Bali się go i nienawidzili, ale wkrótce mieli pójść za nim w ogień. Patrzyli na jego krępe ciało i wydawało im się, że przebija się przez powietrze z siłą nieulękłego, niewrażliwego na ból bydlęcia. Tak jak dwie noce temu, gdy Niemiec szył do niego seriami, a on przyklęknął w zbożu i strzelał w tamtą stronę raz za razem, aż opróżnił magazynek. Właściwie nic nie było widać, bo dopiero świtało, a tamten stał w cieniu drzew i tylko po rozbłyskach można było odgadnąć miejsce, skąd padają strzały. A potem w sadzie podniosły się niemieckie krzyki i zaczęli uciekać, pochyleni nisko nad ziemią, bo zagrzechotało więcej broni, a on wołał zduszonym głosem, że zabije tego skurwysyna, co wozi Żydów i z Niemcami trzyma. Skurwysyn, nagi do pasa, siedział później w cieniu jabłoni, a kobieta podobna do Cyganki pochylała się nad jego plecami. Młody wartownik w rozpiętym mundurze stał obok i przyglądał się jej szybkim smagłym dłoniom.
– Banditen – powiedział półgłosem. – Pöbel.
Cofnął się o krok i nie mógł oderwać wzroku od jej tyłka.
– Jesteśmy jak martwi, Maks – powiedziała i przywarła do niego plecami.
Wciągnął zapach jej włosów i skóry na karku.
– Jesteśmy jak trupy – powiedziała.
– Nie, Doris. Przyjdą chmury i przepłyniemy na drugą stronę. Do Rosjan. Oni są inni.
– Nie wierzę, Maks. Zawsze będzie bezchmurne niebo i nigdzie się nie ukryjemy. Nawet w nocy będzie jasno i nawet w nocy będzie upał, i będą krążyć czarne muchy, wielkie jak ćmy, i zlecą się do naszej zepsutej krwi, Maks…
– Chmury przyjdą, Doris. Wieje wiatr i przepłyniemy do Rosjan, a tam nie będzie czarnych much.
Poczuł, że wtula się pośladkami w jego podbrzusze.
– Maks, myślisz, że za rzeką nie ma much, że Belzebub ich nie posyła? – zapytała.
– Tam go nie ma – odpowiedział.
Poruszył się bardzo wolno, niemal niedostrzegalnie, wsłuchany we własną krew, która spływała w dół ciała. Teraz przypomniał sobie, jak wygląda. Zobaczył jej profil w świetle księżyca, gdy nad rzeką patrzyła na przewoźnika. Miała opuszczone ręce i widział zarys jej piersi. Stała wyprostowana z wysoko uniesioną głową i pomyślał, że musi mieć zaciśnięte pięści i jest gotowa, by to zrobić. Wydawał im się sporo starszy. Przynajmniej wtedy, gdy spotkał ich w dzień na drodze. W brudnawej koszuli z podwiniętymi rękawami, w drelichowych spodniach, tylko buty miał porządne. Wyglądały na wojskowe. Widywał takie u Niemców. Miał ciemne włosy i ostrożne, ale bystre spojrzenie. Ale tam, w nocy, widział tylko jego sylwetkę. Musieli patrzeć na siebie, bo stali nieruchomo o dwa kroki, a on przyglądał się im z boku i był pewien, że tamten musi czuć słaby zapach perfum sprzed paru dni, a ona woń potu i rzecznego mułu. W końcu mężczyzna odwrócił głowę w bok i powiedział obojętnym głosem:
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.