– Pomóc ci przy tych siatkach, które podrzuciła?
– Szczerze, to wolałbym, żebyś usiadła na ganku i wypatrywała Guntera.
Lucas przypiął mi smycz do obroży. Spacer! Przeszliśmy przez ulicę, ale nie mieliśmy ze sobą żadnego jedzenia. Lucas pchnął siatkę i przecisnął się przez dziurę, a potem zaklaskał, przywołując mnie do siebie. Przeniósł mnie przez otwór, a potem puścił siatkę, która wróciła na miejsce.
– Uff, robisz się strasznie ciężka – stęknął.
Siedziałam i przyglądałam się, jak podnosi jakieś cienkie płachty z wszytymi drewnianymi klockami. Pachniały lekko kotami, a przez materiał widziałam jego dłonie.
– Okej, gotowa, Bello?
Zamerdałam ogonem. Lucas odpiął mi smycz.
– No dobrze, oto twoja szansa. Biegnij do nich, Bello! No już!
Lucas podniósł płachty i zaczął wskazywać nimi kierunek. Napięłam się. Co miałam zrobić?
– Wiem, że chcesz tam pobiec. No już, ruszaj w odwiedziny do kotków!
Nie zrozumiałam ani słowa. Siedziałam dalej, starając się być grzeczną sunią.
Lucas zaśmiał się. Poczułam bijącą od niego miłość i zamerdałam ogonem.
– Nie wierzysz, że ci na to pozwalam, co? No dobrze. – Lucas puścił jedną ręką płachtę i chwycił mnie za obrożę, a potem przyciągnął do dziury prowadzącej do nory. Czułam z niej zapach kilku kotów, w tym Mamy Kotki, która jednak nie była blisko. Przypomniałam sobie o ciasnej kryjówce za ścianą i zaczęłam się zastanawiać, czy się w niej schowała.
Lucas wepchnął mi głowę do środka. Nie wiedziałam, co robi, ale nie czułam, że jestem niegrzeczną sunią. Poczułam zapach kociego strachu.
Postanowiłam odwiedzić Mamę. Położyłam się na brzuchu i wczołgałam przez dziurę, która zrobiła się dużo mniejsza. Gdy znalazłam się w norze, otrząsnęłam się i zamerdałam ogonem.
Koty ogarnęła znajoma panika i zaczęły się zachowywać, jakbym była zagrożeniem. Ja! Gdy ruszyłam w stronę kryjówki, jak jeden mąż rzuciły się do dziury.
– Aaa! – usłyszałam krzyk Lucasa.
Wcisnęłam nos w szczelinę, ale nie byłam w stanie przez nią przejść. Pociągnęłam nosem – Mama Kotka siedziała gdzieś w ciemności przede mną. Zamerdałam ogonem. Usłyszałam, jak podchodzi bliżej, a potem jej nos przelotnie dotknął mojego. Zamruczała.
– Bella! Do nogi!
Odwróciłam się. Chciałam, żeby Mama poszła ze mną, ale wiedziałam, że tego nie zrobi.
Przed norą czekał na mnie zadowolony Lucas. Trzymał płachty nad ziemią, a ze środka łypały na niego obrażone kocury.
– Złapałem dwa! – poinformował mnie, uśmiechając się od ucha do ucha. Byłam szczęśliwa, bo on był szczęśliwy.
W domu Lucas wsadził oba kocury do pudła. Miauczały głośno ze strachu. Obwąchałam ciekawie wieczko, a one nagle ucichły.
– Masz ochotę poganiać je wokół drzewa, co, Bello?
Zamerdałam ogonem z nadzieją, że pozwoli mi się z nimi pobawić. Może to poprawiłoby im trochę humor.
Tuż przed kolacją rozległ się dzwonek. Nie zaniedbując obowiązków, zaszczekałam, a Lucas wyglądał na niezadowolonego na dźwięk dzwonka.
– Przestań! Nie szczekaj! – krzyknął, pewnie nakazując niechcianemu gościowi, żeby sobie poszedł.
Zaszczekałam jeszcze raz.
– Hej! – warknął. Pacnął mnie w pupę, a ja spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Krzyczeliśmy i szczekaliśmy, bo zadzwonił dzwonek. Czemu nagle się na mnie rozzłościł?
Zamerdałam ogonem, gdy wyczułam za drzwiami zapach kobiety. To była Audrey! Ucieszyła się na mój widok i powiedziała mi, że jestem grzeczną i dużą sunią, a potem wyniosła pudło z kotami. Pomyślałam, że pewnie odnosi je z powrotem do nory. Jeśli tak rzeczywiście było, zobaczę się z nimi następnym razem, kiedy Lucas pozwoli mi wejść do środka.
Zapach kotów jeszcze nie zdążył wywietrzeć, gdy Lucas powiedział: „Idę poczytać”, i oboje poszliśmy położyć się w jego łóżku. Obok niego stał talerz, z którego płynęły tak wspaniałe zapachy, że prawie zakręciło mi się w głowie.
– Chcesz trochę sera, mały głuptasku? – Wziął w palce smakowity kąsek, a ja zamarłam, nie spuszczając z niego wzroku.
– O Boże, jesteś przekomiczna! To tylko kawałeczek sera!
Następnego popołudnia Mama właśnie przyprowadziła mnie ze spaceru i odpinała mi smycz, gdy nagle poczułam, że coś jest z nią nie w porządku. Zaczęło bić od niej całkiem nowe uczucie, któremu towarzyszyła gwałtowna zmiana zapachu potu na jej skórze. Zaczęłam ją niespokojnie obwąchiwać.
– Bella, grzeczna sunia – szepnęła, ale nie patrzyła na mnie, tylko wbiła wzrok przed siebie. – Ojej, czuję się bardzo dziwnie.
W końcu usiadła, żeby pobawić się w Oglądanie Telewizji. Oglądanie Telewizji polegało na tym, że Lucas i Mama siadali na sofie, żeby mnie głaskać, więc zwykle to uwielbiałam. Ale teraz było inaczej, bo Mama była inna. Wciąż bił od niej zły zapach, a kiedy położyła na mnie dłoń, poczułam, że jest napięta i się trzęsie.
Byłam tak zalękniona, że zeskoczyłam z sofy i zwinęłam się w kłębek u jej stóp, ale chwilę później znowu przy niej siedziałam. Dysząc, ponowie zeskoczyłam i poszłam napić się wody. Po powrocie usiadłam i zaczęłam niespokojnie obwąchiwać jej nogę. Czułam, że jest coraz gorzej.
– O co chodzi, Bello? Chcesz wyjść i załatwić swoje? Dopiero co byłyśmy na spacerze.
Mama poszła do kuchni i wyjęła pudełko ze smakołykami. Uwielbiałam dźwięk wyjmowania go z szafki, ale kiedy podeszła do schodków do piwnicy i otworzyła drzwi, byłam nieszczęśliwa. Ona i Lucas lubili rzucać mi tam smakołyki i patrzeć, jak z nimi wracam. Zazwyczaj któreś z nich mówiło wtedy: „dobre ćwiczenie”. Nie wiedziałam, co to znaczy, i nie rozumiałam, czemu po prostu nie dadzą mi smakołyka, a najlepiej całego pudełka. Ale tym razem nie chciałam jej zostawiać samej na szczycie schodów, gdy zrzuciła z nich kilka smaczków.
– Bello, co się dzieje? Nie masz ochoty na smakołyk?
Nawet jej głos mnie niepokoił. Zaskomlałam.
– No dalej, Bello! Biegnij po smakołyk!
Dawała mi jasno do zrozumienia, czego ode mnie chce, a te smaczki na dole kusiły mnie swoim aromatem. Zbiegłam ze schodów z myślą o Lucasie. Zawsze gdy działo się coś złego, Lucas wszystko naprawiał.
Gdy pospiesznie połykałam smakołyki, usłyszałam dobiegający z góry głośny huk, którego dźwięk zdawał się wibrować w powietrzu.
Przerażona popędziłam na górę. Mama leżała zwinięta w kłębek na podłodze. Jęczała cicho i trzymała się za twarz drżącymi dłońmi.
Nie wiedziałam, co robić. Położyłam głowę na jej ramieniu, żeby dodać jej otuchy, ale było sztywne i się nie rozluźniało.
Szczekałam i szczekałam. Po chwili Mama przestała się tak bardzo trząść,