– Przesadzam? Zachowujesz się jak opętany. Ty, Igor Brudny? Człowiek o stalowych nerwach? – Zawadzka prychnęła i odwróciła się. Podeszła z powrotem do okna, próbując się opanować.
Nie widziała, jak Brudny schował twarz w dłoniach. Wziął kilka głębokich wdechów i zgasił niedopalonego papierosa w popielniczce.
– Muszę tam pojechać – rzekł po dłuższej chwili milczenia. – Nie mam wyjścia, Julka. Chyba oboje nie mamy wątpliwości, że ten list został wysłany przez mordercę. A skoro Zimny już wie, że łańcuszek pochodzi z sierocińca, to tak czy siak zostanę w to wszystko wplątany. Wolę być na miejscu, aby trzymać rękę na pulsie.
Zawadzka milczała. Z zadowoleniem przyjęła fakt, że przyjaciel jednak zdołał powściągnąć nerwy i wrócił do względnej równowagi. Jego wcześniejszy wybuch był dla niej sporym zaskoczeniem, ale po chwili przypomniała sobie, że nie ma prawa go oceniać. Jej dzieciństwo, choć też nie było usłane różami, w najmniejszym stopniu nie mogło równać się temu, co Brudny przeżył w sierocińcu.
– A Beryl? – zapytała i odwróciła się w jego kierunku.
– Chuj z nim.
– Nie pozwoli ci wyjechać, ot tak.
– Beryl to skorumpowany gnojek.
– Nie masz na to dowodów.
– Nie mam, że bierze w łapę. Może nawet nie bierze. Nie wiem. Ale dziś pokrętnie dał mi do zrozumienia, że mam trzymać się z dala od tego smarkacza. Jestem prawie pewny, że wczoraj nachlał się z Czabańskim.
– Prawie robi dużą różnicę.
– Nie widziałaś, jak się zachowywał. Gdy tylko to zasugerowałem, spierdalał z biura, aż się kurzyło.
– Nawet jeśli, to jakie to ma znaczenie? Beryl to wciąż twój szef.
Brudny stęknął i odchylił głowę. Miał dość. Beryla, Warszawy, wszystkich tych powiązań, koneksji, układów i układzików. Został policjantem, aby łapać bandytów i wsadzać ich za kratki, a nie pozwalać im unikać odpowiedzialności, bo są bogaci, mają znajomości albo tatusiów zasiadających na ministerialnych stołkach. Nie mógł twierdzić ze stuprocentową pewnością, że Jarosław Czabański jest winny zgwałcenia i zamordowania tej nastolatki, ale w toku prowadzonego śledztwa zebrał wystarczającą liczbę dowodów, aby mieć podstawy do wydania sądowego postanowienia o pobraniu materiału biologicznego. Porównanie DNA próbek zebranych z ciała ofiary i miejsca zbrodni z tymi od młodego Czabańskiego wyjaśniłoby sprawę, ale wobec obstrukcji ze strony szefa był kompletnie bezradny.
Do tego morderstwo w zasadzie zupełnie mu nieznanego prokuratora z Zielonej Góry i list od mordercy z krzyżykiem z sierocińca, w którym się wychował. Też kiedyś dostał podobny, ale wyrzucił go do pierwszej napotkanej studzienki po opuszczeniu placówki. Nie chciał mieć z tym miejscem nic wspólnego, a od października ponura przeszłość złośliwie przypominała mu o sobie na każdym kroku. Pomyślał, że chciałby wyjechać gdzieś na koniec świata. Oderwać się od wszystkiego i pobyć sam.
Z zamyślenia wyrwał go zgrzyt zamka. Po chwili w salonie pojawiła się szczupła blondynka o pięknych niebieskich oczach. W jednej dłoni trzymała gustowną torebkę, a w drugiej jakiś magazyn.
– Cześć, kochanie – przywitała się pogodnie, ale dostrzegłszy opartą o parapet Zawadzką, spochmurniała.
– Cześć – mruknął Brudny.
– Hej, Oka – przywitała się Julka, siląc się na nieszczery uśmiech. – Skoro już przyszłaś, to ogarnij trochę tego swojego chłopa. Miał dziś kiepski dzień.
Relacje obu kobiet w ostatnim czasie nieco się pogorszyły. Nie była to otwarta wojna, ale dziewczyny wyraźnie za sobą nie przepadały. Brudny wiedział, że jest kwestią czasu, aż któraś w końcu nie wytrzyma. Obie go kochały, a on – choć jeszcze do niedawna był pewny, że Oksana jest dla niego najważniejsza – chyba nie kochał żadnej z nich. A może kochał obie, ale nie potrafił się do tego przyznać? Zawsze był wycofany, żeby nie powiedzieć: całkiem zamknięty na otaczający go świat. Ostatnio to się trochę zmieniło, ale nie mógł albo po prostu nie chciał zwalczyć swojej natury. Unikał emocji jak ognia, a dziewczyny od pewnego czasu dostarczały mu ich aż nadto. Jedna idealnie spełniała się w roli kochanki, druga jako wymarzona przyjaciółka, na którą zawsze mógł liczyć i która dwukrotnie uratowała mu życie. Gdy myślał, że on zrobił to samo dla Oksany, w emocjonalnym tyglu mieszało się jeszcze bardziej. Nie umiał się zdecydować, przez co obie cierpiały, a on odnosił wrażenie, że znajduje się między młotem a kowadłem. Z każdym dniem nieuchronnie parł w stronę nadciągającego huraganu, który wkrótce zapewne zdmuchnie go w przepaść.
Gdy drzwi za Zawadzką się zamknęły, Oksana podeszła do niego i usiadła mu okrakiem na kolanach. Dostrzegła, że Igor ma mętny wzrok, a butelka na stole jest w połowie pusta.
– Pani ma dla pana niespodziankę – mruknęła zmysłowo i pocałowała go w usta. Nie odwzajemnił pocałunku. Nie miał siły i chęci na amory.
– Julka mówiła prawdę. Naprawdę mam dziś kiepski dzień – burknął.
– Tylko ta Julka i Julka. A ja to co? – Oksana wstała i sięgnęła po odłożone na ławę czasopismo. – Trzymałam to w tajemnicy. Mam nadzieję, że ci się spodoba…
Podała mu magazyn. Zmęczonym spojrzeniem zerknął na okładkę. Przez krótką chwilę próbował zrozumieć, na co patrzy. Piękna blondynka o nieprawdopodobnie długich nogach, szerokich biodrach i talii osy celowała do niego z pistoletu. Miała na sobie wysokie szpilki oraz seksowne i bardzo kuse przebranie policjantki, które więcej odkrywało, niż zakrywało.
– To… – Brudny aż się zapowietrzył.
– Podoba ci się?
Stanęła naprzeciw i położyła dłonie na biodrach, po czym wycelowała w niego palcami i oddała kilka strzałów na niby.
– No nie wierzę. To ty, Oka?
Zdmuchnęła dym i puściła do niego oko.
– Zobacz w środku. Jest cała sesja.
Brudny błyskawicznie przewertował kartki. Omiótł zdjęcia partnerki prężącej się w kolejnych kuszących pozach. Na jednym trzymała pistolet, z którego lufy zdmuchiwała smużkę dymu, na innym prezentowała kajdanki, a na dwóch pozowała tylko w stringach i policyjnej czapce.
– Rozebrałaś się do magazynu dla facetów? – Jego ton stał się bardziej szorstki.
– Dostałam propozycję. To miała być niespodzianka. Myślałam, że się ucieszysz.
– I nie zapytałaś mnie o zdanie? – Brudny rzucił magazyn na ławę.
– Igor, wiesz, że to jest moja szansa – zaczęła się tłumaczyć. – Po akcji z Rzeźnikiem z Nietkowa stałeś się sławny. Pamiętasz, że mieliśmy wiele próśb o wywiady, ale nie chciałeś o tym słyszeć. W końcu odezwali się do mnie. Chcieli porozmawiać, ale zaproponowali też sesję. Dobrze zapłacili. Dwadzieścia tysięcy złotych.
Czuł, że każde kolejne słowo jest jak policzek. Jak mogła?
– Dwadzieścia tysięcy? Ty naprawdę myślisz, że pozwoliłbym ci się rozebrać dla marnych dwudziestu koła? Żebyś świeciła gołym tyłkiem przed całym krajem? Kurwa! Oka!
– Dostałam kolejne propozycje. Są jeszcze bardziej lukratywne…
– Ty nie masz wstydu, kobieto?
– Igor, proszę cię…
– Znasz