– Nie.
– Nie?
Potrząsnął głową.
– Nie wiecie, dlaczego dziś rano nie pojawiła się w programie „Dzień dobry, Norwegio”?
– Nie. Jeszcze nie udało mi się z nią skontaktować.
– Czy to normalne, żeby nie dotrzymywała takich umów?
Wzruszył ramionami, po czym szybko je opuścił.
– Podobno zawsze zachowywała się jak primadonna – odparł. – Ale ja mogę wypowiadać się wyłącznie o tym, jaka była, kiedy my się z nią spotykaliśmy. Nordstrøm to profesjonalistka w każdym calu i dlatego to trochę… dziwne, że nie pojawiła się w studiu telewizyjnym. Nie należy do osób, którym zdarza się zaspać.
Sprawdził telefon, który właśnie zadzwonił, ale nie odebrał połączenia.
– Jakie inne spotkania zaplanowaliście dla niej na dzisiaj?
– Nie… – zaczął. – Sonja ma być właściwie wszędzie. Rano w telewizji, przed południem w radiu. Potem konferencja prasowa tutaj, o dwunastej. – Wskazał kciukiem budynek za sobą. – Na tej konferencji mają być obecni dziennikarze z niemal wszystkich gazet w kraju. A po południu i wieczorem znowu jakieś wywiady w radiu albo telewizji, chociaż oficjalnie o to nie wystąpili. Poprosiliśmy ją, żeby była dostępna przez cały dzień, że się tak wyrażę. I nie miała nic przeciwko temu. Była na to przygotowana.
Komórka przestała wibrować.
– Cóż, kiedyś się pojawi – skwitowała Emma.
– Jasne – potwierdził i posłał jej przelotny uśmiech. – Na pewno się pojawi.
Znowu zadzwonił jego telefon.
– Niestety, muszę już lecieć. Widzisz, co się dzieje…
Uniósł komórkę.
– Dziękuję za książkę – powiedziała. – Z przyjemnością ją przeczytam.
– Cała przyjemność po mojej stronie.
Zimmer odebrał telefon i wrócił do środka. Emma stała zamyślona przez kilka sekund. Potem odszukała numer do Sonji Nordstrøm i zadzwoniła.
– Dodzwoniłeś się do Sonji Nordstrøm. W tej chwili nie mogę odebrać tele…
Emma przerwała połączenie i przez moment rozważała, co powinna teraz zrobić: usiąść w swojej ulubionej kawiarni i przeczytać błyskawicznie książkę czy…
Tuż obok niej przejechał ze zgrzytem tramwaj. Osiemnastka. Dojechałaby nim do Ekeberg, gdzie mieszkała Sonja. Zaczęła biec i dogoniła tramwaj przy budynku sądu.
4
Blix wsunął tępą końcówkę długopisu między zęby, zatrzeszczał kruchy plastik. Mężczyzna odchylił się do tyłu w fotelu i spojrzał na drugi koniec pokoju, gdzie Gard Fosse stał obok nowej podwładnej. Właśnie przedstawiał ją Tine Abelvik i Nicolaiowi Wibemu, śledczym z najdłuższym stażem w wydziale.
Blix nie mógł pojąć, w jaki sposób Fosse zdołał wspiąć się na szczyt sekcji do spraw przemocy, nie mając w sobie ani jednego genu prawdziwego śledczego. A może, pomyślał i wypluł kawałek plastiku z długopisu, może właśnie dlatego tam się znalazł.
Południowoeuropejskie pochodzenie Sofii Kovic rzucało się w oczy. Miała brązowe włosy średniej długości, ciemne oczy i o kilka tonów ciemniejszą karnację niż pozostali pracownicy wydziału. Gdyby ubiegała się o przyjęcie do policji dziesięć lat temu, nie spełniałaby wymagania dotyczącego minimalnego wzrostu.
Fosse wskazał Blixa. Zanim do niego podeszli, Kovic zarzuciła głową tak, że jej rozpuszczone włosy jeszcze korzystniej ułożyły się wokół twarzy. Blix odłożył długopis i zdjął z języka kilka drobinek plastiku, a potem wstał i uścisnął jej dłoń.
Wymienili kilka grzecznościowych formułek. Sofia Kovic uśmiechnęła się, prezentując równe białe zęby.
– Słyszałam o tobie – powiedziała.
Jakżeby inaczej. To, co się wydarzyło w Teisen dziewiętnaście lat temu, przez długi czas przerabiano na zajęciach ze studentami szkoły policyjnej. Zdarzenie otrzymało nawet własną nazwę. „Tragedia w Teisen”.
– Blix pokaże ci, jak pracujemy – wyjaśnił Fosse. – To będzie twoje miejsce pracy.
Kovic rozejrzała się dookoła. Blix powiedział „dzień dobry” Abelvik i Wibemu i przeciągnął plik dokumentów na swoje biurko. Stos brudnych talerzy postawił na szafie archiwizacyjnej.
Fosse zostawił ich samych.
– Dlaczego chciałaś, żeby przydzielono cię właśnie tutaj? – spytał Blix, robiąc porządek na biurku.
Kovic usiadła.
– Bo właśnie tutaj będę mogła najlepiej wykorzystać swoje kwalifikacje – odparła szybko. – Robić to, do czego najlepiej się nadaję.
– To znaczy?
– Zbierać informacje, analizować sprawy, tworzyć hipotezy, myśleć kreatywnie, podważać uznane prawdy i szukać alternatywnych rozwiązań – wyliczyła jednym tchem. – To znaczy prowadzić śledztwa.
Blix przyjrzał się jej, obracając długopis między palcami. Jej odpowiedź brzmiała jak wykuta na pamięć regułka z podręcznika. Coś, czym mogła zaimponować Fossemu.
– Byłoby świetnie, gdyby przy okazji udało ci się rozwiązać kilka spraw – skomentował i wsunął długopis do ust.
Położyła na blacie cienką przezroczystą teczkę, którą dostała z działu technologii informacyjno-komunikacyjnych, i włączyła komputer. Usiadła i czekała, aż sprzęt się uruchomi. Szybko sprawdziła telefon komórkowy, ale natychmiast go odłożyła.
– To jak to jest mieć Fossego za szefa? – spytała.
Bezpośrednia, pomyślał Blix. Kolejna cecha nowej koleżanki. Przełknął odpowiedź, którą miał na końcu języka, i rzekł krótko:
– W porządku.
– W porządku?
– Tak – potwierdził, nie rozwijając wypowiedzi.
Prawda była taka, że Fosse i on mieli kompletnie różne podejście do pracy policyjnej. Najprościej można to było opisać słowami: teoria i praktyka. Fosse kierował się przepisami, a Blix przeczuciem.
– Chciał, żebym ci pokazał, jak pracujemy – powiedział. Pochylił się nad biurkiem, podniósł przypadkowy stos teczek z aktami sprawy i upuścił go na jej blat.
– Właśnie tak się u nas pracuje – wyjaśnił, uśmiechając się przepraszająco. – Jedna sprawa naraz. Witamy w wydziale.
5
Emma wysiadła na przystanku przy Jomfrubråten. Czas spędzony w tramwaju wykorzystała maksymalnie. Po kilku telefonach do znajomych z TV2 wiedziała już, że stacja zamówiła taksówkę, która miała odebrać Sonję Nordstrøm spod jej domu o godzinie 7:20. Emma dostała nawet nazwisko i numer telefonu kierowcy. Daniel Kram. Ale przez cały czas włączała się automatyczna sekretarka.
Przez ostatnie dziesięć minut jazdy tramwajem przekartkowała początkowe rozdziały książki. Nie było wątpliwości, że autobiografia Nordstrøm zelektryzuje opinię publiczną. Była sportsmenka obsmarowała inne zawodniczki,