Trzeci rząd biegnie do kranów, drugi wyciera się i ubiera, pierwszy łóżka ściele.
Słanie łóżek – niełatwa to sprawa. Trzeba strzepać prześcieradło, rozruszać słomę w sienniku, równo położyć kołdrę, na wierzchu lekko oprzeć poduszkę, a ręcznik gładko zawiesić na poręczy. Każdy stara się wykonać to najpiękniej, by móc zapytać się z dumą:
– Proszę pana, a moje dobrze?
Młodszym pomaga dyżurny; tylko mały Adamski gardzi pomocą i w nagrodę za sumienną pracę zostaje ręcznikowym dyżurnym.
I tu przy słaniu łóżek, jak i przy myciu, zawsze ktoś komuś przeszkodzi i po karku oberwie.
– Proszę pana, on mnie bije.
– Chcesz go podać do sądu?
– Nie.
– To jazda na werandę.
Rano są wszyscy w dobrym humorze, więc chętnie przebaczają swym wrogom.
Sala pustoszeje, zaludnia się weranda.
Prędko modlą się chłopcy, niektórzy może zbyt szybko przewracają kartki modlitewników – „syderów”17. Ale Bóg wyrozumiały jest dla dzieci kolonii, nie gniewa się o to.
Dzwonek.
– Proszę pana, dziś ja pierwszy dostaję przylepkę.
Z całego chleba przylepki są najsmaczniejsze, dlatego chłopcy dostają je po kolei.
Szkoda, ach szkoda, że chleb ma dwie tylko przylepki.
Chłopcy siedzą przy stołach, dyżurni roznoszą mleko.
Rozdział siódmy
Kąpiel. Pisklęta, bocian i tatarak. Głupi człowiek. Marzenia o wędce i palant.
Idziem, idziem do kąpieli,
Wrócim czyści i weseli
(powtórzyć:)
Lewą, prawą —
Dalej żwawo —
Idziem wszyscy wraz.
Tak śpiewają chłopcy, idąc parami przez polankę koło czworaków, przez podwórze dworskie, przez drogę między ogrodem – aż na łąkę koło młyna – do rzeki.
Woda, mydło niechaj żyje.
Umyjemy ręce, szyję,
(powtórzyć:)
Słonko grzeje,
Wiatr nie wieje —
Do kąpieli czas.
Duże, jasne, dobre słońce wsi polskiej patrzy z łagodnym uśmiechem na długi sznur dzieci, słucha ich śpiewu i nie pytając się, kto one, skąd przyszły, gładzi i rumieni złotymi promieniami ich blade twarze.
Wstyd się lękać zimnej wody;
Musi zuchem być, kto młody,
(powtórzyć:)
Jak ta rybka,
Zwinna, szybka,
Buch do wody, buch!
Jedna kąpiel – to tysiąc śmiechów i tysiąc czarów – sto ciekawych widoków i dziesięć co najmniej przygód.
– Ooo, proszę pana – co to?
Ba, cudowne zjawisko: kura z pisklętami. Kto nie był jeszcze na wsi, widzi je po raz pierwszy.
– Ach, cóż byłoby za szczęście złapać jedną taką śmieszną żółtą kurkę i trochę potrzymać. Ale dozorca nie pozwoli – ten nieznośny, nudny dozorca.
Więc przynajmniej obejrzeć z bliska, dokładnie. I pary się rozbiegają.
– Proszę pana, on nie idzie w parze.
– Chcesz go podać do sądu?
– Nie.
Idziemy dalej.
– Proszę pana, co to?
Ba, drugie cudowne zjawisko: gniazdo bocianie na kole i sam gniazda gospodarz – bocian.
Takiego dużego ptaka chłopcy nie widzieli jeszcze: większy od indyka.
– To nie ptak, to balon – poucza któryś.
A teraz strach: mijamy się na wąskiej drodze z krowami. Codziennie się spotykamy.
Krowy się zatrzymują i bardzo ciekawie patrzą na białe bluzy i białe czapki płócienne chłopców. Niektóre łby odwracają i patrzą z ukosa, jak gdyby myślały:
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.