Nowe oblicze Greya. E L James. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: E L James
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Поэзия
Год издания: 0
isbn: 978-83-7508-643-0
Скачать книгу
między nami: podnoszę do oczu aparat i pstrykam jeszcze jedno zdjęcie.

*****

      – Hej, śpiochu, jesteśmy na miejscu – mruczy Christian.

      – Hmm. – Wcale nie mam ochoty porzucać tego miłego snu, któremu oddajemy się z Christianem na piknikowym kocu w Kew Gardens. Jestem taka zmęczona. Podróżowanie jest wykańczające, nawet w pierwszej klasie. Jesteśmy w podróży od niemal osiemnastu godzin.

      Christian otwiera drzwi z mojej strony, pochyla się nade mną, odpina pasy i bierze na ręce.

      – Hej, mogę iść sama – protestuję zaspanym głosem.

      Prycha.

      – Muszę cię przenieść przez próg.

      Zarzucam mu ręce na szyję.

      – Będziesz mnie tak niósł przez trzydzieści pięter? – Uśmiecham się wyzywająco.

      – Pani Grey, z ogromną przyjemnością zauważam, że nieco przybrała pani na wadze.

      – Co takiego?

      Uśmiecha się szeroko.

      – Więc jeśli nie ma pani nic przeciwko, skorzystamy z windy. – Mruży oczy, ale wiem, że tylko się ze mną droczy.

      Taylor otwiera drzwi do holu Escali i uśmiecha się.

      – Witamy w domu, panie Grey, pani Grey.

      – Dzięki, Taylor – odpowiada Christian.

      Posyłam mu blady uśmiech i patrzę, jak wraca do audi, gdzie za kierownicą czeka Sawyer.

      – Co masz na myśli, mówiąc, że przytyłam? – pytam gniewnie Christiana.

      Gdy niesie mnie przez hol, jego uśmiech staje się jeszcze szerszy.

      – Niedużo – zapewnia, ale przez jego twarz nagle przebiega cień.

      – O co chodzi? – Staram się trzymać niepokój na wodzy.

      – Odzyskałaś te kilogramy, które straciłaś po tym, jak ode mnie odeszłaś – mówi cicho, wciskając guzik przywołujący windę.

      Jego nagła, zaskakująca udręka łapie mnie za serce.

      – Hej. – Ujmuję w dłonie jego twarz i przyciągam do swojej. – Gdybym nie odeszła, nie stałbyś tu tak teraz, prawda?

      Jego oczy łagodnieją i posyła mi ten mój ulubiony nieśmiały uśmiech.

      – Prawda – odpowiada i wchodzi do windy, nadal trzymając mnie w ramionach. Całuje mnie lekko w usta. – Prawda, pani Grey, nie stałbym. Ale wiedziałbym, że zapewnię ci bezpieczeństwo, ponieważbyś mi się nie przeciwstawiała.

      W jego głosie pobrzmiewa nutka żalu… Cholera.

      – Lubię ci się przeciwstawiać. – Badam grunt.

      – Wiem. I dzięki temu jestem taki… szczęśliwy. – Uśmiecha się do mnie z konsternacją.

      Och, dzięki Bogu.

      – Mimo że jestem gruba? – pytam szeptem.

      Śmieje się.

      – Mimo że jesteś gruba.

      Całuje mnie raz jeszcze, tym razem z większą pasją, a ja wplatam mu palce we włosy. Nasze języki wykonują powolny, zmysłowy taniec. Kiedy winda się zatrzymuje, obojgu nam brak tchu.

      – Bardzo szczęśliwy – mruczy. Oczy mu pociemniały i pełne są lubieżnej obietnicy. Potrząsa głową, jakby się przywoływał do porządku, po czym wnosi mnie do holu. – Witamy w domu, pani Grey. – Ponownie mnie całuje i obdarza tym swoim słynnym promiennym uśmiechem. W jego oczach tańczy radość.

      – Witamy w domu, panie Grey. – Także się uśmiecham, a serce przepełnia mi szczęście.

      Myślałam, że Christian postawi mnie w końcu na ziemi, nie robi tego jednak. Niesie mnie przez hol i korytarz aż do salonu i sadza na wyspie kuchennej. Wyjmuje z szafki dwa kieliszki, z lodówki zaś butelkę schłodzonego szampana – nasz ulubiony, Bollinger. Wprawnie otwiera butelkę, nie roniąc ani kropli, nalewa bladoróżowy płyn do kieliszków i podaje mi jeden. Sam bierze drugi, delikatnie rozsuwa mi nogi i staje między nimi.

      – Za nas, pani Grey.

      – Za nas, panie Grey – szepczę, uśmiechając się nieśmiało.

      Stukamy się kieliszkami.

      – Wiem, że jesteś zmęczona – mówi cicho, pocierając nosem o mój. – Ale naprawdę chciałbym pójść do łóżka, i nie po to, by spać. – Całuje mnie w kącik ust. – To nasza pierwsza noc po powrocie, a ty jesteś naprawdę moja.

      Obsypuje delikatnymi pocałunkami moją szyję.

      W Seattle jest wczesny wieczór, ja jestem potwornie zmęczona, a jednak w dole brzucha zaczyna się budzić pożądanie.

      Christian śpi spokojnie u mego boku, gdy tymczasem ja przyglądam się różowo-złotym oznakom świtu. Rękę ma zarzuconą na moją pierś. Próbuję powoli i miarowo oddychać, tak jak on, aby jeszcze zasnąć, jednak bez powodzenia. Mój organizm funkcjonuje nadal według czasu europejskiego.

      Tak wiele się wydarzyło w ciągu minionych trzech tygodni – kogo ja oszukuję, w ciągu minionych trzech miesięcy – że mam wrażenie, jakby moje stopy nie dotykały ziemi. Oto ja, pani Grey, żona seksownego, absurdalnie bogatego biznesmena i filantropa. Jak to możliwe, że wszystko wydarzyło się w tak ekspresowym tempie?

      Przekręcam się na bok, aby popatrzeć na Christiana. Wiem, że on przygląda mi się, jak śpię, ja jednak rzadko mam okazję odwdzięczyć mu się tym samym. Gdy śpi, wygląda młodo i beztrosko, długie rzęsy rzucają cień na policzki, a usta ma lekko rozchylone. Mam ochotę go pocałować, wsunąć język do jego ust, przesunąć opuszkami palców po kłującym zaroście. Walczę ze sobą, aby go nie dotknąć, aby mu nie przerywać snu. Hmm… Mogłabym lekko przygryźć mu ucho i ssać. Moja podświadomość rzuca mi gniewne spojrzenie, podnosząc głowę znad drugiego tomu Dzieł zebranych Karola Dickensa, i w duchu mnie beszta. „Daj temu biedakowi spokój, Ana”.

      W poniedziałek wracam do pracy. Dzisiaj musimy powrócić do swojej rutyny. Dziwnie będzie nie widzieć Christiana przez cały dzień po trzech tygodniach przebywania z nim praktycznie non stop. Kładę się i wbijam wzrok w sufit. Można by pomyśleć, że takie non stop okaże się przytłaczające, ale nie. Rozkoszowałam się każdą chwilą naszej podróży poślubnej, nawet podczas kłótni. Każdą chwilą… z wyjątkiem tej, w której się dowiedzieliśmy o pożarze w Grey House.

      Ta myśl mnie mrozi. Kto mógłby chcieć skrzywdzić Christiana? Po raz kolejny próbuję rozgryźć tę zagadkę. Ktoś z branży? Dawna kochanka? Niezadowolony pracownik? Nie mam pojęcia, a Christian, za wszelką cenę pragnący mnie chronić, bardzo mi skąpi informacji na ten temat. Wzdycham. Mój biało-czarny rycerz w lśniącej zbroi zawsze się stara mnie chronić. Jak mam sprawić, żeby bardziej się przede mną otworzył?

      Porusza się, a ja nieruchomieję, nie chcąc go budzić. Skutek jest jednak odwrotny. Do licha! Wpatrują się we mnie szare oczy.

      – Co się stało?

      – Nic. Śpij dalej. – Uśmiecham się do niego uspokajająco.

      Christian przeciąga się, pociera twarz, po czym uśmiecha do mnie.

      – Jet lag? – pyta.

      – Tak to się fachowo nazywa? Nie mogę spać.

      – Mogę