Pokusa ZŁA. M. Robinson. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: M. Robinson
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Эротика, Секс
Год издания: 0
isbn: 9788378897699
Скачать книгу
jedno w drodze, daj jej trochę wytchnąć. Dom wygląda cudownie. Obstawiam, że cały dzień musiała spędzić na sprzątaniu, a wciąż wygląda jak milion dolarów. Musisz zdradzić mi swój sekret, Jasmine – stwierdził, mrugając do mamy.

      – Powiadasz? – Ton taty mi się nie spodobał, ale Mark nie zareagował, więc może mi się tylko zdawało.

      Bawiliśmy się przez chwilę, a potem wszyscy zjedliśmy obiad. Tata powiedział, że nie wolno mi odejść od stołu, dopóki nie zjem całego brokuła. Nienawidziłem brokułów, ale i tak zjadłem. Potem pomagałem mamie posprzątać, a tata odprowadził Marka do jego samochodu. Mark podziękował mojej mamie za obiad i pogłaskał mnie po głowie, zanim wyszli.

      Naprawdę starałem się być ostrożny przy myciu naczyń, ale jeden talerz wyślizgnął mi się z ręki i rozbił na podłodze.

      – Och, nie…

      – Spokojnie, mamusiu, posprzątam to.

      – Ty mały gówniarzu!

      Spojrzałem na tatę. Był zły. Mama stanęła przede mną.

      – To był wypadek, kochanie. Nie przejmuj się. Zaraz to posprzątam.

      – Z pewnością. A jak już jesteśmy przy tym, to czemu jeszcze nie ogarniesz siebie? Na to idą moje pieniądze? Żebyś ubierała się jak cholerna kurwa i flirtowała z moim partnerem?

      – Co? Nie… Nigdy… Przysięgam…

      – Stul ryj, głupia dziwko. Dom wygląda jak gnojowisko, ty ubierasz się jak pod pieprzoną latarnię, a gdy wróciłem, nawet obiad nie był gotowy. Wiesz, jakie to jest dla mnie kompromitujące? Jestem pewien, Jasmine, że zrobiłaś to, żeby mnie sprowokować.

      Potrząsnęła głową, a ja się za nią ukryłem. Nie lubiłem, gdy mówił te wszystkie niedobre słowa. Mamusia wyglądała ślicznie, zawsze była piękna, zaś dom był posprzątany, pomagałem jej cały dzień.

      – Devon! – wrzasnął, a ja chciałem tylko zakryć uszy. Nie podobał mi się ton jego głosu.

      Przerażał mnie, bo brzmiał tak, jak złe postacie z filmów Disneya.

      – Devon, zapytam cię jeszcze raz. Chodź tutaj.

      Mama spojrzała na mnie z wyrazem twarzy, którego u niej nie rozpoznawałem, co przestraszyło mnie jeszcze bardziej.

      – Wszystko w porządku, kochanie, ja to posprzątam. Devon musi przygotować się do kąpieli. Pozwól…

      – Zamknij się! Rozmawiam z moim synem. Jeśli wie, co jest dla niego dobre, przyjdzie do mnie, JUŻ!

      Nie będę płakał… Nie będę płakał… Jestem dużym chłopcem… – powtarzałem w kółko, podchodząc do niego.

      Chwycił mnie za ramię i pociągnął na kolana. Nie zrobił mi krzywdy, ale nie lubiłem, jak tak robił.

      – Posprzątasz to. Matka ma inne rzeczy do roboty. Rozumiesz mnie?

      – Tak, tatusiu – przytaknąłem. – Zrobię to.

      – Rick, on jest za mały, on…

      – Pytałem cię o pieprzoną opinię? Potrafi to zrobić. Robisz z niego pizdę, ot co, Jasmine. On jest mężczyzną, niech postępuje jak mężczyzna.

      – Zrobię to, mamusiu. Jestem mężczyzną – odparłem.

      Zacząłem zbierać odłamki i wyrzucać je do śmieci. Chciałem, żeby tata był ze mnie dumny. Kiedy już prawie skończyłem, nagle poślizgnąłem się i upadłem twarzą na resztki szkła. Nie chciałem płakać, ale to naprawdę bolało.

      – Devon! – zawołała mama, postępując krok w moją stronę, lecz zaraz pojawił się przy niej tata. Przysięgam, mrugnąłem tylko, a jego ramię już owijało się wokół jej szyi, popychając ją na ścianę.

      Otworzyłem szeroko oczy. Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby tak się zachowywał.

      – Ty głupia, pieprzona pizdo! Spójrz tylko na niego, nie potrafi nawet posprzątać po sobie syfu. To właśnie robisz z moimi dziećmi? Zmieniasz w cioty, co nie potrafią sobie z niczym poradzić? Odpowiadaj! – wrzeszczał, ściskając ją mocniej za gardło.

      – Kochanie, to tylko dziecko. On krwawi, proszę…

      Dusił ją coraz mocniej, wciąż przyciskając do ściany, aż jej twarz zaczęła puchnąć. Oczy miała zamknięte, a jej ciało zmiękło…

      – MAMO! – ryknąłem, siadając zdyszany na łóżku. Miałem przyśpieszony oddech, nie mogłem złapać tchu, a serce waliło mi, jakby zaraz miało wyskoczyć z piersi.

      – Kurwa! – wrzasnąłem znowu.

      Odrzuciłem kołdrę i wstałem z łóżka. Cały lepiłem się od potu. Spojrzałem na zegarek – czwarta rano. Wytarłem pot z czoła i twarzy, starając się uspokoić. Sny stawały się coraz gorsze, coraz bardziej intensywne. Czułem się, jakbym znów tam był, przeżywał wszystko od nowa.

      Wszedłem pod prysznic i odkręciłem zimną wodę. Jedyna rzecz, która mogła mi pomóc, to lodowata woda, szok termiczny, zmuszający mój organizm, by powrócił do rzeczywistości.

      Już nie widziałem różnicy.

      A może nigdy nie dostrzegałem…

*B*

      Minął rok i zaczęłam ostatnią klasę liceum.

      – Mmm… Pachniesz cudownie – wyszeptał Landon w moją szyję.

      – Landon. – Zaśmiałam się. – Muszę wstać.

      – Nie, zostań. Może byśmy tak razem zaspali?

      – Tak… Świetna wymówka dla moich rodziców. Już późno, a ja muszę być w domu.

      – Skarbie, powiedz im, że uczysz się z moją siostrą, proszę… – błagał.

      Prawda jest taka, że nie chciałam zostać. Wiedziałam, że mogłabym skłamać rodzicom, a oni niczego by nie podejrzewali. Obawiałam się jednak, że Landon przywiąże się do mnie jeszcze bardziej. Nieważne, ile razy już mu mówiłam, że to nie jest na serio, tylko dla zabawy, on mi nie wierzył. Nie chciał wierzyć. Złapałam go kiedyś na tym, że mówił o mnie znajomym jak o swojej dziewczynie, a im więcej czasu spędzaliśmy razem, tym częściej powtarzał, że mnie kocha.

      – Landon! Puść! – wrzasnęłam, zirytowana.

      – Kurwa mać, pierdolę to, Brooke. Mam już dość tego gówna.

      Przewróciłam oczami, znów to samo.

      – Jaki ty masz znowu problem? – krzyknęłam, chwytając majtki i stanik.

      – Ty jesteś pieprzonym problemem. Naprawdę jestem tylko twoją seks-zabawką, o czym tak lubisz mi przypominać?

      – Boże, dlaczego ty zawsze tylko o tym? Mam już dosyć takich rozmów. Idę do domu, Landon, nie na wojnę. Zobaczymy się później. Dlaczego ty zawsze musisz mieć wszystko czarno na białym? Dlaczego nie możemy po prostu być? – spytałam, wciągając spódniczkę i zakładając koszulę.

      – Poważnie? Masz czelność mnie o to pytać? No tak, przecież masz większe jaja ode mnie. Zachowujesz się jak facet, Brooke, nie jak kobieta, którą kocham i z którą chciałbym być.

      Znów przewróciłam oczami.

      – Mówiłam, że ja wcale tego nie chcę. Ani trochę. Ustaliliśmy to już pierwszego dnia. Od początku jestem z tobą szczera, więc przestań odgrywać ofiarę, bo ci nie wychodzi.

      Drgnął,