Stara Flota. Tom 3. Wiktoria. Nick Webb. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Nick Webb
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Зарубежная фантастика
Год издания: 0
isbn: 978-83-65661-16-6
Скачать книгу
– Zupełnie jak ten gnojek Kharsa. Wykorzystała nas do własnych celów. Użyła jak tarczy. Ten gad od Dolmasi wykorzystał nas jako włócznię. Wolał, żeby to ludzie ryzykowali życie przy wyzwoleniu jego planety. Mówię wam, panowie, jeżeli w końcu załatwimy Rój, będziemy musieli potem dokopać i Dolmasi, i Skiohra. Kiedyś sytuacja była taka cudownie prosta, bo martwiliśmy się tylko Rosjanami i niemal zapomnianą dawną inwazją Roju.

      Prezydent chyba zauważyła, że na jej ostatnie słowa Proctor drgnęła, ponieważ zaśmiała się cicho.

      – Bez obaw, Shelby, nie jestem aż tak krwiożercza. Ale mam już serdecznie dość polityki. Wiem, że to mój żywioł i jestem w tym dobra. Cholera, nawet to lubię. Ale polityka na skalę Galaktyki, rozgrywana między różnymi rasami obcych to koszmar, ponieważ nie znam motywacji wszystkich graczy.

      Admirał Zingano zmarszczył brwi. Nadal przyglądał się schematom superpancernika. Skinieniem ręki przywołał Proctor.

      – Co o tym sądzisz? Te superpancerniki to praktycznie bardzo duże kopie zwykłych jednostek Roju. Podobny układ wewnątrz. To samo uzbrojenie. W niczym nie przypominają okrętów Dolmasi.

      Proctor skinęła głową.

      – Dwie kwestie widać jak na dłoni. Albo Skiohra używają okrętów przekazanych przez Rój, albo konstruują własne na podstawie planów udostępnionych przez Rój… – Urwała i zmarszczyła brwi, jakby właśnie sobie coś uświadomiła.

      – Albo? – zachęcił ją Zingano. Wszystkie oczy wbiły się w pierwszą oficer „Wojownika”.

      – Albo Skiohra oddali projekty okrętów Rojowi, może nawet zbudowali te jednostki. Pomyślcie, zwykłe okręty Roju mają korytarze, konsole, nawet klamki w drzwiach, chociaż Rój to ciekła forma życia. Po co to wszystko? Spójrzcie na wymiary tych korytarzy, konsoli i drzwi. W superpancerniku są takie same. I tak się składa, że superpancernik pasuje doskonale do wymagań fizycznych Skiohra. Ten gatunek jest od naszego nieco mniejszy, jak się zdaje. I ma mniejsze dłonie. – Odwróciła się do Avery. – Myślę, że chyba już wiemy, skąd Rój bierze swoje okręty i dlaczego są tak zaprojektowane.

      Avery pochyliła się do ekranu.

      – Myślisz, że Skiohra budują okręty dla Roju? Czy to możliwe, że nasi wrogowie po odejściu Skiohra nie będą mieli skąd brać nowych?

      Proctor wzruszyła ramionami.

      – Na tym etapie to tylko spekulacje, pani prezydent.

      – Na dodatek Skiohra mogą tylko udawać, że się do nas przyłączają – dodał Granger. – Wciąż mam w tej kwestii złe przeczucia.

      – Rozgrywają nas? – Zingano poruszył się niespokojnie na swoim krześle. – Zniszczyli pięć jednostek, zanim Rój uciekł stąd z podkulonym ogonem. Udają przyjaźń i niszczą okręty Roju? Nie wygląda mi to na szczególnie skuteczną strategię. Hej, patrzcie, ludzie się zbliżają! Szybko, udawajmy, że jesteśmy ich przyjaciółmi, a tymczasem zniszczmy jednostki naszych prawdziwych sojuszników? – Admirał prychnął. – Taka cyniczna taktyka machania fałszywą flagą dobrze się sprawdza tylko w powieściach szpiegowskich, ale nie w rzeczywistej strategii militarnej. Nie wydaje mi się, Tim.

      Proctor pokręciła głową.

      – Zapominasz, że sprzymierzeńcy Roju nie są niezależnymi osobnikami – zauważyła, po czym zerknęła na Grangera. Kapitan wiedział, o czym chciała przypomnieć, być może nieświadomie, ale i tak go to rozgniewało. A przecież Proctor miała pełne prawo do podejrzeń, więc nie zasłużyła na gniew. – Dolmasi, zanim udało się im uwolnić, całkowicie i bezwzględnie podlegali kontroli Roju. Podobnie jak pilot myśliwca, którą udało się sprowadzić z osobliwości, Zygzak. Ona jest Rojem. Tak samo doktor Wyatt i pułkownik Hanrahan. Nie byli sprzymierzeńcami Roju, byli Rojem. Dlatego nie można mówić, że postępowanie Skiohra nie ma sensu. Może zestrzelili parę jednostek Roju, żeby wyjść na naszych przyjaciół, ale to bez znaczenia dla bieżących rozważań.

      – A co ma znaczenie, komandor Proctor? – Zingano chyba się zniecierpliwił.

      – Że jeżeli jesteśmy rozgrywani, to nie przez Skiohra, lecz przez Rój. Zakładając, że Skiohra nie wyrwali się spod kontroli Roju, rzecz jasna. Każde ich działanie nie będzie wynikało z woli Skiohra, lecz z woli Roju.

      Avery zgodziła się z tym wnioskowaniem.

      – A co z tego wynika? Jak sądzisz, Shelby?

      Proctor westchnęła ciężko.

      – Uważam, że przy próbach wywnioskowania, jakie motywy mają Skiohra, nie wolno nam patrzeć z ich perspektywy. Musimy się zastanowić, jak to wygląda z punktu widzenia Roju. Rój na pewno byłby zdolny do podstępu i zaatakowania własnych okrętów, aby dowieść, że Skiohra są naszymi przyjaciółmi, o ile dzięki temu na długo uzyskałby nad nami strategiczną przewagę.

      Granger pokręcił głową.

      – Rój ma olbrzymią siłę ognia i przewagę liczebną. We wszystkich starciach z nami używał po prostu brutalnej siły. Zawsze brakowało mu, że tak to ujmę, rozwiązań taktycznych. Rój bardzo powoli przyzwyczaił się do warunków walki na szybko zmieniających się orbitach. Jakby miał tylko dwa tryby: atak z miażdżącą przewagą, gdy myśli, że może wygrać, albo odwrót, gdy wie, że porażka jest nieuchronna.

      Zingano od razu się zgodził.

      – Masz rację. Nie podoba mi się to wszystko. Podstęp wydaje się zupełnie poza zasięgiem Roju. Zwłaszcza że moje doświadczenie w starciach potwierdza twoje obserwacje, Tim. Czemu Rój miałby nagle uciec się do podstępu i zwodzenia?

      Prezydent Avery przyjrzała się zgromadzonym w sali konferencyjnej, a potem wydęła usta.

      – Dobrze. Czyli uwierzymy Skiohra na słowo. Przynajmniej dopóki nie znajdziemy powodu, aby im nie wierzyć. Jednak bądźcie ostrożni. Nie mamy danych o ruchach floty Skiohra ani o ich możliwościach, tak samo jak w przypadku Dolmasi. A tak przy okazji… – Prezydent popatrzyła na Grangera. – Jak dużą flotę mają ci Skiohra?

      – Ach, no tak. To kolejna interesująca kwestia. Według wicecarycy Krull posiadają jedynie sześć superpancerników. Do wczoraj było ich siedem. Mało brakowało, a zniszczylibyśmy jeszcze jeden, ale w ostatniej chwili wykonał skok kwantowy.

      Avery uśmiechnęła się z dumą.

      – Doskonała robota, kapitanie. Te pancerniki są większe od twojego okrętu sto razy? A ty zniszczyłeś jeden w minutę? Genialne.

      – Dziękuję, pani prezydent.

      – Na dodatek narażałeś własne życie i osłaniałeś resztę floty. Bardzo szlachetnie, kapitanie Granger. Są tacy, którzy obrażają cię, gdy mówią, że ciskasz okrętami jak kamieniami z procy. – Zerknęła na generała Nortona, który zesztywniał i zmarszczył czoło. – Ale pokazałeś, jak mi się wydaje, że nie wahasz się rzucić na szalę własnego życia, byle tylko powstrzymać ten cholerny Rój. Masz kręgosłup. I moje pełne zaufanie, pomimo ostatnich wydarzeń.

      Prezydent znowu spojrzała w twarze zgromadzonych admirałów, generałów i kapitanów. Było jasne, co chciała powiedzieć. Volz, pilot myśliwca, który uratował Zygzak, swoją towarzyszkę broni, oznajmił po powrocie z osobliwości, że spotkał tam kapitana Grangera kontrolowanego przez Rój. Od tamtej pory wysocy rangą dowódcy ufali Grangerowi jeszcze mniej niż na początku. Tylko admirał Zingano był wyjątkiem. Czasami wydawało się, że gdyby nie Zingano, Granger znalazłby się w samotnej celi głęboko w podziemiach wywiadu CENTCOM-u albo co gorsza, wyleciałby bez skafandra w próżnię.

      – A skoro już jesteśmy przy ostatnich wydarzeniach – wtrąciła Proctor. – Czy Dział Naukowy ZSO odkrył już, czego właściwie dokonał