Hotel 69. Sonia Rosa. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Sonia Rosa
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Эротика, Секс
Год издания: 0
isbn: 978-83-8195-195-1
Скачать книгу
5ce6-9429-a771a8da3708.jpg" alt="H69Cover.jpg"/>

      1.

      Pokój 206

      Dochodziła ósma trzydzieści, kiedy zbliżający się do czterdziestki szpakowaty mężczyzna zaklął, brutalnie wyrwany ze snu przez dźwięk budzika. Po tym, jak wyłączył alarm, przez dłuższą chwilę przeciągał się w pościeli. W końcu wysunął stopy spod kołdry i nagi przeszedł przez pokój. Szlafrok wisiał tam, gdzie go zostawił, na oparciu pikowanego fotela. Na balkonie mocno wiało. Chłodne podmuchy targały poły jego frotowego okrycia, ale nie zważając na to, że maj w tym roku zaczął się wyjątkowo paskudnie, przez dłuższą chwilę stał na zewnątrz, przyglądając się widniejącej w dole plaży, kulącym się z zimna ludziom na molo i jachtom cumującym w sopockiej marinie. Kiedy wrócił do pokoju, szeroko ziewnął, zrzucił szlafrok na podłogę i sięgnął po telefon. Jego asystentka odebrała po dwóch dzwonkach, zupełnie jakby nosiła komórkę zawieszoną na szyi. Ale w sumie całkiem mu się to podobało – Anna była czujna, konkretna i profesjonalna, jak lubił.

      – Słuchaj, przemyślałem sobie wszystko i już wiem, co robimy. Przede wszystkim zadzwoń do Karwowskiego i przekaż mu, że głęboko w dupie mam jego złodziejską ofertę. A później wyślij kwiaty mojej żonie i zamów mi samochód. Niech kierowca podjedzie pod hotel kwadrans przed dziesiątą.

      – Hotel Sześćdziesiąt Dziewięć?

      – Tak, przecież już ci mówiłem! – burknął. – A Karwowskiemu przekaż, że jeszcze się spotkamy. Niech ten arogancki buc nie myśli, że będę się przed nim płaszczył, i niech sobie w dupę wsadzi te grosze!

      – Jest pan pewien, szefie? Ta oferta mogłaby…

      – Tak, jestem, kurwa, pewien! Kończę, muszę się odlać! – warknął i nie czekając na odpowiedź dziewczyny, przerwał połączenie.

      Zanim wszedł pod prysznic, zadzwonił do recepcji.

      – Potrzebowałbym jeszcze jeden duży ręcznik. Pokój dwieście sześć.

      – Oczywiście. Już wysyłam pokojówkę – obiecał recepcjonista.

      Kiedy pokojowa zapukała, podszedł do drzwi nagi, ze szklanką whisky w dłoni. Wiedział, że nie powinien pić na czczo, ale podczas wyjazdów służbowych robił wiele rzeczy, które na co dzień nie przeszłyby mu nawet przez myśl.

      – Ręcznik dla pana. – Kobieta była ponad czterdziestoletnia, mocno otyła i wyraźnie zszokowana jego nagością.

      Skrzywił się i zatrzasnął jej przed nosem drzwi.

      – Proszę pana? – Usłyszał zza nich jej niepewny głos, w końcu na korytarzu zapadła cisza.

      Do recepcji zadzwonił chwilę później.

      – Dzwonię z dwieście sześć, prosiłem o duży ręcznik.

      – Proszę wybaczyć, pokojówka jeszcze do pana nie dotarła? Wydałem dyspozycję, więc nie wiem, co się stało… – W głosie młodego recepcjonisty gość usłyszał zmęczenie, a może coś jeszcze.

      Poirytowanie? Nie, na to na pewno ten smarkacz by sobie nie pozwolił. Biznesmen uśmiechnął się krzywo.

      – Dotarła – powiedział.

      – Rozumiem. Czy mogę jeszcze jakoś pomóc?

      – Nie rozumie pan… Dotarła, ale mi się nie spodobała! Przyślijcie taką, na widok której nie będę miał nocnych koszmarów! – warknął, po czym się rozłączył.

      Przez kolejne cztery minuty nagi kręcił się po pokoju, nerwowo bębniąc palcami o drewniane blaty mebli. Później zerknął w stronę drzwi i złośliwie się uśmiechnął. Nie przyślą żadnej innej? A może jednak?

      Pukanie rozległo się kilkanaście sekund później, tym razem znacznie bardziej zdecydowane, głośniejsze.

      – Ręcznik dla pana. – Usłyszał, kiedy otworzył.

      – No, na ciebie aż miło popatrzeć, słoneczko. – Wyszczerzył się w szerokim uśmiechu, bo stojąca w korytarzu blondynka prezentowała się naprawdę fantastycznie. – Wejdź, kiciu, ogarniesz mi łazienkę.

      – Chętnie, pod warunkiem że założy pan szlafrok. – Dziewczyna posłała mu lodowaty uśmiech.

      – Dla ciebie wszystko. – Mrugnął do niej i poczłapał w głąb pokoju.

      Kiedy wrócił do drzwi, atrakcyjna pokojówka przecierała lustro w łazience.

      – To co? Wspólny prysznic? – zapytał.

      Sekundę później wyciągnął rękę i bezczelnie złapał ją za pośladek. Odwróciła się gwałtownie i przywarła plecami do ściany.

      – Co, kotku? Zgorszyłem cię? Daj spokój, z twoim boskim ciałem musisz codziennie dostawać tego typu propozycje. Zrzuć te łaszki, weź ze mną szybki prysznic, zapłacę. Ile byś chciała? Dwie stówki? Trzy? Pięć? – Oblizał wargi i opuszkami palców musnął jej policzek. – Jesteś cholernie seksowna, zdajesz sobie z tego sprawę?

      Nie odpowiedziała. Bez słowa wybiegła z łazienki i pognała w stronę drzwi.

      – Daj spokój, chyba się nie obraziłaś?! W waszej broszurze wyczytałem, że spełniacie wszystkie zachcianki gości! – krzyknął przez uchylone drzwi, ale ona zdążyła już wsiąść do windy.

      Ochrona zjawiła się kilka minut później. Postawny byczek koło trzydziestki w towarzystwie równie umięśnionego kolegi. Obaj w ciemnych garniakach, pod krawatami, poważni jak śmierć i sztywni jak nieboszczyk w przyciasnym trumiennym garniturze. Tuż za nimi stała panienka, która odmówiła wspólnego prysznica. Czerwona z wściekłości, z oczyma pełnymi łez, roztrzęsiona.

      – Proszę wybaczyć najście, ale pani mówi, że zachowywał się pan niestosownie – zagaił ten wyższy.

      – Ja? – Biznesmen udawał niewiniątko.

      – Tak, pan! – Dziewczyna podniosła głos i dopiero ręka ochroniarza na jej ramieniu nieco ją uspokoiła.

      – To ta pani jest nieprofesjonalna! Kiedy tu weszła, zaproponowała lodzika. Chciała mi obciągnąć za stówkę, tak tanio się ceni!

      – Człowieku, co ty pieprzysz?! – Dziewczynie w końcu puściły nerwy i z płaczem pobiegła w stronę wind.

      – To kurewka, chłopie! Zaproponowała obciąganie, a kiedy pomachałem jej przed nosem obrączką…

      – Ani słowa więcej, proszę pana. Proszę teraz grzecznie spakować swoje rzeczy i zejść z nami do recepcji, a my będziemy tak mili, że puścimy ten incydent w niepamięć.

      – Teraz to ja zamierzam się wykąpać – warknął gość, posyłając ochroniarzom pełne pogardy spojrzenie. – I radzę lepiej dobierać personel sprzątający, bo tanie kurwy w pięciogwiazdkowcu to jednak żenada. – Uśmiechnął się krzywo, zanim zatrzasnął mężczyznom drzwi przed nosem.

      – Skurwysyn! – warknął Sławek, kiedy byli w windzie. – Jeszcze moment, a tak obiłbym mu ryja, że…

      – Nie nakręcaj się, znasz politykę firmy. Gość może nam nasrać na głowę i wciąż pozostanie gościem. Idź uspokój Monikę i pamiętaj, że to ty stracisz pracę, kiedy puszczą ci nerwy. On stąd wyjedzie i będzie o tym opowiadał swoim pijanym kumplom przy wódce. Rozumiesz, co mówię? Nie warto. – Dariusz klepnął kumpla w ramię i ruszył w stronę pokoju ochrony.

      Monika płakała w środku, uspokajana przez jedną z pokojówek.

      – Daj spokój, serio? Beczysz przez kolesia z chujkiem wielkości niedojedzonej parówki? – rzuciła Beata i obie parsknęły nerwowym śmiechem. – Tacy zawsze będą się trafiać, przecież wiesz. Olej go.

      – Tak po prostu? Potraktował mnie jak szmatę, rozumiesz?

      – A wiesz czemu? – wtrącił Dariusz, zasiadając w fotelu z widokiem na obrazy z kamer wewnętrznego monitoringu. – Dlatego, moja słodka, że jego pewnie też niedawno ktoś zeszmacił. Wydymał go w dupę i to na całego. Ty nawinęłaś