W chaotycznie i amatorsko przeprowadzanych zamachach zginęło wielu początkujących gangsterów. Niektórzy przypadkiem. Najlepszym tego przykładem było zlecenie wydane przez starszego już wiekiem bossa, na młodego przestępcę o pseudonimie Ziemniak. Zabójcy dokonali egzekucji dwóch mężczyzn – Ziemniaka i jego kolegi, niejakiego Kciuka. Niestety, rozstrzelany w salonie gier chłopak okazał się inną osobą o takim samym przezwisku. Następny na liście był bliski współpracownik pierwotnego celu, niejaki Łoban. Pomimo oddania w plecy mężczyzny 9 celnych strzałów z bliskiej odległości, ten przeżył i był w stanie jeszcze tego samego dnia o własnych siłach opuścić szpital. Pechową passę przerwało pozornie szczęśliwe zabójstwo właściwego Ziemniaka. Pozornie, ponieważ młode wilki nie pozostawały dłużne i świadome zachłanności zleceniodawcy tego mordu prewencyjnie wyeliminowały go na zawsze z gry. Kilkanaście kul z KBK AK 47 podziurawiło samochód zabijając prócz bossa, także jego młodego pracownika. Śmierć zastała ich w Mercedesie należącym wcześniej do Pershinga, legendarnego przywódcy grupy ożarowskiej, który również zginął od kul płatnych zabójców z młodego pokolenia. Podobnych historii odnotowano w kronice kryminalnej setki, a może nawet tysiące.
Na litość nie mogli też liczyć policjanci. Wielu potraktowano niczym papierowe tarcze stojące na drodze do celu. Mikołajki, sierpień 2002 roku. W chwilę po rozstrzelaniu syna wołomińskiego bossa – Klepaka, strzałem w klatkę piersiową zamordowano przypadkiem idącego ulicą funkcjonariusza. Zginął za mundur. 3 lata wcześniej w barze Gama na Woli zginął senior Klepacki, a wraz z nim pociski karabinu oraz dubeltówki podziurawiły czterech innych przestępców. Czechowice-Dziedzice, maj 2002 roku. Sprawcy wymuszenia bez chwili wahania rozstrzelali dwóch policjantów, których napotkali przypadkowo w kawiarence internetowej. Dwa miesiące wcześniej, w podwarszawskich Parolach, od kuli zginął podkomisarz z Piaseczna. Kilkunastu przestępców usiłowało wówczas odbić wypełnionego telewizorami TIR-a z rąk omyłkowo wziętych za konkurencję policjantów. Za sprawcami rozesłano listy gończe, a dwóch z nich funkcjonariusze zastrzelili w czasie akcji odwetowej na Ursynowie. Jednym z zabitych okazał się zwerbowany przez gang były policjant-antyterrorysta o pseudonimie Fragles. Echem tych akcji pozostała słynna bitwa w Magdalence, w której to z rąk kolejnej dwójki przestępców z Parol ponownie zginęli stróże prawa. Pod kulami i w eksplozjach bomb poległo dwóch antyterrorystów, a kilkunastu kolejnych zostało ciężko rannych, w tym kilku trwale wyeliminowanych ze służby. Zginęli także obaj gangsterzy. Nie od kul. Według oficjalnej wersji zaczadzili się w wyniku pożaru, choć świadkowie z kostnicy donosili o ciele potwornie okaleczonym ranami postrzałowymi. Chodziły też plotki, że zabity Białorusin strzelać miał do gen. Papały i dlatego próba zatrzymania podejrzanych nie mogła zakończyć się sukcesem...
Strumienie przelanej krwi okazały się nie warte największych nawet pieniędzy. Wieloletnie wyroki, kalectwo lub śmierć nie były dobrą ceną za kilka krótkich lat chwały i bogactwa. Ci, którzy przetrwali lata hekatomby, poszukiwali alternatywy, a inspirację czerpali z działań najbogatszych obywateli naszego kraju.
Odnotowany na początku XXI wieku wzrost liczby zabójstw wykrwawił walczących o schedę po Pruszkowie. Masakry tamtych lat stanowiły, przynajmniej na razie, zamknięcie epoki gangstersko-mafijnej Polski. Od tego czasu liczba ofiar tej kategorii przestępstw nie wzrosła już powyżej tysiąca, a wręcz systematycznie spada. W 2006 roku wyniosła 816, w 2008 po raz pierwszy od lat PRL-u jedynie 748 zabitych, a w 2011 – 684. Dziś zabijają się już tylko amatorzy i skłóceni przy butelce wódki szwagrowie. Wszyscy myślący zdali sobie sprawę z tego, że zbrodniczy biznes po prostu się nie opłaca. Dlatego najprawdopodobniej czas widowiskowych strzelanin już nie powróci, podobnie jak nie wrócą do życia ostatni gangsterzy śniący o odbudowie potęgi i hegemonii tzw. Mafii Pruszkowskiej. Tradycyjny półświatek, złożony ze starej daty recydywistów, pozostanie podległy opuszczającym więzienne mury bossom starego Pruszkowa i utworzonego na jego gruzach Mokotowa, natomiast młodzi przestępcy wylądują w tyglu drobnych, opartych na przemocy, przestępstw kryminalnych i narkotykowych. Ani jedni, ani drudzy nie stworzą już wyśnionej mafii. Wywalczą tylko bezczynszowe sanatorium na koszt podatników.
Nie wszyscy jednak przegrali życie. Ci bardziej roztropni obrali za cel wielkie, acz paradoksalnie bezpieczne pieniądze. Podobną drogą podążył drobny i średni biznes, zniechęcony nadmiernie wysokimi podatkami oraz słabą koniunkturą rynkową. Braki budżetowe łatano najpierw nieznacznymi, a później coraz większymi nieuczciwościami. Wszyscy wtedy już wiedzieli, że prawdziwych i, co ważniejsze, trwałych fortun nie buduje się pistoletem. Przynoszące wiele ofiar śmiertelnych spektakularne porachunki gangów tworzą legendę i umacniają pozycję w półświatku, ale ta przynosi wymierne korzyści tylko w więzieniu i podczas przestępczych rokowań. To nie jest życie, jakiego pragną dzisiejsi biznesmeni. Wartość wyznaczają już nie blizny po wygranych bitwach, a szybkie i drogie samochody, ekskluzywne rezydencje w tropikalnych plenerach oraz piękne kobiety. Takich atrakcji nie zdobywa się ani twardymi pięściami, ani tym bardziej podczas odbywania wieloletnich wyroków w zakładach karnych o zaostrzonym rygorze. Ciężką pracą też niezwykle rzadko. Powszechnie przecież wiadomo, że pierwszy milion trzeba ukraść...
Bezpieczna alternatywa
W 1999 roku policyjne statystyki odnotowały popełnienie jedynie 60 393 przestępstw gospodarczych. W roku kolejnym liczba ta wzrosła do 84 260, a w 2001 do 103 521. Rekord dekady przypadł na rok 2004 z wynikiem 152 148 czynów tej kategorii i już do dnia obecnego rokrocznie oscyluje wokół tej wartości. Systematyczny rozwój sektora ekonomicznego pokrywał się w czasie z „restrukturyzacją” polskiego podziemia. Obalenie monopolu Mafii Pruszkowskiej i krwawe bitwy toczone między mniejszymi gangami zniechęciły niejednego kandydata na przestępcę oraz czasowo bezrobotnego gangstera do wchodzenia na linię strzału. Wielu szukało alternatywnych źródeł dochodu, ale bynajmniej nie pracy na spokojnym etacie. Z kolei przedsiębiorców mamiła legenda tzw. Mafii Paliwowej, demonizowanej przez ówczesne media gospodarczej ośmiornicy wysysającej miliardy zł ze Skarbu Państwa. Już w latach 90-tych podobne konglomeraty tworzyli odpowiadający za prywatyzację politycy i byli funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa, gromadzący fortuny nawet na mało spektakularnym handlu zbożem. Na jednej szali śmiertelne niebezpieczeństwo i małe pieniądze, na drugiej komfort i klamki ze złota. Wyrok za zabójstwo, wyceniane w półświatku średnio na 20 000 zł, to 25 lat więzienia lub dożywocie. Wyrok za oszustwo na milionowe kwoty – w teorii do 10 lat, realnie, przy wyroku skazującym, trzy wiosny za kratami albo warunkowe zawieszenie kary, a zazwyczaj pełne oczyszczenie z zarzutów. Wybór nie był trudny. Czyny o charakterze kryminalnym ustępować zaczęły miejsca dawniej pogardzanym występkom gospodarczym, popełnianym przy pomocy pióra i papieru.
Dlaczego opinia publiczna i media zaakceptowały tą drogę ewolucji półświatka? Ponieważ, tak jak w przypadku pijanych kierowców, mamione są statystycznie wysoką wykrywalnością, oscylującą stale wokół 95%. Ludu nie poinformowano jednak, że liczby przedstawiają tylko czyny zgłoszone lub samodzielnie wykryte, a istotą przestępstw gospodarczych, a zwłaszcza oszustw, jest ich trudny do dostrzeżenia i udowodnienia charakter. Często sama ofiara nie zauważa pokrzywdzenia, niekorzystny wynik finansowy zrzucając na karb ryzyka inwestycyjnego. W takim przypadku organa ścigania nie mają możliwości pozyskania informacji o zaistnieniu przestępstwa i jego odnotowania. Statystyki