi się sucho. Pozwala mi prowadzić swoje auto? Moja wewnętrzna bogini zakłada szybko skórzane rękawiczki i buty na płaskim obcasie. O tak! – woła.

      – Jesteś pewny? – pytam oszołomiona.

      – Tak i wsiadaj, zanim zmienię zdanie.

      Chyba jeszcze nigdy nie uśmiechałam się tak szeroko. Christian przewraca oczami i otwiera przede mną drzwi od strony kierowcy. Wsiadam i przekręcam w stacyjce kluczyk, jeszcze zanim on zdąży obejść auto. Wskakuje szybko do środka.

      – Taka chętna? – pyta z cierpkim uśmiechem.

      – Bardzo.

      Powoli wycofuję samochód i skręcam na podjazd. Silnik nie gaśnie, co mile mnie zaskakuje. O rany, ale czułe sprzęgło. Ostrożnie sunąc podjazdem, zerkam w lusterko wsteczne i widzę, jak Sawyer i Ryan wsiadają do audi SUV. Nie miałam pojęcia, że przyjechała z nami ochrona. Waham się chwilę przed wyjazdem na drogę.

      – Jesteś tego pewny?

      – Tak – odpowiada z napięciem Christian, a ja już wiem, że jest dokładnie na odwrót.

      Och, mój biedny, biedny Szary. Chce mi się śmiać zarówno z niego, jak i z siebie, gdyż taka jestem zdenerwowana i podekscytowana. Trochę mam ochotę dla zabawy zgubić Sawyera i Ryana. Włączam się do ruchu. Christian kuli się z napięcia, a ja nie jestem w stanie się oprzeć. Droga przed nami jest pusta. Dodaję gazu i przyspieszamy gwałtownie.

      – Hola! Ana! – woła Christian. – Zwolnij, bo nas pozabijasz.

      Natychmiast zwalniam. A niech mnie, co za samochód!

      – Sorki – mamroczę, kiepsko udając skruchę.

      Christian uśmiecha się do mnie drwiąco. Chyba czuje ulgę.

      – Cóż, to się kwalifikuje jako złe zachowanie – rzuca lekko, a ja zwalniam jeszcze bardziej.

      Zerkam w lusterko wsteczne. Ani śladu audi SUV; za nami jedzie tylko jeden samochód z przyciemnianymi szybami. Wyobrażam sobie, jak Sawyer i Ryan gorączkowo próbują nas dogonić i z jakiegoś powodu przyprawia mnie to o dreszczyk emocji. Nie chcę jednak, aby mój kochany mąż dostał zawału, postanawiam więc być grzeczna. Spokojnie, coraz bardziej pewna siebie, jadę w stronę mostu 520.

      Nagle Christian klnie pod nosem i z kieszeni dżinsów wydobywa BlackBerry.

      – Słucham? – warczy gniewnie do osoby, która znajduje się na drugim końcu linii. – Nie – mówi i ogląda się. – Tak. Ona.

      Rzucam spojrzenie w lusterko wsteczne, ale nie dostrzegam niczego dziwnego, jedynie kilka jadących za nami samochodów. SUV-a dzielą od nas jakieś cztery auta i wszyscy jedziemy w spokojnym tempie.

      – Rozumiem – wzdycha Christian i pociera palcami czoło; emanuje z niego napięcie. Cholera, coś się musiało stać. – Tak… nie wiem. – Zerka na mnie i odsuwa telefon od ucha. – Wszystko w porządku. Jedź – mówi spokojnie, uśmiechając się do mnie, ale jego oczy pozostają poważne. Cholera! Czuję przypływ adrenaliny. – Na 520. Jak tylko dojedziemy… Tak… Dobrze.

      Wsuwa aparat do uchwytu na desce rozdzielczej i włącza zestaw głośnomówiący.

      – Co się dzieje, Christianie?

      – Uważaj, jak jedziesz, skarbie – mówi miękko.

      Kieruję się w stronę wjazdu na 520 w stronę Seattle. Kiedy zerkam na Christiana, widzę, że patrzy prosto przed siebie.

      – Nie chcę, żebyś wpadła w panikę – mówi spokojnie. – Ale gdy tylko wjedziemy na 520, chcę, żebyś dodała gazu. Ktoś nas śledzi.

      Śledzi! Jasna cholera. Serce podchodzi mi do gardła, swędzi mnie skóra na głowie, a oczy rozszerza panika. Kto nas śledzi?! Moje spojrzenie mknie ku lusterku wstecznemu i rzeczywiście, ciemny samochód, który widziałam wcześniej, nadal się nas trzyma. Kurwa! To ten? Przez przyciemnianą szybę zupełnie nie widać, kto siedzi za kierownicą.

      – Patrz na drogę, skarbie – mówi łagodnie Christian. Nie używa tego zaczepnego tonu, jak w normalnych okolicznościach.

      W duchu nakazuję sobie wziąć się w garść. Próbuję zdławić przerażenie, które ma ochotę mnie udusić. A jeśli osoba, która nas śledzi, jest uzbrojona? I chce skrzywdzić Christiana? Cholera! Dopada mnie fala mdłości.

      – Skąd wiadomo, że ktoś nas śledzi? – Mój głos to świszczący szept.

      – Ten dodge za nami ma fałszywe blachy.

      Skąd on to wie?

      Włączam kierunkowskaz,