Milion małych kawałków. James Frey. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: James Frey
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Современная зарубежная литература
Год издания: 0
isbn: 9788380536739
Скачать книгу
w głowie. Tylko na chwilę. Kurwa, zabierzcie mnie stąd.

      Poradniki takie jak Daj upust: terapia płaczem, Gorycz to nie rzeka w Bułgarii, Anioły i narkomania: przyjmij pomoc bożych pomocników!!! i Tatuś mnie nie kochał: bajka o nałogu. Seria książek o każdym z Dwunastu Kroków. Krok pierwszy: brak kontroli, Krok trzeci: powierz życie Bogu, Krok szósty: przygotuj się do działania, Krok jedenasty: zawiąż więź. Kilka mocno sfatygowanych egzemplarzy Nowego Testamentu. Przeczytałem Nowy Testament. Nie będę więcej tracił na to czasu.

      Sięgam po grubą zniszczoną niebieską książkę. Nie ma okładki i nie ma tytułu i z przodu jest symbol trójkąta wpisanego w okrąg. Już kiedyś dostałem tę książkę. Dostałem ją od przyjaciół, przyjaciół przyjaciół, ludzi, którym wydawało się, że potrafią mnie zmienić. Nosi tytuł Wielka księga Anonimowych Alkoholików, symbol z przodu jest symbolem umiarkowania. Nigdy wcześniej jej nie czytałem, nie chciało mi się jej nawet otwierać. Kiedy ją dostałem, wyrzuciłem ją do rowu albo wepchnąłem do najbliższego śmietnika. Chodziłem na Spotkania AA i nie zrobiły one na mnie wrażenia. Ich filozofia jest dla mnie formą substytutu. Zastąpienia jednego nałogu kolejnym. Zastąpienia substancji chemicznej Bogiem i Spotkaniem. Od samych Spotkań robiło mi się niedobrze. Za dużo marudzenia, za dużo narzekania, za dużo zrzucania winy. Za dużo pierdół o Sile Wyższej. Nie ma żadnej Siły Wyższej ani żadnego Boga, który jest odpowiedzialny za to, co robię, i za to, co zrobiłem, i za to, kim jestem. Nie ma żadnej Siły Wyższej ani żadnego Boga, który mnie uzdrowi. Nie ma takiego Spotkania, na którym jakaś dawka marudzenia, narzekania i zrzucania winy sprawi, że poczuję się lepiej. Jestem Alkoholikiem i Narkomanem i Przestępcą. Jestem w gorszym stanie, niż byłem kiedykolwiek w życiu. Jestem w Ośrodku gdzieś w Minnesocie. Jeżeli opuszczę Ośrodek, Rodzina i reszta moich przyjaciół spiszą mnie na straty. Jeżeli opuszczę Ośrodek, moje opcje sprowadzają się do śmierci albo Więzienia. Jestem sam i jest środek nocy i nie chcę wracać na Oddział Medyczny i nie mogę spać.

      Chcę drinka. Chcę pięćdziesiąt drinków. Chcę fifę z crackiem. Chcę długą tłustą działkę metamfy, chcę dziesięć kwasów, tubę kleju przemysłowego. Dajcie mi butelkę tabletek, dajcie mi marihuany przyciętej PCP Dajcie mi coś. Cokolwiek. Muszę się stąd wyrwać. Jeżeli nie ciałem, to przynajmniej w głowie. Muszę stąd wypierdalać. Podnoszę książkę. Patrzę na nią. Wiem, że nie może mnie skrzywdzić, i wiem, że nie mam nic do stracenia. Zaczynam czytać. Zaczyna się od wstępu Lekarza, Eksperta od uzależnień. Lekarz twierdzi, że kliniczny Alkoholizm jest de facto nieuleczalny. Twierdzi, że jedynym znanym mu sposobem na wytrzeźwienie i wytrwanie w trzeźwości jest AA.

      Przechodzimy do historii Billa, który jest założycielem AA. Bill jest Jezusem Chrystusem społeczności, Zbawicielem i Mesjaszem i mimo że Bill nie umierał na krzyżu, z pewnością na nim żył. Bill był złym pijakiem ze złym życiem i złymi problemami. Poszukiwał i poszukiwał lekarstwa na swój Alkoholizm i niczego nie znalazł. Kiedy był już na samym dnie, spotkał starego Kumpla od butelki, który odnalazł Boga i wytrzeźwiał. Nawrócenie przyjaciela przypomniało mu o czymś, co przeżył we francuskiej katedrze, gdy służył jako Żołnierz podczas pierwszej wojny światowej. Kiedy Bill siedział w ławce podczas zachodu słońca, ogarnęły go błogość i spokój, których nigdy wcześniej nie znał ani nie wierzył, że w ogóle istnieją. Wypełniła go Chwała Pana. Wspomnienia tej chwili i wstrzemięźliwość nawróconego przyjaciela miały przemożny wpływ na Billa. Przekonały go, że wiara w Boga lub w jakąś formę Siły Wyższej może odmienić jego życie. Wtedy właśnie postanowił zrzec się własnej woli i oddać bezwarunkowo pod opiekę i wolę Boga. Nigdy więcej już nie pił, wypracował Dwanaście Kroków i koncepcję Anonimowych Alkoholików i poświęcił życie ewangelizacji. To wzruszająca historyjka, a napisano ją tak, żeby bardziej przekonać niż opowiedzieć. Nie jestem przekonany. Nie ma mowy, ani trochę. Ani trochę.

      Czytam resztę książki, która jest w większości o Dwunastu Krokach. Rozdziały mają tytuły takie jak Wyjście istnieje, Jak to działa, Ku czynom i Wizja dla Ciebie. To wszystko jest bardzo proste. Jeżeli będziesz postępował zgodnie z książką, zostaniesz wyleczony. Jeżeli będziesz podążał ich ścieżką prawości, ta ścieżka zaprowadzi cię prosto ku zbawieniu. Jeżeli wstąpisz do klubu, zostaniesz szczęściarzem, który wygrał dożywotni zapas bzdurnych Spotkań pełnych marudzenia, narzekania i zrzucania winy. Sławmy Chwałę. Aż mi się chce paść na kolana. Sławmy Chwałę Alleluja!

      Na końcu jest część z historiami członków AA. Mamy historię Dentysty, Alkoholika z Europy, Handlowca i Wykształconego Agnostyka. Wszyscy byli beznadziejnymi Alkoholikami, wszyscy odnaleźli Boga, wszyscy zaczęli tańczyć na Dwanaście Kroków, wszystkim się polepszyło. Tak jak w większości historii tego rodzaju, które czytałem albo słyszałem albo byłem zmuszony znieść, jest w nich coś nieprzekonującego, wątłego i pustego. Chociaż ci ludzie już nie piją i nie biorą narkotyków, w dalszym ciągu zmagają się z obsesją. Chociaż zachowują wstrzemięźliwość, ich życie polega na unikach, roztrząsaniu i szkalowaniu substancji, których niegdyś potrzebowali i które uwielbiali. Mimo że zachowują się jak ludzie, funkcjonują dzięki Spotkaniom i Dogmatowi i Bogu. Pozbawieni Spotkań i Dogmatu zostają z niczym. Pozbawieni ich lądują tam, gdzie zaczynali. Pozostaje im nałóg.

      Nałogom potrzebne jest paliwo. Nie jestem przekonany, czy Spotkania i Dogmat i Bóg są w stanie zasilić moje. Jeżeli to, co Lekarz powiedział na początku, jest prawdą i przyłączenie się do AA jest jedynym sposobem na wyjście z nałogu, to mam przejebane. Przejebane przejebane przejebane.

      Odstawiam książkę z powrotem na półkę. Wstaję i idę do Tablicy Prac i widzę swoje nazwisko przy Toaletach Publicznych. Biorę środki czystości i idę do Toalet Publicznych, które nie były czyszczone od kilku dni i są odrażające. W umywalkach jest ślina, na podłodze zaschnięte szczyny, w koszu na śmieci zakrwawiony papier toaletowy, na ceramicznej muszli klozetowej plamy z gówna. Jestem pewien, że Roy miał z tym coś wspólnego, ale nie jestem w nastroju na gierki i rewanże, więc biorę środki czystości i zaczynam szorować. To podłe zajęcie. Wymiotuję dwa razy i muszę wyczyścić własne wymiociny, jak również ślinę i szczyny i zakrwawiony papier i gówno. Kiedy kończę, i ściany i umywalka i podłoga i kosz na śmieci i ceramika lśnią, nie czuję satysfakcji, że coś osiągnąłem. Nie będę tego więcej robił. Nie ma kurwa bata.

      Wychodzę z Toalet Publicznych i odnoszę środki czystości i idę do Pokoju. Otwieram drzwi i wchodzę. Zniszczone meble zostały wymienione. Larry, którego aktualnego miejsca pobytu w dalszym ciągu nie udało się ustalić, został wymieniony. Na jego łóżku leży mały Łysol i mały Łysol chrapie. Warren i John śpią na swoich łóżkach. John mamrocze i rzuca się, Warren leży nieruchomo. Moje łóżko jest nietknięte, chociaż Biblia i kolejny egzemplarz Wielkiej księgi zostały położone na stoliku nocnym. Podchodzę do stolika i podnoszę Biblię i Wielką księgę i podchodzę do okna i otwieram okno i wyrzucam książki na zewnątrz w ciemność. Burza ciągle szaleje.

      Zamykam okno i idę do Łazienki i odkręcam prysznic i zdejmuję ubranie i rzucam je na stertę na wykafelkowaną podłogę. Podchodzę do lustra. Chcę siebie zobaczyć. Chcę spojrzeć w bladą zieleń swoich oczu i zobaczyć nie swoje fizyczne ja, tylko ukryte pod spodem jestestwo. Oglądam wargi. Są lekko spuchnięte, ale prawie normalne. Oglądam szwy i ranę. Rana zaczyna się goić, szwy trzymają jak należy. Oglądam nos. Zdejmuję opatrunek i wyrzucam go do kosza na śmieci. Nos jest prosty, mimo że na jego grzbiecie widać nowy guz. Oglądam okolicę pod oczami. Zasinienie zaczyna blednąc i robi się żółte, już prawie nie ma opuchlizny. Powoli podnoszę wzrok. Chcę wejrzeć w bladą zieleń swoich oczu. Chcę zobaczyć nie swoje fizyczne ja, tylko ukryte pod spodem jestestwo. Przysuwam się bliżej. Bliżej. Chcę wejrzeć w bladą zieleń moich oczu. Chcę zajrzeć w ukryte pod spodem jestestwo. Bliżej, bliżej.

      Nie mogę. Nie ma kurwa mowy.

      Odwracam się i idę do kabiny