– Co innego na moich ustach, uśmiech boleści.
– A na moich przebaczenia.
– A przecież gdym pana pierwszy raz zobaczyła, byłeś smutny i zamyślony.
– Byłem sam, a więc byłem sobą.
– Bądźmy więc poważni, tem więcej, gdy…
– Gdy?
– Moje dzieci! głos z salonu.
– Czego sobie mama życzy?
– Zawieszam pracę, słońce zachodzi.
– Wracamy, nie tęsknij.
– A zkądże wiesz, że ja tęsknię.
– Bo cię znam.
… No to chodź, daj czoło do pocałowania. Pan Juljusz, mówisz, jest zjadliwy?
– Okropny, dokucza mi.
– A ty, moje dziecię, przebaczasz mu?
– Zawsze.
Jechali kłusem wśród zbóż i zieloności łąki.
– Mama sobie życzy.
– Jechać stępo?
– Przyrzeczenie powagi.
– Słucham.
– Mama sobie życzy, tak, mama sobie życzy – długie milczenie – abym poszła za mąż.
Silny rumieniec zakwitł na marmurowej buzi.
Młody człowiek lekko zbladł.
– Mama sobie życzy – powtórzył.
– Skończyłam już lat dwadzieścia, nikogo nie mam na bożem świecie, prócz matki, i mama moja nikogo oprócz mnie. Cóż więc dziwnego, że drży, boi się o siebie, o swoje zdrowie, bo się boi zostawić mię sierotą. Mama widzi we mnie jedyny skarb i umiera z obawy o niego – długie milczenie. Mama sobie życzy, nawet pragnie; nic mi nie mówi, lecz często widzę łzy w jej oczach. Milczy, cierpi i czeka – a ja…
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.