– Przestań się ze mną mocować – powiedziałem stanowczo. – A ja cię przeproszę.
Stopniała w moich ramionach. Jej poddanie się było szybkie i całkowite. Znów byłem górą.
Posadziłem ją sobie na udach. Eva lubiła, gdy panowałem nad sobą. Kiedy się wściekałem, ona traciła głowę, co mnie dodatkowo wkurzało. To było błędne koło i musiałem położyć temu kres.
– Przepraszam.
Za to, że ją raniłem. Za to, że pozwoliłem, by sytuacja wymknęła się spod kontroli. Byłem rozdrażniony po koszmarnym śnie i ona to wyczuła, a mimo to natychmiast dowaliła mi wyznaniem o Klinie, nie pozwoliwszy, bym się pozbierał.
Ale ja sobie z nim poradzę. Będę ją trzymał krótko. Kropka. Nie ma innego wyjścia.
– Potrzebuję twojego wsparcia, Gideonie.
– Musisz mu powiedzieć, że masz męża.
Przytknęła skroń do mego policzka.
– Powiem.
Przesunąłem ją, by usiadła mi na kolanach, i oparłem się o ścianę, tuląc Evę do siebie. Objęła mnie za szyję i mój świat powrócił do normy.
Pogładziła mnie po klatce piersiowej.
– Mistrzu…
Dobrze znałem ten jej przymilny ton. W jednej sekundzie miałem erekcję; gorąca, gęsta krew spłynęła mi do penisa, zmuszając mnie, bym rozruszał Evę. Jej reakcja rozpaliła mnie. Wsunąłem dłoń w jej włosy i zacisnąłem palce na złocistych pasmach, patrząc, jak pod wpływem tej nieco brutalnej pieszczoty jej powieki robią się coraz cięższe. Miałem ją w swojej mocy, a ona to uwielbiała. Potrzebowała tego tak samo bardzo jak ja.
Nakryłem wargami jej usta.
A potem ją posiadłem.
*
Podczas gdy Angus wiózł Evę i mnie do pracy, przeglądałem mój terminarz spotkań i myślałem o tym, że żona ma lot o ósmej trzydzieści. Zerknąłem na nią.
– Do Kalifornii polecisz jednym z moich odrzutowców.
Wyglądała przez okno bentleya, jak zwykle pochłaniając miasto wzrokiem. Spojrzała na mnie.
Urodziłem się w Nowym Jorku. Dorastałem w śródmieściu i niedaleko od niego, aż wreszcie Nowy Jork stał się moim miastem. W pewnej chwili przestałem go dostrzegać. Ale zachwyt i fascynacja Evy moim rodzinnym miastem w końcu mi się udzieliły. Nie chłonąłem metropolii tak intensywnie jak ona, ale oglądałem ją nowymi oczami.
– Tak? – spytała wyzywająco, ale jej oczy zdradzały, jak bardzo ją pociągam. Jej wzrok mówiący „rżnij mnie” budził we mnie niegasnącą żądzę.
– Tak. – Zamknąłem tablet. – Będzie szybciej, wygodniej i bezpieczniej.
– Dobrze – powiedziała, wykrzywiając usta w nieco bezczelnym uśmieszku.
Ta zalotna przekora sprawiła, że zapragnąłem wyprawiać z nią wszelkie niegodziwości, aż mi się podda bez reszty.
– Musisz powiedzieć Cary’emu – ciągnęła, zakładając nogę na nogę i odsłaniając koronkowy rąbek pończochy oraz skrawek podwiązki. Miała na sobie czerwoną bluzkę bez rękawów i białą spódnicę, a na nogach sandałki na wysokich obcasach.
Całkowicie odpowiedni strój bizneswoman, który sprawiał, że tkwiące w nim ciało nieodparcie emanowało seksem. Iskrzyło między nami, rozpoznawaliśmy się instynktownie, czuliśmy, że zostaliśmy dla siebie stworzeni.
– Poproś, żebym poleciał z tobą – powiedziałem, nie mogąc znieść myśli, że nie będzie jej przy mnie przez cały weekend.
Jej uśmiech przygasł.
– Nie mogę. Gdybym zaczęła opowiadać ludziom, że jesteśmy małżeństwem, musiałabym zacząć od Cary’ego, a nie mogłabym tego zrobić przy tobie. Nie chcę, by poczuł, że jest wykluczony z życia, które buduję z tobą.
– Ja także nie chcę się czuć wykluczony.
Splotła palce z moimi.
– Spędzanie czasu z przyjaciółmi nie sprawia, że nie jesteśmy parą.
– Wolę spędzać czas z tobą. Jesteś najbardziej interesująca spośród osób, jakie znam.
Spojrzała na mnie wielkimi oczami. Następnie rzuciła się na mnie i nim zdążyłem się zorientować, zadarła spódnicę i usiadła na mnie okrakiem. Ujęła moją twarz w dłonie i przywarła powleczonymi błyszczykiem wargami do moich ust, całując mnie namiętnie.
– Umm… – jęknąłem, gdy zadyszana odchyliła twarz.
Wpiłem palce w jej rozłożysty tyłek.
– Jeszcze.
– Jestem taka napalona – wydyszała, ocierając moje wargi kciukiem.
– Bardzo mi to odpowiada.
Roześmiała się ochryple.
– Czuję się fantastycznie.
– Lepiej niż wcześniej, w przedpokoju?
Radość Evy była zaraźliwa. Gdybym mógł zatrzymać czas, na pewno bym to wtedy uczynił.
– To inny rodzaj samopoczucia – oznajmiła, przebierając palcami po moich barkach. Gdy była w radosnym nastroju, dosłownie… promieniała, rozświetlając wszystko dookoła. Nawet mnie. – To był najwspanialszy komplement, mistrzu. Zwłaszcza z ust Gideona Crossa. Dzień w dzień spotykasz wielu fascynujących ludzi.
– I marzę o tym, by się ich pozbyć i wrócić do ciebie.
– Boże, kocham cię aż do bólu – odparła, a jej oczy zalśniły ze wzruszenia.
Poczułem, że moje dłonie drżą, i wsunąłem je pod uda Evy, by tego nie spostrzegła. Błądziłem wzrokiem, usiłując znaleźć jakieś oparcie. Gdybyż tylko wiedziała, jak na mnie podziałało to jej wyznanie.
Uściskała mnie.
– Chcę, żebyś coś dla mnie zrobił – wymamrotała.
– Dla ciebie wszystko.
– Wydajmy przyjęcie.
– Doskonały pomysł – zgodziłem się, uszczęśliwiony zmianą tematu. – Zorganizuję ubaw na medal.
Eva trzepnęła mnie w ramię.
– Nie takie przyjęcie, maniaku.
– Koszmar – westchnąłem.
Uśmiechnęła się szelmowsko.
– Co powiesz na to, że zgodzę się na balangę w zamian za prawdziwe przyjęcie?
– Dobra, negocjujmy. – Usadowiłem się wygodnie, co ją wyraźnie uradowało. – Powiedz mi, co masz na myśli.
– Alkohol i przyjaciele, twoi i moi.
– Dobrze – odparłem. – Spędzę trochę czasu z przyjaciółmi przy drinkach