Kłamała. Tak naprawdę obchodziło ją jeszcze jedno – sprawa Tomasza Halickiego i opieki nad młodszą siostrą. Choć była przekonana, że z punktu widzenia prawa nic im nie grozi, to jednak gdzieś w głębi serca się bała. Haliccy byli potężni i bogaci. Tak naprawdę nie było wiadomo, jakie są ich prawdziwe zamiary. Agata zaczęła się obwiniać o to, że źle zrobiła, zaczynając śledztwo w sprawie poszukiwania ojca Tosi. Rozpętała w ten sposób burzę, która mogła im tylko zaszkodzić. Wzbudziła siły, które teraz obracały się przeciwko nim i niszczyły spokój tej małej rodziny. Trudno powiedzieć, czym kierował się Tomasz, przyjeżdżając do Zmysłowa. Agata pragnęłaby wierzyć, że po prostu chciał poznać przyrodnią siostrę i naprawić stosunki rodzinne, lecz to przecież byłoby zbyt proste. Pomiędzy Adą a Halickimi nic nie układało się łatwo i jednoznacznie. Niemirska była więc nieufna i podejrzewała Tomasza o niecne zamiary. No, zobaczymy – pomyślała.
Dojeżdżali pod herbaciarnię i doktor wygramolił się z samochodu, zapowiadając, że zajrzy jeszcze wieczorem, o ile nie wypadnie mu jakaś pilna wizyta.
Agata sztywno kiwnęła głową, po czym poszła pomóc Monice.
Przy stoliku na patio siedziała Martyna, nauczycielka Tosi, wraz ze swoją kuzynką Elizą, pracującą w urzędzie gminy. Najwyraźniej czekały na Agatę, bo na jej widok Eliza zerwała się z miejsca, a Martyna pociągnęła ją za spódnicę, by z powrotem usiadła na krześle.
– Cześć, Agata, wiemy od Moniki, że przyszłyśmy nie w porę, bo Daniela trafiła znowu do szpitala – powiedziała Martyna ze współczuciem.
Agata wyjaśniła szybko, że siostrze nie dolega nic poważnego, na co Eliza odetchnęła z wyraźną ulgą.
– To dobrze, bo ja już się bałam, że to może od tego wypadku. Wiesz, jakiś guz się zrobił albo krwiak w głowie, lekarze to przeoczyli i nieszczęście gotowe. Oglądałam ostatnio taki film…
– Eliza! – warknęła ostrzegawczo Martyna, piorunując kuzynkę wzrokiem.
– Oj, już dobrze. Ty to się potrafisz wściekać, gorzej niż moja matka, a ja nie miałam niczego złego na myśli. Po prostu zdarzają się różne błędy lekarskie i trzeba być przygotowanym na wszystko.
– Agacie na pewno nie pomożesz tym swoim czarnowidztwem – po raz kolejny upomniała ją kuzynka. – Poza tym nie przyszłyśmy tutaj w tej sprawie. Dzwoniłam do ciebie, ale nie bardzo mogłam wyjaśnić szczegóły…
Niemirska z trudem, ale przypomniała sobie ten telefon. Rzeczywiście, Martyna miała dla niej jakieś informacje od Elizy, ale mówiła tak konspiracyjnym tonem, że trudno się było zorientować, o co właściwie chodzi. Od czasu tej rozmowy wydarzyło się jednak tyle spraw, że całkowicie wyleciało jej to z głowy.
– Mów, Eliza, co zobaczyłaś w tych papierach w gminie – rzuciła Martyna rozkazującym tonem.
Eliza oparła się łokciami na stole i wpatrując się w Agatę, zaczęła relacjonować przyciszonym głosem:
– Udało mi się wreszcie dotrzeć do tych planów, choć wcale nie było to łatwe, bo Trzmielowie trzymają na wszystkim łapę. Musiałam działać prawie jak agent specjalny – powiodła po herbaciarni wzrokiem pełnym dumy.
– Streszczaj się – popędziła ją Martyna – bo Agata na pewno chce, żebyś doszła do sedna, a nie puszyła się swoim sprytem.
– Wygląda na to, iż Trzmielowie nie mają wystarczająco gorącego źródła na przeprowadzenie tej swojej inwestycji – szepnęła Eliza, pochylając się jeszcze niżej nad stolikiem.
– Skąd wiesz? To wynika z papierów, czy sama się domyśliłaś? – indagowała Agata. Ustalenia Elizy mogły być przełomowe dla sprawy, musiała więc to wiedzieć na pewno.
– Domyśliłam się. Szukali w rozmaitych miejscach na działce Trzmielów. Tam są różne źródła, ale chyba nie odpowiadają tej spółce.
– Jak to nie odpowiadają? – Niemirska naciskała.
– Była cała góra papierów. Różne badania i ekspertyzy. Moim zdaniem oni potrzebują czegoś innego, czegoś o wyższej temperaturze.
– Nie udawaj, że sama do wszystkiego doszłaś – upomniała ją Martyna, bo najwyraźniej jej kuzynka lubiła się popisywać. – Eliza znalazła krótką notatkę, takie résumé, jakie sporządza się przed zebraniem czy naradą zarządu. Wynikało z niej jednoznacznie, że choć wyniki badań na działkach kupionych przez burmistrzową są obiecujące, to należy wciąż poszukiwać cieplejszego źródła. Na razie inwestowanie w tym miejscu jest zbyt ryzykowne.
Agata odetchnęła z ulgą i popatrzyła na Martynę i Elizę z prawdziwą wdzięcznością.
– To pierwsza dobra wiadomość tego dnia. Naprawdę! Nawet nie wiecie, jaki kamień spadł mi z serca.
Eliza pokręciła głową.
– Przyszłyśmy ci powiedzieć, że wcale nie. Wasze problemy dopiero się zaczynają.
– Jak to? – Agata się przestraszyła.
– Oni mają mapy okolicy, bardzo szczegółowe, chyba jakiś dron im wszystko fotografował, mierzył i robił wstępne badania. W każdym razie wyznaczyli kilka potencjalnie interesujących ich miejsc. One są na waszych działkach, Agata. Głównie na twojej – Eliza zawiesiła głos i popatrzyła na Niemirską znacząco.
Agata teraz już wszystko zrozumiała, bo wreszcie to się ułożyło w całość. A więc to dlatego Małgorzata Trzmielowa namawiała ją od pewnego czasu na sprzedaż domu. Zapewne początkowo traktowała to jako okazję do powiększenia terenu pod swoją inwestycję, teraz jednak sprawa przejęcia ziemi Agaty mogła okazać się dla niej kluczowa. Ciekawe, od jak dawna wiedziała, że jej źródło nie nadaje się do tego, by służyć jako podstawa do wybudowania term?
Czy wypadek Danieli i Jakuba mógł mieć jakiś związek z budową i być kolejnym „argumentem”, żeby zmusić Agatę do sprzedania domu? Dziewczyna odsunęła od siebie tę przerażającą myśl. Wiedziała, że żona burmistrza dla swojej inwestycji jest gotowa na wiele. Na pewno może utrudniać jej życie i podjąć próby zniszczenia biznesu, by ją zniechęcić do pozostania w Zmysłowie. Tego mogła się po burmistrzowej spodziewać na pewno. Czy jednak byłaby zdolna do próby zabicia kogoś? Na pewno nie.
Są granice, których się nie przekracza. Wypadek Danieli był jedynie nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności, choć, trzeba przyznać, zdarzył się w wyjątkowo korzystnym dla burmistrzowej czasie. Kolejne trudności podkopywały silną wolę Agaty.
– Wiedziałam, że się zmartwi – powiedziała Eliza, zwracając się bezpośrednio do Martyny. – Trzeba to było jakoś delikatniej podać.
– Niby w jaki sposób? Udawać, że nie ma sprawy? – obruszyła się nauczycielka.
– Martyna ma rację – westchnęła Agata. – Bardzo dobrze, że mi powiedziałyście. Przynajmniej zrozumiałam, co się wokół mnie dzieje. Do tej pory miałam wrażenie, że poruszam się po omacku. Podejrzewałam, że Trzmielowa chce się nas stąd pozbyć, ale myślałam, że idzie raczej o powiększenie terenu pod hotel. Teraz obawiam się, że ona po prostu może nie mieć innego wyjścia.
– Właśnie. Dlatego od razu do ciebie zadzwoniłam. Powinnaś chyba poradzić się prawnika. Chodzi głównie o to, żeby nie mogła was stąd wyrzucić – wtrąciła Martyna.
– Ona już mi proponowała odkupienie domu – wyjaśniła Agata. – Przyznam szczerze, że zaoferowała nawet działkę na wymianę, nie tylko