Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórcy i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując ją, rób to jedynie na użytek osobisty.
Projekt okładki Agnieszka Pasierska / Pracownia Papierówka
Projekt typograficzny i redakcja techniczna Robert Oleś / d2d.pl
Copyright © by Jacek Leociak, 2018
Redakcja Anastazja Oleśkiewicz
Korekta Marcin Grabski, Agnieszka Frysztak / d2d.pl
Skład Alicja Listwan / d2d.pl
Skład wersji elektronicznej d2d.pl
ISBN 978-83-8191-277-8
Na tych kartkach zapisuję różne myśli o doświadczeniach Kościoła katolickiego z Żydami i Holokaustem. Te dobre doświadczenia nie powinny być listkiem figowym dla złych doświadczeń, a tych złych jest dużo.
Badania Holokaustu nie polegają jedynie na opisywaniu pomocy, jakiej Polacy udzielali Żydom w czasie Zagłady. Co więcej, Holokaust nie wydarzył się tylko po to, aby Polacy mogli poinformować o nim świat i ratować Żydów. Sporo ludzi tak jednak myśli. Obecnie ten typ myślenia przeżywa drugą młodość. Oto w czasie okupacji mieliśmy do czynienia z powszechną akcją pomocy Żydom. Był to ruch masowy, chociaż za ratowanie Żydów groziła śmierć. Dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy Polaków zasługują na medal „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata” przyznawany przez instytut Yad Vashem w Jerozolimie. Niestety przyznano ich naszym krajanom tylko 6706 (dane na dzień 1 stycznia 2017 roku), co i tak daje nam pierwsze miejsce. Co czwarty uhonorowany przez Yad Vashem jest Polakiem. To cieszy. A jednak mimo ogromu polskiego poświęcenia i polskich ofiar żydowskie męczeństwo jest dla nas zagrożeniem, bo przesłania nasze zasługi. Niedoceniane są też wysiłki Kościoła katolickiego na rzecz ratowania Żydów. Historiografia katolicka od dawna usiłuje zmienić ten stan rzeczy. W latach sześćdziesiątych (szczególnie w okresie tak zwanej kampanii antysyjonistycznej) oraz siedemdziesiątych XX wieku ukazywało się dużo tekstów o pomocy Kościoła dla Żydów, przede wszystkim na łamach prasy PAX-u, Zrzeszenia Katolików Caritas i Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Społecznego. Pisano o parafii Wszystkich Świętych w warszawskim getcie, o najbardziej zasłużonym w ratowaniu Żydów Zgromadzeniu Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi. Pojawiające się w kolejnych latach prace przedstawiały zaangażowanie duchowieństwa świeckiego i zakonnego w dzieło pomocy. Pomocników było wielu. Autorzy tych prac za podstawę przyjmowali często kilka aksjomatów, wywiedzionych w dużej mierze z kanonicznego źródła powstałego jesienią 1968 roku. Chodzi o anonimowe opracowanie pod tytułem Dzieło miłosierdzia chrześcijańskiego. Polskie duchowieństwo a Żydzi w latach okupacji hitlerowskiej – rzecz pełną nieuprawnionych generalizacji i przejaskrawień. Mimo że praca ta bazowała na źródłach niewiadomego pochodzenia i była pozbawiona aparatu naukowego, właśnie za sprawą historyków kościelnych weszła do obiegu, stając się podstawą, na której budowano obraz masowego zaangażowania duchowieństwa w pomoc Żydom, na co zwraca uwagę Dariusz Libionka. Książkę tę wydano w 2002 roku nakładem Oficyny Wydawniczej „Adiutor”. Jej autorem okazał się ksiądz Franciszek Kącki. Najważniejszy wydaje mi się tytuł: Udział księży i zakonnic w holokauście Żydów. Tytuł – łagodnie mówiąc – wysoce niezręczny, niemniej cała książka świadczy o tym, że autor chciał jak najlepiej.
Jeśli chodzi o nowsze przykłady tego typu dyskursu, wskażę tylko jedną książkę – Edwarda Kopówki i księdza Pawła Rytla-Andrianika „Dam im imię na wieki”. Polacy z okolic Treblinki ratujący Żydów (2011). Ksiądz Rytel-Andrianik (rocznik 1976) od lipca 2015 roku jest rzecznikiem prasowym Konferencji Episkopatu Polski. Studiował na La Pontificia Università della Santa Croce w Rzymie, La Pontificia Università Antonianum – Lo Studium Biblicum Franciscanum w Rzymie, w École Biblique et Archéologique Française de Jérusalem, w Oksfordzie, w MILAH – The Jerusalem Institute for Education, w The Hebrew Union College-Jewish Institute of Religion w Jerozolimie oraz w Hebrew University w Jerozolimie. Był wykładowcą La Pontificia Università della Santa Croce w Rzymie, Wyższego Seminarium Duchownego w Drohiczynie i Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, której założycielem i rektorem jest ojciec dyrektor doktor Tadeusz Rydzyk. Posługuje się ksiądz Rytel-Andrianik szesnastoma językami obcymi. Dlatego jego książka napisana wspólnie z kierownikiem Muzeum Walki i Męczeństwa w Treblince Edwardem Kopówką wydała mi się szczególnie godna zainteresowania.
Prace nurtu katolicko-narodowego, a w tym nurcie plasowałbym dzieło Kopówki i Rytla-Andrianika, wychodzą z dających się łatwo zrekonstruować założeń ideologicznych: mają przedstawić „prawdziwą” historię ratowania Żydów przez Polaków. Komponenty aksjologiczny z jednej strony, a polemiczny z drugiej są tu niezwykle ważne. Autorzy traktują swoją książkę jako konieczną interwencję w sporze o wartości, naruszone przez publikacje i wypowiedzi szkalujące dobre imię Polski i Polaków. Piszą więc po to, by pokazać, „jak było naprawdę”, upomnieć się o zniesławianych czy zapomnianych bohaterów. Rażące nieraz niedostatki warsztatu historycznego, błędy metodologiczne, pozostawiające wiele do życzenia jakość i wiarygodność podstawy źródłowej, schematyczność i jednostronność interpretacji, chaos kompozycyjny, niejednokrotnie fatalny język i brak kompetentnej redakcji – wszystko to ustępuje miejsca głównemu walorowi publikacji, jakim ma być jej przekaz ideowy. Historia ma afirmować pewien model narodowej tożsamości. Publikacje tego nurtu łączy coś jeszcze – figura amplifikacji stosowana jako reguła dyskursu, w tym wypadku: zawyżanie liczby Polaków ratujących Żydów. Statystyka pomocy, jakiej Polacy udzielali Żydom w czasie okupacji, jest szczególnie podatna na pokusy manipulacji, ideologizacji i perswazyjnych nadużyć. Statystyka ta niejednokrotnie nie tylko nagina fakty, lecz z rozmysłem poza domenę faktów wykracza, zmierzając w ostatecznym rachunku ku horyzontom pozahistorycznym. Służy do wyrażania ocen natury moralnej lub religijnej.
W ponadsześciusetstronicowej książce Kopówki i Rytla-Andrianika reguła amplifikacji zmusza autorów do pogwałcenia semantyki języka polskiego. Chociaż deklarują w tytule, że będą się zajmować Polakami „z okolic Treblinki”, wyrażenie to oznacza w ich ujęciu wielki kawał Polski. Mowa jest między innymi o Parczewie (sto pięćdziesiąt osiem kilometrów od Treblinki), Białej Podlaskiej (sto trzydzieści kilometrów), Garwolinie (sto siedemnaście kilometrów). Co więcej – „w okolicach Treblinki” znalazły się również Wileńszczyzna i Nowogródczyzna. Wszystko po to, by wykazać, że „w okolicach Treblinki” było bardzo wielu ratujących. Autorzy pochylają się ze szczególną uwagą nad postawami duchowieństwa. Ogólna teza ich książki brzmi: księża masowo ratowali Żydów. W tym wypadku „okolice Treblinki” rozszerzają się do obszaru całej Polski, ponieważ autorzy opisują zasługi polskich duchownych in gremio. Jeśli mimo wysiłków nie natrafiają na konkretne źródła mówiące o represjach spadających na księży za pomoc okazywaną Żydom, radzą sobie z tym dość prosto. Otóż przyjmują jako aksjomat, że księża ukrywali Żydów, ale nie zostało to wykryte, więc nie byli represjonowani i szczęśliwie przeżyli wojnę – jak dekonstruuje tę argumentację Dariusz Libionka.
Przyznaję, że postawa Kościoła hierarchicznego oraz poszczególnych duchownych w czasie Holokaustu dręczy mnie od dawna. Zacząłem więc na kartkach spisywać to, co nie daje mi spokoju. Zastanawia mnie, w jaki sposób instytucja powołana do niesienia przesłania miłości bliźniego, jakże często, niezależnie od czasów i miejsca, wikłała się w działania niejednokrotnie przynoszące krew i łzy. Problem polega na tym, czy reputację instytucji, która od tylu wieków się myli, która popełniała przestępstwa często na masową skalę i przyczyniała się do cierpień i śmierci tak wielu ludzi na różnych kontynentach – rzeczywiście ratują ci dobrzy, wspaniali, odważni, którzy po prostu wierzą w Chrystusa.
Nie