– Pytanie było złożone.
– Trzynaście dni.
Przygryza dolną wargę, kręci wielokrotnie głową i otwiera drzwi. Jej myśli, motywy pozostają dla mnie zagadką, której nie mam zamiaru rozwiązywać.
– A tak w ogóle… – Wsadza głowę do samochodu. – …nie chciałam, byś przerywał.
Już nigdy nie wezmę dotyku innego człowieka za pewnik.
Uścisku dłoni.
Przytulenia.
Poklepania po ramieniu.
Dotyk dwóch ciał to filar ludzkiej przyjemności.
Nie zamierzam wstydzić się swoich potrzeb.
– Powinnyśmy porozmawiać? – Doktor Hamilton zatrzymuje mnie w stołówce, nim kofeina z kawy ma szansę znaleźć się w moim krwiobiegu. – Jak ręka?
– Dobrze. Boli, ale to nic. – Skupiam wzrok na parze wydobywającej się z porannego narkotyku.
– Uprawiasz więc seks z właścicielem budynku, w którym wynajmujesz lokal. Z pewnością rozwiąże to problem eksmisji. – Opiera się o ścianę przy automacie do chłodzenia wody, obiema dłońmi obejmując swój kubek z kawą.
Śmieję się, wciąż patrząc z fascynacją na parę ulatującą z kawy.
– Nie doszliśmy do prawdziwego seksu. I, choć można pomyśleć, że wydarzenia wczorajszego wieczoru wpłyną jakoś na moją sytuację lokalową, tak się nie stało. Mam się wynieść za dwanaście dni.
– Jak… – Bębni palcami o kubek. – W jaki sposób „nie krępuj się i rozejrzyj” zmieniło się w seks z moim sąsiadem w szklarni? Próbuję jedynie dopasować kawałki tej układanki.
Nie potrafię zapanować nad uśmiechem, który rozciąga się na mojej twarzy, gdy na nią spoglądam.
– No wiesz, zwyczajowe docinki, kilka znaczących spojrzeń, niepoprawne uwagi i rzucane bez namysłu groźby ubrudzenia białej koszuli, a wszystko prowadzące do pocałunku, rozrywania ubrania, po czym niespodziewana pustka, która doprowadziła do utraty równowagi i upadku na ziemię.
– Powiedziałaś „nie”?
Kręcę głową.
– On powiedział. Właściwie, nie, nie powiedział niczego takiego. Było tak, jakby stolarz trzymał w jednej ręce gwóźdź, w drugiej młotek, ale w ostatniej sekundzie zatrzymał narzędzie i wypuścił metal z palców.
– Miał cię przygwoździć, ale odsunął się w ostatniej sekundzie?
Śmieję się.
– No właśnie.
– I wtedy rozcięłaś sobie rękę?
– Noo… – Wzruszam ramionami. – Okazałam się luźną deską, która opadła, bo nie została przygwożdżona.
Doktor Hamilton uśmiecha się i dopija kawę.
– Dziękuję, Elle. Od bardzo dawna nie przeprowadziłam tak interesującej rozmowy.
– Cieszę się, że mogłam się przydać. – Biorę iPada i idę do drzwi. – Do zobaczenia.
Kiedy docieram po południu do swojego gabinetu, w moim ciele odzywają się jednocześnie podniecenie i obawy.
Będzie dziś w pracy?
Będzie zachowywał się jak palant?
Czy Amanda coś wyczuje?
– Hej, Elle! Chcesz ciasta? – rozbrzmiewa głos sekretarki z biura Flinta.
Zerkam za drzwi, całą przestrzeń wypełniają balony i serpentyny.
– Urodziny?
– Kończy dziś trzydzieści pięć lat. Zostałam zwolniona za pamiętanie o tym, więc możesz wejść i spróbować fantastycznego tortu z okazji urodzin i mojego odejścia.
Flint unosi głowę znad biurka, ma niejasny wyraz twarzy.
Uśmiecham się.
Wraca wzrokiem do ekranu komputera.
– Wow. Wykopie cię przede mną. Kto w takim razie przyniesie ciasto na moją imprezę pożegnalną?
– Dlatego lepiej, żebyś wzięła sobie kawałek teraz. Obawiam się, że nie będzie żadnej imprezy, ale zadzwoń, pójdę z tobą na drinka i pomogę znaleźć nowy lokal.
Skręca mi się żołądek. Amanda mówi poważnie nie odnośnie swojego zwolnienia, ale na temat pomocy dla mnie. Przecież Flint wyraził się jasno, zostało mi dwanaście dni.
Amanda nie przygląda mi się, jakby wiedziała, że wczoraj niemal uprawiałam z nim seks, więc zakładam, że lepiej zachowywać się normalnie. Jakakolwiek ma być ta normalność.
– Dziękuję. – Biorę niewielki kawałek ciasta.
– Jest bezglutenowy i bezlaktozowy, dla Harrisona.
Kosztuję. Zauważam, że Hopkins znów na mnie zerknął.
– Harry ma nietolerancję laktozy i glutenu?
– Flint trzyma go na ścisłej diecie przez…
– Amando, chyba cię zwolniłem. Co tu jeszcze robisz?
Kobieta kręci głową i zakłada pasek torebki na ramię.
Wytrzeszczam oczy. Cholera. Naprawdę ją zwolnił.
– Mam wizytę u lekarza – szepcze. – Nie martw się, wrócę jutro. Beze mnie nie da rady normalnie funkcjonować.
Kiwam powoli głową.
– Dzięki za ciasto.
– O… – Zerka na moje przedramię, gdzie spod rękawa wystaje bandaż. – Co ci się stało?
– Too…
Flint patrzy na mnie, jakby przyciskał czubek ostrza sztyletu do mojej tętnicy szyjnej.
– Ostry seks. – Szczerzę zęby do Amandy. – Odgrywanie ról posunęło się odrobinę za daleko.
Rumieni się i robi maślane oczka.
– Żartujesz – szepcze.
Puszczam do niej oko.
– Dobra… super. Do zobaczenia.
Kiedy zamykają się za nią drzwi, kładę talerzyk z ciastem na biurku i opieram się o futrynę gabinetu Flinta.
– Wszystkiego najlepszego.
– Nie uprawialiśmy seksu. – Wpatruje się w zawartość leżącej przed nim teczki, przekładając dokumenty.
– Uprawialiśmy. Kiedy dotarłam do domu, w myślach dokończyłam tę scenę. Byłam niesamowita. Ty średnio się spisałeś. Muszę przyznać… że byłeś pierwszym facetem, który płakał podczas orgazmu. Brakowało ci trochę męskości, ale nadrabiałeś czułością. Na zawsze zapamiętam delikatną pieszczotę twoich łez, spływających na moje policzki.
Flint unosi spojrzenie zmrużonych oczu tak wolno, że to niemal tortura. Przygryzam wargę, by się nie roześmiać. Bum! Wygląda tak seksownie z tymi swoimi nastroszonymi piórkami.
– Nie potrzebuję dziś tego.
– Ponieważ to twoje urodziny?
Z trudem przełyka ślinę, coś nieprzyjemnego lub duchy przeszłości pojawiają się na jego twarzy, choć znikają w okamgnieniu.
– Ponieważ to moje pieprzone