Przed nimi znajdowało się wejście do sklepu z jaskrawym napisem: „Największy chiński supermarket na zachód od Pekinu!”. Zhulong orzekł, że kupią w nim parasole i płaszcze przeciwdeszczowe, a następnie ruszą dalej.
Poza jednym czy dwoma Francuzami klientela składała się z samych Wietnamczyków. Jedynymi osobami z Chin byli pracownicy. Zhulong z młodszym towarzyszem poszli za znakami wskazującymi drogę do działu z odzieżą. Po drodze czuł niespokojne spojrzenia rzucane im z różnych stron. Kupił dwie ciasno zwinięte plastikowe peleryny po dwa euro za sztukę – taniej niż w domu. Dorzucił dwie czarne parasolki, choć nie miał pewności, że wytrzymają taki wiatr.
W drodze do kas zgubili się między alejkami. Supermarket był olbrzymi – sama sekcja z rybami okazała się większa niż sklepy, w których Zhulong bywał w Chinach. Usiłując wrócić po własnych śladach, zawędrowali do sekcji z elektroniką, gdzie całą ścianę zajmowały nowoczesne telewizory. Wszystkie wyświetlały ten sam program z wiadomościami. Francuska reporterka o pięknych, wielkich oczach mówiła coś z ożywieniem, za nią znajdowało się zdjęcie samolotu.
Nagle obraz na ekranach się zmienił i Zhulong zobaczył samego siebie.
Instynktownie się schylił, jakby do niego strzelano, po czym wyprostował się ostrożnie, nie odrywając wzroku od telewizorów. Nagranie było czarno-białe, ale obraz ostry. Jego własna twarz spoglądała na niego z dziesiątek ekranów, szydząc z powziętych przez niego środków ostrożności, z przedwczesnego przeświadczenia o sukcesie, z dawnych osiągnięć. Przeszłość była martwa.
Nagranie zostało dziwnie zmontowane; nie pokazywało zajścia od początku do końca. Xiake zostali sfilmowani, jak zakradają się od tyłu, rzucają na ofiarę, a następnie zabierają jej rzeczy. Być może kamera nie uchwyciła wszystkiego, ale i tak pokazała zbyt wiele.
Po chwili znów pojawiła się prezenterka; jej niebieskie oczy prosiły widzów o pomoc. Na ekranie pojawił się kadr z nagrania przedstawiający dwóch Chińczyków. Pod spodem pojawił się numer telefonu. Zhulong nie znał francuskiego, ale i tak wiedział, co jest napisane obok. Widziałeś tych ludzi? Jeśli tak, natychmiast skontaktuj się z policją.
Rozejrzał się powoli, próbując nie ściągać na siebie uwagi. Większość klientów była zajęta własnymi sprawami, ale jeden czy dwóch też oglądało raport. Mimo powiększonych zdjęć z kamery Zhulong wiedział, że w innych okolicznościach mieliby spore szansę na ucieczkę. W końcu wszyscy Azjaci wyglądają tak samo.
W supermarkecie jednak byli otoczeni przez ludzi ze swojej części świata. Każdy mógł cichaczem sięgnąć po telefon i zadzwonić na policję. Zhulong z towarzyszem udali się na Quartier Asiatique z myślą, że tu łatwiej będzie im się wtopić w tłum, ale tak jak poprzednie decyzje ta też okazała się przestrzelona. Trafili do jedynej części Paryża, gdzie mogli łatwo zostać zidentyfikowani.
Partner stał obok bez ruchu i wciąż wpatrywał się w ekrany, na których teraz wyświetlano reportaż o przemocy na Bliskim Wschodzie. Wyglądał bardzo młodo, niemal jak dziecko, ale doskonale rozumiał powagę sytuacji. Jego pierwszym zadaniem przed rozpoczęciem misji było wybranie miejsca na lotnisku bez strażników i kamer. Rozmawiał z ponad dwudziestoma pracownikami terminala, przez godzinę przepytywał firmę budowlaną, osobiście obszedł cały teren trzy razy.
Nie rozumiał, co zrobił nie tak. Ale jedno wiedział na pewno: to bez znaczenia. Zawiódł i podwoił ryzyko, że jego dowódca zostanie złapany. Szukał jakichś właściwych słów – zastanawiał się, czy może jakoś naprawić ten błąd i na coś się przydać. Jego umysł odmawiał współpracy.
Nylonowe peleryny i parasolki w ich dłoniach nagle zaczęły ważyć tonę. Każda interakcja z kimkolwiek w dzielnicy – a co dopiero zapłacenie za towary przy kasie, nad którą najpewniej znajdowała się kamera – stanowiła zagrożenie. Porzucili niedoszłe zakupy na jakiejś półce i ruszyli na poszukiwanie wyjścia. Niebezpieczeństwo musiało poprawić ich orientację w terenie, bo tym razem wynurzyli się z labiryntu w niecałą minutę.
Deszcz przestał padać. Przed nimi wznosiły się wieże Quartier Asiatique. Kryjówka czekała. W tej sytuacji jednak właściciele bezpiecznego mieszkania – nie wspominając o sąsiadach i tysiącach przechodniów mijanych po drodze – mogli w każdej chwili wydać ich policji.
Zhulong popatrzył na prawo. Po widoku mew i odgłosach wiatru ocenił, że niedaleko jest rzeka. Miał nadzieję, że okaże się dość głęboka, by pochłonąć ciało jego młodego i dobrze zapowiadającego się partnera, którego szczęście zawiodło akurat w najpiękniejszym mieście świata.
Rozdział 27
System szyfrujący uruchomił swoje złożone algorytmy. Jej rozmówca, Zeev Abadi, pojawił się na ekranie i patrzył prosto do kamery, nie poruszając ani jednym mięśniem. Nie wolno im było się odzywać, dopóki proces szyfrowania nie dobiegnie końca – to trwało około minuty. Oriana zawsze czuła się niezręcznie w tym czasie zawieszenia, jak podczas milczącej podróży windą z nieznajomym. Skorzystała jednak z tej okazji, by poprosić Rachel o kawę.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.