Rzecz wyobraźni. Kazimierz Wyka. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Kazimierz Wyka
Издательство: Public Domain
Серия:
Жанр произведения: Зарубежная классика
Год издания: 0
isbn:
Скачать книгу
poecie usiłując albo ten fakt przesłonić, albo przeinterpretować „socjologicznie”. U Błońskiego wzmianka o poezji poborów niżej pięciuset złotych, u Przybosia „socjologiczny” wywód, jakiego nie powstydziłby się nikt z młodszych iblowców (a kpi się z nich na potęgę! ):

      „W kraju niskiej stopy życiowej to poezja bardziej pożyteczna i w większej zgodzie z etapową taktyką [sic!] niż wierszowane pokrzyki na wyrabiających normy. Najdalsza od taktyki, nie obrabiająca tematów publicystycznych liryka Białoszewskiego – być może – ona trafnie i pozytywnie odbiła rzeczywistość”.

      Ależ nie! Poniżej pięciuset złotych można pisać także i tak, jak czyni to Bohdan Drozdowski235 (Wierzę w dzień dzisiejszej rewolucji), z bolesnym zgryzem i antylakierniczą prawdą. Faktu, że tomik Białoszewskiego mógł się ukazać drukiem dopiero po likwidacji „faulizmu”, nie mylmy z tym, jakoby odbijał on postawę ideową i doświadczenie roczników, dla których antylakiernicza prawda stała się ciężko opłaconą zdobyczą. Białoszewski stoi z boku. Całość jego poetyki nie jest zaangażowana w publicystykę „Po prostu”, w prozę Marka Hłaski236, wiersze Bohdana Drozdowskiego, malarstwo Celnikiera237.

      „Fantazja jest zarazem przyczyną tworów poetyckich i dążeniem do samookreślenia” – na marginesie tej poetyki napisał Przyboś. Samookreślenie, przynoszone przez niezwykle kategoryczną i wymagającą poetykę Białoszewskiego, zdaje się być przyczyną, dla której aktualność równie mało będzie go wciągać co Leśmiana. To groźba najważniejsza, której nie ma co lakierować i przemilczać.

      V

      Cóż wreszcie? Na pewno pojawił się samoswój, autentyczny poeta. Obroty rzeczy to debiut z gatunku tych, które pozostają. I starając się nakreślić sylwetkę poetycką autora, jego poetykę, filozofię i warsztat w ich powiązaniu z nowatorstwem i tradycją od awangardy po Norwida238 – czyżby dla tego układu umiejętności poetyckich nie dała się wskazać żadna analogia personalna?

      Jeśli o poetów chodzi, należy jej szukać po okrajach i marginesach górujących nurtów poetyckich dwudziestolecia. To znaczy tam, gdzie już podówczas wytwarzała się nowa miazga poetycka, nowe międzysłowie istniejących rozwiązań – jako zapowiedź tego synkretyzmu, który znamienny jest dla Białoszewskiego. Miazga i międzysłowie, jakich krytyka oficjalna nie podejmowała, ponieważ nie widziała dla nich dalszego ciągu. „Dzieło sztuki coś naśladuje, ale nie tylko coś minionego lub obcego, ale i coś przyszłego” – można by o tych objawach powtórzyć za Irzykowskim239.

      I dlatego dopiero dzisiaj podobne oznaki u niektórych poetów drugiego dziesięciolecia dają się dostrzec, ocenić – i powiązać ze swoim nieoczekiwanym ciągiem dalszym. Nie w sensie tzw. wpływu. Nie sądzę, by Białoszewski czytał tomiki do unikatów przynależne i całkowicie zapomniane.

      Te oznaki to niektóre akcenty światopoglądowej ironii u Stanisława Ciesielczuka240, w takich cyklach jak Pentaptyk lapidarny (1933), niekiedy też w Teatrze natury (1937). Ale przede wszystkim absolutnie zapomniany, w ogóle nie kwitowany przez ówczesną krytykę, a całkowicie godzien umieszczenia na właściwym miejscu przysługującej mu oryginalności, Albin Dziekoński241. Z jego dosyć obfitego dorobku znam mniej więcej połowę: Elegie (1929), Dwa głosy (1933), Dramat Lucyfera (1934), Rzeczy podejrzane (1936), Zielone Mogilowce (1939). Już to uprawnia do powyższej propozycji.

      W wypadku poety całkowicie nieznanego nie wywody krytyka mogą być dowodem, lecz jedynie cytaty. Dlatego proszę wybaczyć ich przydługi wybór na podstawowe dla Białoszewskiego tematy, zainteresowania i sposoby ich poetyckiego opracowania.

      Peryferyjna Warszawa, peryferyjno-dyluwialny charakter cywilizacyjny dnia powszedniego i obyczaju, ten, który sprawia, że ulica Targowa na Pradze nie różni się tak wiele od Płońska, Garwolina czy Wołomina. U Dziekońskiego nie różnią się wszystkie dzielnice:

      Od Franciszkańskiej zaleciało

      zapachem kramu wołkowyskim;

      na szyldach w dwóch językach:

      „nasz klient to nasz pan”.

      Na Twardej czuć już Europę

      wstydliwie – przemysłową

      i widać pierwsze na parkanach:

      „nie kupuj u żyda…”

      i wreszcie plac Narutowicza —

      jak garaż tramwajowy.

      Lubię przejechać się po mieście

      kilkoma słowy.

(Linią nr 22 w Warszawie, w zbiorze Dwa głosy)

      Białoszewskiego fantazja o wielkanocnych baranach, lecz tym razem nie w postaci sylogizmu cywilizacyjnego, ale przełożona przez poprzednika na właściwy autorowi Obrotów rzeczy sylogizm filozoficzny, neokantowski. Kategoria „baraniości” sama w sobie, dowcipnie ujrzana:

      W baranach

      baraniość

      jest po prostu ideą.

      Beczą – baranio,

      podskakują – baranio,

      stłoczyły się:

      baranieją.

      Tupią,

      i z taką szybkością

      niemożliwie baranią

      pędzą przez drogę w poprzek.

      Róg skręcony

      i włos kręcony

      na słońcu baranio lśni —

      i nic się nigdy w nich

      baraniości nie oprze.

(Baranio, w zbiorze Zielone Mogilowce)

      Swoiście malarskie widzenie otoczenia:

      Garbuska różowa na szerokich biodrach

      tańczy żabim rozstawieniem kolan.

      Z puzdra tiule wyjęte na postrach

      kręcą się kręto w kurzu przedszkola.

      W perspektywie rysunku rampa z góry —

      (chude blaski śródmiejskich spelunek)

      – właśnie klęski na żółto rozgarniam kontury

      i w łuku ramion łowię wklęsły modelunek.

(Degas, w zbiorze Zielone Mogilowce)

      Otoczenie najbliższe, sprzęty mieszkalne, cztery ściany ponad wieloświatopoglądową głową poety jako wystarczająca i natrętnie wyłączna domena obserwacji Białoszewskiego:

      W mieszkaniu drży kolebka

      mej wizji – palenisko;

      ślizga się dym po łebkach,

      tają się żużle nisko —

      żagiew jest pustym czarem,

      rozwichrzona podnieta,

      parzy mnie głuchym żarem

      węgiel czarny poeta.

      Buchnęły jak fanfara

      żyrandole-bogacze – —

      jedyny złoty karat

      odsamotnił poddasze.

(Mieszkanie w mieście,

<p>235</p>

Drozdowski, Bohdan (1931–2013) – poeta, prozaik i publicysta, autor sztuk teatralnych, tłumacz dramatów Shakespeare'a. [przypis edytorski]

<p>236</p>

Hłasko, Marek (1934–1969) – prozaik i scenarzysta filmowy, od roku 1959 na emigracji, autor m.in. zbioru opowiadań Pierwszy krok w chmurach (1956) i powieści Palcie ryż każdego dnia (wyd. pośm. 1985). [przypis edytorski]

<p>237</p>

Celnikier, Izaak (1923–2011) – malarz i grafik polsko-żydowski, więzień obozów koncentracyjnych, od 1957 roku żyjący w Paryżu. [przypis edytorski]

<p>238</p>

Norwid, Cyprian Kamil (1821–1883) – poeta, dramatopisarz, prozaik, tworzył także grafiki i obrazy. Twórczość Norwida, początkowo niedoceniana, na nowo została odkryta przez Miriama Przesmyckiego i udostępniana drukiem od roku 1901. Uznawany za jednego z czterech największych twórców doby romantyzmu. Dzieła: cykl liryków Vade-mecum, Promethidion. Rzecz w dwóch dialogach z epilogiem, Ad leones!, Pierścień Wielkiej Damy, czyli Ex-machina Durejko. [przypis edytorski]

<p>239</p>

Irzykowski, Karol (1873–1944) – polski pisarz, dramaturg, krytyk literacki i filmowy. Autor licznych szkiców, np. Słoń wśród porcelany (1934), Dziesiąta muza (1924), Czyn i słowo (1913) oraz powieści psychoanalitycznej Pałuba (1903). [przypis edytorski]

<p>240</p>

Ciesielczuk, Stanisław (1906–1945) – poeta, członek grupy literackiej „Kwadryga”. [przypis edytorski]

<p>241</p>

Dziekoński, Albin (1892–1940?) – poeta. [przypis edytorski]