„No to sobie poczekasz – pomyślałam. Nawet gdy będę cię pragnąć każdą komórką swojego ciała to tylko dlatego, by utrzeć ci nosa – nie poproszę”.
– Ale nie muszę tego robić?
– Nie, nie musisz. Wiem jednak, że chcesz.
– Skąd ta pewność?
– Jesteś tutaj.
– Tak, zobligowana wyrokiem sądu.
– Mogłaś się odwołać.
– Z jakim skutkiem?
– Marnym, to prawda. Twoje odwołanie przedłużyłoby wyrok o kolejne dwa miesiące.
– Tak, prawdopodobnie ta cała sprawa to przekręt.
– Nie, oskarżenie było prawdziwe. Tylko twój przedstawiciel był opłacony i poinstruowany przeze mnie. I sędzia trochę wiedział za dużo.
– Tak?
– Tak, to mój brat.
– Często robi pan takie rzeczy?
– Nie, zazwyczaj kobiety zgadzają się na obiad. I wtedy wysłuchuję ich jednej czy dwóch opowieści. Ale ty masz przechlapane. Trzeba było się zgodzić na obiad.
– W tamtym momencie naprawdę nie mogłam, miałam ograniczony wolny czas.
– A to pech.
– Teraz też tak uważam.
– Tylko przy obiedzie nie otworzyłabyś się tak, jak możesz to zrobić teraz.
– To prawda, jest bardziej intymnie, ale to nie daje gwarancji na otwarcie i pokazanie duszy.
– Zrobisz to, Skarbie, zrobisz.
– Skąd ta pewność? Wsypał pan coś do tej wody?
– Tak.
– Tak!?
Otwieram szeroko oczy i chcę uciekać.
– Tak – powtórzył.
Serce podskoczyło mi do gardła. Głos wewnętrzny krzyczy: Uciekaj kobieto!
Złapałam pager, ale postanowiłam zostać jeszcze trochę. Pamiętam ten ostatni sen. Mogę go mu opowiedzieć, ponieważ ja tego chcę. Trudno mi to zrozumieć, ale chcę się odsłonić, potrzebuję tych opowieści, może sama się odblokuję. Kto wie, może w końcu uda mi się w realu przeżyć orgazm. Wyobrażam to sobie często, ale nie potrafię przeżyć. Dziwne.
– Czy dobrze się czujesz?
– A powinno być inaczej?
– Nie, zagwarantowałem ci bezpieczeństwo, i woda jest bez domieszek.
– To dobrze, bo pić mi się chce. Ale następnym razem wezmę swoje picie.
– Nawet nie próbuj.
– Dlaczego?
– Ponieważ to mnie rozgniewa i napiszę na ciebie skargę.
– To może lepiej nie będę panu mówiła, że mam kanapki w torbie.
– Co takiego?
– Nie wiedziałam, co mnie dziś czeka, a ja zawsze jestem gotowa na wszystko.
– Na wszystko? – Jego niegrzeczny uśmieszek sugeruje: Na seks też?
– Tak, na wszystko.
Złapałam się na tym, że ja też zadziornie się uśmiechnęłam. Mam nadzieję, że tego nie zauważył. Podświadomie flirtujesz, kobieto. To trochę niebezpieczne. Jeśli chcesz zachować dystans, panuj nad tym, albo baw się dobrze.
– Teraz wstanę na moment, nie uciekaj. – On wstaje i sięga do kieszeni. Wyciąga z niej kilka prezerwatyw i kładzie na stoliczku obok.
– Ja też jestem gotowy na wszystko. Teraz oboje mamy ochronę. Ty pager, ja prezerwatywy.
– Ha, myśli pan, że mogłyby się przydać na pierwszym spotkaniu?
– Szczerze, wolałbym nie. Ponieważ zanim cię przelecę, chcę cię dobrze poznać.
– Pan naprawdę myśli, że to kiedyś zrobi?
– A ty nie?
– Nie.
A w duchu myślę: „Tak, tak, tak”. Dobrze, że to głowa decyduje, co zrobię, a czego nie zrobię.
– Zobaczymy, Skarbie, zobaczymy.
– Możemy zaczynać.
– Śpieszysz się gdzieś? Mamy jeszcze dwie godziny.
– Półtorej, ponieważ czas na drogę powrotną też muszę doliczyć do spotkania.
– Chyba że będę ci towarzyszył.
– Tak, i na pierwszym zakręcie zginiemy w wypadku.
– Piękna wizja śmierci obok ciebie.
– Ja uważam, że to nie byłoby takie piękne.
– Nie mówię, że chcę umierać dziś, ale gdzieś za pięćdziesiąt lat, u twojego boku.
– Myśli pan, że potrafiłby wytrzymać ze mną tak długo?
– Tak.
Ta odpowiedź mnie zaskoczyła. Od seksu do związku na całe życie. Czego ten facet naprawdę ode mnie chce?
– Pewnie zastanawiasz się, czego ja od ciebie chcę?
O rany, czyta w myślach.
– Szczerze mówiąc, tak, ale to teraz nie jest istotne.
– Ależ wręcz przeciwnie. Chcę się o ciebie troszczyć jak o bezbronną sarenkę.
– Nie jestem bezbronna.
– Wydaje mi się, że tak silna, niezależna kobieta chce, by czasem traktowano ją jak bezbronną istotkę i chce ukryć się w ramionach silnego, zaufanego mężczyzny. Wiem, ponieważ sam też czasem potrzebuję wsparcia. Nie mówię, że często, lecz potrzebuję.
Wzdycham głęboko, bo wiem, że ma rację, ale nie mogę się do tego przyznać, bo mnie zniszczy. Potrzebuję czasem takiej przystani w ramionach kogoś, kto nie krytykuje, lecz wspiera bezwarunkowo. Nie jestem z kamienia.
– Przejdźmy już do opowieści.
– Tak, to dobry pomysł.
Moszczę się wygodnie w fotelu. Zamykam oczy i zaczynam mówić:
– Wchodzisz do mojego cichego pokoju, w którym panuje półmrok, ponieważ jest oświetlony tylko blaskiem księżyca w pełni. Zamykasz za sobą drzwi, przekręcając klucz, który chowasz gdzieś na półce pod oknem. Tak, by szybko go nie znaleźć i nie uciec. Twoje spojrzenie przyprawia mnie o rumieniec. I odruchowo, by go ukryć, opuszczam głowę w dół. Ty podchodzisz do mnie wolnym, bezszelestnym krokiem. Dotykasz jednym palcem mojego podbródka i unosisz moją głowę do góry. Twoje spojrzenie przenika mnie od stóp do końca włosów spiętych klamrą. Nie mogę się oprzeć i zamykam oczy. Ty powoli zabierasz rękę. Nieruchomieję. Obchodzisz mnie dookoła, czuję tylko twój oddech na mojej odsłoniętej szyi. Czuję, jak odpinasz klamrę, która trzyma moje włosy w niewoli A one opadają miękko w dół. Czuję ciepło na szyi po tym, jak opadły na nią włosy, tworząc barierę, której nie może przeniknąć twój oddech. A był taki przyjemny. Twoje palce wplatają się między włosy, rozkosznie z nimi baraszkując. Twoje pieszczoty powoli zaczynają przesuwać się w dół. Najpierw łagodnie odchylasz włosy, odsłaniając szyję, by moc muskać ją oddechem, a później ustami. Przenika