– Ale to tatusiowie powinni pracować – powiedział Ken.
– Trzeba było o tym pomyśleć, zanim rzuciłeś pracę.
Poczułem ucisk w żołądku, byłem pewien, że London naśladuje Vivian i mnie.
– Kąpiel gotowa. – Wszedłem do pokoju.
– Powiedziałam ci, że nie będę się kąpała!
– No już, chodź…
– Nie!!! – wrzasnęła. – Nie będę się kąpać i mnie nie zmusisz! Zmusiłeś mamusię, żeby poszła do pracy!
– Nie zmusiłem mamusi…
– Właśnie, że zmusiłeś! – krzyknęła, a gdy się odwróciła, zobaczyłem, że płacze. – Powiedziała mi, że musiała pójść do pracy, bo ty nie pracujesz!
Inny ojciec pewnie zareagowałby inaczej, ale ja byłem wykończony i słowa London zabolały mnie tym bardziej, że już czułem się wystarczająco podle.
– Pracuję! – odparłem podniesionym głosem. – A do tego zajmuję się tobą i sprzątam dom!
– Chcę do mamusi! – krzyknęła i dopiero teraz dotarło do mnie, że Vivian przez cały dzień nie zadzwoniła do domu. Ja też nie mogłem się do niej dodzwonić; impreza trwała pewnie w najlepsze.
Wziąłem głęboki oddech.
– Mamusia wróci jutro i pojedziecie razem na farmę. Chyba chcesz być czysta i pachnąca na jej przyjazd?
– Nie! – wrzasnęła na całe gardło. – Nienawidzę cię!
Zanim się zorientowałem, przyskoczyłem do niej i chwyciłem ją za ramię. Szarpała się i krzyczała, ale zawlokłem ją do łazienki, jak zły rodzic z filmów na YouTubie.
– Albo sama się rozbierzesz i wejdziesz do wanny, albo ja cię rozbiorę. Nie żartuję.
– Idź sobie! – krzyknęła. Słysząc to, położyłem na szafce jej piżamę i wyszedłem z łazienki. Przez kilka minut stałem pod drzwiami i słuchałem, jak na przemian płacze i mówi do siebie.
– Wchodź do kąpieli, London – ostrzegłem ją. – Jeśli tego nie zrobisz, sama będziesz musiała posprzątać klatkę.
Odburknęła coś, ale posłusznie weszła do wanny. Nasłuchiwałem jeszcze przez chwilę i niedługo potem usłyszałem, jak bawi się zabawkami; w jej głosie nie było już złości, którą słyszałem wcześniej. W końcu drzwi się otworzyły i stanęła w nich London w piżamie i z mokrymi włosami.
– Możemy nie zostawiać włosów mokrych tylko je wysuszyć?
Zacisnąłem zęby.
– Oczywiście, kochanie.
– Tęsknię za mamusią.
Przykucnąłem i przytuliłem ją, wdychając świeży zapach mydła i szamponu.
– Wiem – odparłem, tuląc ją do siebie i zastanawiając się, jak beznadziejnym jestem ojcem, skoro doprowadziłem do płaczu moją cudowną, małą córeczkę.
*
Kiedy leżeliśmy razem w łóżku, sięgnąłem po ulubioną książeczkę London Two by Two i przeczytałem jej opowieść o Noem i jego arce. Najbardziej lubiła fragment, kiedy na ukończoną arkę zaczynały wchodzić pierwsze zwierzęta.
– Jedne za drugimi – czytałem na głos. – Szły parami z całego świata. Lwy i konie, psy, słonie, zebry i żyrafy…
– I chomiki – dodała London.
– I chomiki – przytaknąłem. – Parami wchodziły na arkę. „Jak się tam zmieszczą?”, zastanawiali się ludzie. Ale Bóg pomyślał także o tym. Kiedy ostatnie zwierzęta weszły na arkę, okazało się, że w środku jest jeszcze dużo miejsca i wszystkie stworzenia były szczęśliwe. Schroniły się na arce, kiedy na zewnątrz zaczął padać deszcz.
Gdy kończyłem czytać, London już przysypiała. Wyłączyłem światło i pocałowałem ją w policzek.
– Kocham cię, London – szepnąłem.
– Ja też cię kocham, tatusiu – wymruczała.
Po cichu wyszedłem z pokoju. Parami, pomyślałem, idąc na dół po schodach. London i ja, ojciec i córka, oboje robiliśmy, co w naszej mocy.
Ale nawet wówczas czułem, że ją zawodzę, że zawodzę we wszystkim.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.