Ale ja na pewno czułbym się dziwnie. Pokręciłem głową, za dużo tego ostatnio, za dużo myślę o tej dziewczynie, co by powiedziała, co by pomyślała. Dosyć!
Natalia wsiadła do samochodu z grubą szarą kopertą w ręce.
– Już jestem – powiedziała zdyszana.
– A co masz w tej kopercie? Listy miłosne? – zapytałem ze śmiechem.
– Nie, moje notatki, które jej kiedyś pożyczyłam. Wiesz, że planuję zdawać na prawo. Chodziłam w Krakowie na takie zajęcia przygotowawcze i to są właśnie skrypty z tych zajęć – odpowiedziała szybko.
Za szybko.
– Okej, to co, do domu? – zaproponowałem.
– Do domu. – Uśmiechnęła się.
Cały tydzień po feriach wyglądał podobnie. Rano jechaliśmy razem, rozmawiając głównie o szkole, potem czekałem na nią, albo ona na mnie, i wracaliśmy razem do domu. Po wspólnym obiedzie Natalia szła do swojego pokoju, uczyła się, słuchała muzyki bądź robiła te swoje kolorowe cuda.
W piątek pod wieczór zapukałem do jej pokoju.
– Mogę? – zapytałem przez uchylone drzwi.
– Jasne, proszę. – Siedziała na podłodze i czytała książkę.
– Co czytasz? – zapytałem.
– „Biegnącą z wilkami” – pokazała okładkę.
– Nie czytałem. – Pokręciłem głową.
– Nie dziwię się – powiedziała z uśmiechem. – Typowo feministyczna lektura. A tobie chyba daleko do takich tematów.
– Uważasz, że jestem męskim szowinistą? – zapytałem, unosząc brwi.
– Hm, chcesz wiedzieć, co naprawdę uważam? – Popatrzyła na mnie, a od zieleni jej oczu zakręciło mi się w głowie. – Uważam, że jesteś fajnym, lecz nieco despotycznym i narwanym facetem, który szanuje swoją matkę, ale jest tak zajęty budowaniem wokół siebie grubego muru, że zraża do siebie ludzi, a zwłaszcza dziewczyny. I tego nie jestem w stanie zrozumieć – powiedziała, nadal patrząc mi w oczy.
– Ach tak, pani Freud… – Nie wiedziałem, czy mam wybuchnąć już teraz, czy dopiero za chwilę, bo jej wzrok nieco mnie rozpraszał.
– No, czekam… – ponagliła mnie, wciąż się uśmiechając.
– Na co? – zapytałem, bo naprawdę nie wiedziałem.
– Na twój wybuch. – Nadal się uśmiechała.
– Rozczaruję cię. – W końcu też się uśmiechnąłem.
– Niemożliwe, czyżbym pokonała potwora? – żartowała.
– Nie szalej, potwór chwilowo uśpiony, przyszedłem tu w pokojowych zamiarach, a ty mi psychoanalizę fundujesz! – O dziwo, nie byłem zły, tylko rozbawiony.
– A jakie to konkretnie zamiary?
Kurczę, czy ona ze mną flirtowała?
– Chciałem zapytać, czy masz jakieś plany na weekend? – powiedziałem szybko. – Idę do Radka posłuchać jego nowych kawałków. On amatorsko, jak na razie, miksuje muzykę i zawsze jestem jego pierwszym słuchaczem. Nie chcę, żebyś siedziała sama w domu w sobotę. Moja mama wyjeżdża na weekend, znowu zostałabyś sama, bo ostatnio… wiesz, jak to się skończyło – dokończyłem już ciszej.
– Nno tak, wiem… a potem zachowałam się jak idiotka.
Spojrzałem na nią szybko i chciałem coś powiedzieć.
– Nic nie mów – ubiegła mnie. – Wiem, że moja reakcja była przesadzona, ale dopiero teraz mogę cię za to przeprosić. Nie wracajmy już do tego – dokończyła, nie patrząc już na mnie.
No tak, za to moja reakcja była o wiele gorsza od twojej, powinienem pracować na kontrolowaniem niezdrowych emocji – pomyślałem, mrużąc oczy, ale nic nie powiedziałem.
Jeśli wzięła winę na siebie, to bardzo dobrze.
– To co z jutrem? Jedziesz ze mną? – zapytałem.
– Bardzo chętnie, jeśli Radek nie będzie miał nic przeciwko temu – odpowiedziała.
– Radek nic nie ma przeciwko, bardzo się cieszy – powiedziałem szczerze.
– Czyli on już wie, że przyjadę? – Zmrużyła oczy.
– W sumie tak.
Ups! Przyłapała mnie.
– Dobrze, wybaczam, chętnie z tobą pojadę – powiedziała i uśmiechnęła się.
– Wiedziałem – mruknąłem. – Zatem jutro po obiedzie – dokończyłem.
– Zarozumialec – odparła i mrugnęła do mnie.
Zaczynałem się łapać na tym, że czasami nie wiem, co mam jej odpowiedzieć – bardzo niezdrowy objaw.
Nazajutrz po obiedzie pojechaliśmy do mojego przyjaciela. Radek mieszkał niedaleko, w Radomierzycach, jednakże od nas, z Iwin, na piechotę to jakieś dwadzieścia minut, a biorąc pod uwagę siąpiący deszcz i wiatr, nieszczególnie przyjemny byłby to spacer. Radek czekał już na nas na podjeździe.
– No cześć, wreszcie jesteście, zamówiłem pizzę, wchodźcie – zawołał do nas, otwierając drzwi.
– Stary, jedliśmy obiad, chyba że na kolację zjemy – powiedziałem, kręcąc głową.
– Ale masz piękny dom, o, i pieska, śliczny – zawołała Natalia, tarmosząc szalejącego ze szczęścia psa Radka, Goofiego.
– Dzięki, chodźcie na górę, moja mama z siostrą pojechały na zakupy, będzie trochę spokoju – powiedział Radek.
Weszliśmy do jego pokoju, który wyglądał jak małe studio nagrań.
– Masz świetny sprzęt – powiedziała Natalia. – Nie żebym się na tym znała, ale robi wrażenie.
– To moje hobby, nie liczę, że będę z tego żył, ale robię to, bo lubię, a poza tym może kiedyś coś z tego będzie – powiedział poważnie mój przyjaciel.
– Jeżeli naprawdę zechcesz, to na pewno coś z tego będzie. – Natalia uśmiechnęła się do Radka, a potem on usiadł za konsolą i zaczął puszczać swoje ostatnie kawałki, które naprawdę były bardzo dobre.
Już dawno namawiałem go, aby dał je komuś do posłuchania, ale w tym jednym przypadku wykazywał się oślim uporem. Już miałem kiedyś zamiar wysłać do kilku wytwórni fonograficznych płytę z jego muzyką, ale stwierdziłem, że to powinna być jego decyzja, a poza tym nie chciałem robić nic za jego plecami.
– Wiesz, uważam, że robisz świetną muzykę i powinieneś to komuś pokazać – powiedziała Natalia, chyba czytając mi w myślach. – Nie znam się, ale mógłbyś to wysłać do jakiejś agencji, albo nie wiem, porozmawiać z jakimś DJ-em w dyskotece, co o tym myśli. A najlepiej, jakbyś to puścił i sprawdził reakcję ludzi. To chyba najlepsze rozwiązanie w tym momencie – dokończyła z mocą, patrząc na Radka.
– Eeee, no tak, wiem, myślałem o tym – powiedział niewyraźnie Radek.
– Stary, myślisz