Dziady, część IV. Адам Мицкевич. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Адам Мицкевич
Издательство: Public Domain
Серия:
Жанр произведения: Зарубежная драматургия
Год издания: 0
isbn:
Скачать книгу
były poświęcone krzewiny u Greków.

      Kto kochał, od swej lubej ukochany wzajem,

      Błogie włosy mirtowym przyozdabiał majem.

      po pauzie

      Jej ręką ułamana gałąź cyprysowa

      Zawsze mi przypomina ostatnie „bądź zdrowa!”

      Przyjąłem ją, schowałem, dotąd wiernie służy!

      Nieczuła, lepsza od tych niby czułych ludzi.

      Jej płacz mój nie rozśmiesza i skarga nie nudzi;

      Jedna mi pozostała, z przyjaciół tak wielu!

      Wszystkie tajniki serca mojego posiada;

      Jeśli chcesz o mnie wiedzieć, pytaj, przyjacielu,

      Zostawię was sam na sam, niech resztę wygada.

      do gałęzi

      Powiedz, jak dawno płaczę lubej straty.

      Dawno to być musiało! przed dawnymi laty!

      Pamiętam, kiedy cyprys przyjąłem z jej ręki

      Był to listeczek taki, ot taki maleńki;

      Zaniosłem, posadziłem na piasku, daleko…

      I gorącą łez moich polewałem rzeką.

      Patrz, jaka z liścia gałązka urosła,

      Jaka gęsta i wyniosła!

      Kiedy mię boleść ostatnia dotłoczy,

      Nie chcąc na zagniewane poglądać niebiosa21,

      Okryłem mój grobowiec cieniem tych warkoczy.

      z łagodnym uśmiechem

      Ach, taki właśnie był kolor jej włosa

      Jak te cyprysu gałązki! Chcesz? pokażę.

      szuka i ciągnie od piersi

                        Nie mogę odpiąć tej zawiązki.

      coraz z większym sileniem się

      Zawiązka miękka… z warkocza dziewicy…

      Lecz skorom tylko położył na łonie,

      Opasała mię wkoło na kształt włosiennicy;

      Pierś przejada… w ciało tonie!…

      Tonie, tonie, i wkrótce przetnie mi oddechy!

      Wiele cierpię! ach! bo też wielkie moje grzechy!

      KSIĄDZ

      Uspokój się, uspokój! Przyjm słowo pociechy!

      Ach, tak okropne bole, moje dziecię,

      Za twe na ziemi jakieżkolwiek grzechy

      Przyjmie w rachunku Bóg na tamtym świecie!

      PUSTELNIK

      Grzechy? i proszę, jakież moje grzechy?

      Czyliż niewinna miłość wiecznej godna męki?

      Ten sam Bóg stworzył miłość, który stworzył wdzięki.

      On dusze obie łańcuchem uroku

      Powiązał na wieki z sobą!

      Wprzód, nim je wyjął ze światłości stoku,

      Nim je stworzył i okrył cielesną żałobą,

      Wprzódy je powiązał z sobą!

      Teraz, kiedy złych ludzi odłącza nas ręka,

      Rozciąga się ten łańcuch, ale się nie spęka!

      Czucia nasze dzielącej uległe przeszkodzie,

      Chociaż nigdy nie mogą napotkać się z bliska,

      Przecież zawżdy po jednym biegają obwodzie,

      Łańcuchem od jednego skreślone ogniska.

      KSIĄDZ

      Jeżeli Pan Bóg złączył, ludzie nie rozłączą!

      Może się troski wasze pomyślnie zakończą.

      PUSTELNIK

      Chyba tam! gdy nad podłym wzbijemy się ciałem,

      Złączy się znowu jedność, dusza z duszą zleje;

      Bo tutaj wszelkie dla nas umarły nadzieje,

      Tutaj ja się z mą lubą na wieki rozstałem!

      po pauzie

      Obraz tego rozstania dotąd w myśli stoi.

      Pamiętam, śród jesieni… przy wieczornym chłodzie;

      Jutro miałem wyjechać… błądzę po ogrodzie!

      W rozmyślaniu, w modlitwach szukałem tej zbroi,

      Którą bym odział serce, miękkie z przyrodzenia,

      I wytrzymał ostatni pocisk jej spojrzenia!

      Błądziłem po zaroślach, gdzie mnie oczy niosą.

      Noc była najpiękniejsza!

      Pamiętam dziś jeszcze:

      Na kilka godzin pierwej wylały się deszcze,

      Cała ziemia kroplistą połyskała rosą.

      Doliny mgła odziewa jakby morze śniegu,

      Z tej strony chmura gruba napędzała lawy22,

      A z tamtej strony księżyc przezierał bladawy,

      Gwiazdy toną w błękicie po nocnym obiegu.

      Spojrzę… jak raz nade mną świeci gwiazdka wschodnia23;

      O, znam ją odtąd dobrze, witamy się co dnia!

      Spojrzę na dół… na szpaler… patrz, tam przy altanie,

      Ujrzałem ją niespodzianie!

      Suknią między ciemnymi bielejąca drzewy

      Stała w miejscu, grobowej podobna kolumnie;

      Potem biegła, jak lekkie zefiru powiewy,

      Oczy zwrócone w ziemię… nie spojrzała ku mnie!

      A lica jej bardzo blade.

      Nachylam się, zajrzę z boku,

      I dojrzałem łezkę w oku;

      Jutro, rzekłem, jutro jadę!

      „Bądź zdrów!” – odpowie z cicha: ledwie posłyszałem,

      „Zapomnij!”… Ja zapomnę? o! rozkazać snadno24!

      Rozkaż, luba, twym cieniom, niechaj wraz przepadną

      I niech zapomną biegać za twym ciałem!…

      Rozkazać snadno!

      Zapomnij!!

      śpiewa

      Przestań płakać, przestań szlochać

      Idźmy każdy w swoją drogę,

      Ja cię wiecznie będę…

      urywa śpiewanie

                        wspominać,

      kiwa głową

      śpiewa

      Ale


<p>21</p>

zagniewane… niebiosa – aluzja do śmierci samobójczej Pustelnika. [przypis redakcyjny]

<p>22</p>

lawy – tutaj: masy ciemności. [przypis redakcyjny]

<p>23</p>

gwiazdka wschodnia – jest ona niejako przewodniczką miłosnej opowieści Gustawa; chodzi o Wenus, która widoczna bywa najlepiej tuż przed wschodem słońca (i dlatego nazywana była Jutrzenką), ale też tuż po zachodzie słońca, w przeciwnej, zachodniej części nieba (i z tego powodu nazywano ją też Gwiazdą Zachodnią, gr. Hespero); przez romantycznego kochanka planeta Wenus zostaje utożsamiona z boginią miłości w mit. rzym., od której bierze ona swą nazwę. [przypis edytorski]

<p>24</p>

snadno – łatwo. [przypis edytorski]