Prorok Natan skończył mówić, a Tamrin wciąż siedział zasłuchany. Zastanawiał się nad tym, co usłyszał. Ale myślał także o mądrych sądach Salomona i o słowach króla, którymi go obdarzył, gdy przez chwilę rozmawiali twarzą w twarz. Policzył w myślach, ile lat miał Salomon, gdy zasiadł na tronie. Wyszło mu, że dwadzieścia pięć. Od czasu, gdy objął władzę, upłynęły więc zaledwie cztery lata, a tak wiele udało mu się zrobić i tak mocno wpłynąć na wyobraźnię ludzi w nawet dalekich zakamarkach świata. „Czy jest jeszcze ktoś na tej ziemi, do kogo nie dotarły wieści o wspaniałym Salomonie”, zastanawiał się.
– Tamrinie, kiedy zjawiłeś się w Jerozolimie, mimo że zamierzałeś pozostać nierozpoznany, wiedzieliśmy, kim jesteś – Natan przerwał ciszę. – Wieści o tobie dotarły do nas na długo przed tym, zanim twoje stopy przekroczyły granice Izraela.
– Zawsze uważałem, że informacja jest cenniejsza niż złoto. – Kupcowi spodobało mu się to, co usłyszał.
– Trudno się z tobą w tej sprawie nie zgodzić – przytaknął z aprobatą prorok. – Wkrótce wrócisz do Saby, czyż nie? – upewnił się, a gdy Tamrin skinął głową, dodał: – Mam dla ciebie królewską propozycję.
– Słucham z najwyższą uwagą. – Ucieszył się na myśl o tym, co spodziewał się usłyszeć.
– Jesteś zamożnym, doświadczonym kupcem. Masz statki i wielbłądy. Znasz się na tym, co robisz. Bóg obdarzył cię wieloma talentami. Jak wiesz, Salomon rozpoczyna wznoszenie świątyni na chwałę Boga. Wszystko, z czego zostanie zbudowana i to, co się w niej znajdzie, powinno być najlepsze. Ty znasz się na jakości towarów jak mało kto.
– Te słowa pieszczą moje uszy, proroku. – Chciał, by zabrzmiało to jak żart, ale Natan potraktował je poważnie.
– Jesteś znawcą – powtórzył pochwałę. – A Saba słynie z umiejętności pozyskiwania tego, co najlepsze, a co pochodzi z Czarnego Lądu. Chcemy, żebyś dostarczał nam wszystko, co okaże się niezbędne do budowy, a występuje na terenach, dokąd sięga władza twojego króla. Powiedz swojemu władcy, że Salomon pragnie współpracy. Że chętnie wesprze go w tym, na czym mu najbardziej zależy, a więc, jak sądzimy, w pośrednictwie handlowym między światami i ludami, które żyją na północ i na wschód od nas, w zamian za towary, do których wy macie dostęp. Tyle że muszą być najlepsze z najlepszych. I twoja będzie w tym głowa, żeby właśnie takich nam dostarczyć.
– Proroku, przekażę twoje słowa królowi Nikalowi. Ale już dziś, jako przez niego upoważniony, mogę wyrazić zainteresowanie współpracą. Jesteśmy pewni, że będzie ona obustronnie korzystna.
– Przed twoim wyjazdem przygotujemy ci listę tego, czego będziemy potrzebować. Salomon będzie hojny w zapłacie.
Królestwo Saby. Makeda ma 15 lat
Wiem kto, kiedy i jak podciął Makedzie skrzydła. Kto spowodował, że przez długie lata, a może nawet przez całe życie, poza jednym wyjątkiem, miała problem, by zaufać mężczyźnie.
Było tak:
Królestwo Saby od wieków miało granice dość ruchome. W zależności od tego, jak silny król sprawował władzę, mieliśmy, lub nie, kontrolę nad terenami po obu stronach Morza Czerwonego. Jeśli sojusze były trwałe i panował pokój, handel między Czarnym Lądem i wschodnim wybrzeżem należał do nas. Jeśli po zachodniej stronie mieliśmy wrogów, były problemy z przepływem towarów, a więc Saba miała mniej złota i innych dóbr pochodzących z tamtych terenów.
Przez wieki panowaliśmy nad rozległymi ziemiami po obu stronach morza. Kiedyś nasza armia i całe państwo było silniejsze nawet od Egiptu. Niektórzy nazywali nasze ziemie na zachodnim wybrzeżu Puntem, inni mówili na nie Kusz. Największym miastem i księstwem po zachodniej stronie było i jest Aksum.
Stolicą, z której król Nikal rządzi dwiema częściami kraju, jest Mariba. Leży po wschodniej stronie morza, na terenie, po którym suchą nogą, bez używania statków, można dotrzeć do Babilonu, Izraela i innych dalekich, znanych z bogactw i wielkiej kultury krajów.
Na lądzie zachodnim mamy ważnych sprzymierzeńców, formalnie podlegających Nikalowi. Są na tyle rozdrobnieni, że bez wsparcia Saby nie daliby rady przeciwstawić się Egiptowi, więc trzymają z nami sojusz. Nikal musi dbać o dobre stosunki z władcami z tamtych terenów, bo od tego zależy nasze bogactwo i możliwość handlowania ze światem. Z tamtych ziem pochodzą bowiem dostarczane z całego Czarnego Lądu towary pożądane przez bogatych królów: skóry egzotycznych zwierząt, złoto, elektron i najlepszej jakości mirra, cenniejsza niż złoto. Statki transportują je na naszą stronę morza, a stąd kupcy rozwożą je dalej. To źródło naszego bogactwa i potęgi. Dlatego dbamy o tamte terytoria, a książęta z zachodnich terenów mają wpływy w pałacu.
Dlaczego o tym mówię? To ważne dla mojej opowieści, bo to właśnie syn najbogatszego księcia Aksum, Den, był tym, który złamał serce Makedy. A miało to poważne następstwa polityczne. Zachowanie Dena, zranione uczucia księżniczki i ugodzenie w jej miłość własną, co wielu może wydawać się nieprawdopodobne czy wręcz niemożliwe, w konsekwencji wywołało wojnę. Tak, mówię to z pełną odpowiedzialnością: to, co wydarzyło się między dwojgiem młodych ludzi, naprawdę doprowadziło do wojny.
I o tym właśnie chcę opowiedzieć.
Den był starszy od Makedy tylko o trzy lata. To niewiele, ale w tak młodym wieku taka różnica bywa znacząca.
Poznałam go niemal od razu, gdy zamieszkałam w pałacu. Jego ojciec bowiem był częstym gościem króla, a on mu towarzyszył. Rzadko, ale zdarzało się, że była też z nimi matka Dena, cicha, potulna kobieta, w pełni podporządkowana mężowi.
Den był chłopcem bystrym, ruchliwym, wesołym i bardzo przejętym tym, że jako jedyny syn, obejmie kiedyś władzę po swoim ojcu. Starał się spełniać oczekiwania rodziców i swoje dziecięce wyobrażenie o byciu młodym księciem. Starałam się go polubić, jednak od pierwszej chwili coś mnie w nim niepokoiło. Nie wiedziałam co. Może zbyt pewny siebie wzrok? Może wyższość, z jaką patrzył na moją podopieczną? A może coś innego, czego nie potrafiłam w tamtym czasie określić. Jak się okazało, przeczucie mnie nie myliło. Ale po kolei.
Makeda i Den spędzali ze sobą niemal każdą wolną chwilę. Coś, jakieś niewidzialne nici, przyciągały ich do siebie od najwcześniejszego dzieciństwa.