Otworzyłem skrzynkę odbiorczą i przejrzałem maile, odpisując krótko na te, które wymagały odpowiedzi, aż dotarłem do wiadomości, która od początku przyciągała mój wzrok.
Wyczułem obecność Evy, zanim ją zobaczyłem.
Podniosłem głowę i wolniej uderzałem w klawisze. Nagły poryw pożądania złagodził zdenerwowanie, jakie odczuwam, ilekroć jestem bez niej.
Odchyliłem się do tyłu, by lepiej ją widzieć.
– Wcześnie wstałaś, aniołku.
Eva stała w drzwiach, trzymając klucze. Jej jasne włosy w seksownym nieładzie opadały na ramiona, policzki i usta były zaróżowione od snu, podkoszulek i szorty opinały zgrabne ciało. Nie miała na sobie stanika, bujne piersi rozpychały prążkowaną bawełnę. Niewysoka i zbudowana tak, że rzucała mężczyznę na kolana, często mi uświadamiała, jak bardzo różni się od kobiety, z którą fotografowałem się przed nią.
– Obudziłam się stęskniona – odparła gardłowym głosem, którego brzmienie nieodmiennie przyprawiało mnie o wzwód. – Od jak dawna jesteś na nogach?
– Niedługo. – Zasunąłem szufladę z klawiaturą, by zrobić na biurku miejsce dla Evy.
Podeszła cicho, bosa, i bez trudu mnie uwiodła. W chwili gdy ujrzałem ją po raz pierwszy, wiedziałem, że zawojuje mnie bez reszty. Widziałem to w jej oczach, w sposobie, w jaki się poruszała. Gdziekolwiek się pojawiała, mężczyźni pożerali ją wzrokiem. Pożądali jej. Tak jak ja.
Gdy znalazła się wystarczająco blisko, objąłem ją wpół i zamiast na biurku posadziłem ją sobie na kolanach. Pochyliłem głowę i chwyciłem wargami brodawkę piersi. Ssałem ją mocno, słuchając przerywanego oddechu Evy, czułem, jak jej ciałem wstrząsa dreszcz, i uśmiechałem się w duchu. Mogłem z nią zrobić wszystko, co chciałem. Dała mi do tego prawo. Był to najwspanialszy dar, jaki kiedykolwiek otrzymałem.
– Gideonie.
Przesunęła palcami po moich włosach.
Poczułem się nieskończenie lepiej.
Uniosłem głowę i pocałowałem ją, czując smak cynamonowej pasty do zębów oraz zapach właściwy wyłącznie Evie.
– Hm?
Dotknęła mojej twarzy, spoglądając na mnie pytająco.
– Znów śnił ci się koszmar?
Westchnąłem. Zawsze umiała przejrzeć mnie na wylot. Chyba nigdy się do tego nie przyzwyczaję.
Powiodłem kciukiem po wilgotnej bawełnianej koszulce przylegającej do jej piersi.
– Chętniej porozmawiałbym o erotycznych marzeniach, które mnie nawiedzają przy tobie.
– Czego dotyczył ten koszmar?
Zacisnąłem wargi zniecierpliwiony jej uporem.
– Nie pamiętam.
– Gideonie…
– Daj spokój, aniołku.
Eva zesztywniała.
– Po prostu chciałam ci pomóc.
– Dobrze wiesz, jak to zrobić.
– Erotoman – parsknęła.
Przyciągnąłem ją bliżej. Nie umiałem znaleźć odpowiednich słów, by zrozumiała, jak to jest trzymać ją w ramionach, więc pieściłem nosem szyję Evy, wdychając ukochaną woń jej skóry.
– Mistrzu.
Coś w tonie głosu Evy zaniepokoiło mnie. Odsunąłem się, przyglądając się jej twarzy.
– O co chodzi?
– O San Diego… – Spuściła oczy i przygryzła dolną wargę.
Znieruchomiałem, czekając na dalszy ciąg.
– Będzie tam zespół Six-Ninths – powiedziała wreszcie.
Nie usiłowała ukryć tego, o czym i tak wiedziałem. Odczułem ulgę. Lecz zaraz poczułem inny rodzaj napięcia.
– Chcesz mi powiedzieć, że to jest problem? – spytałem obojętnym tonem, ale wcale nie byłem spokojny.
– Nie. To żaden problem – zapewniła cicho. Ale jej palce nerwowo błądziły po moich włosach.
– Nie okłamuj mnie.
– Nie kłamię. – Westchnęła głęboko i spojrzała mi w oczy. – Coś jest nie w porządku. Jestem zdezorientowana.
– Czym?
– Nie bądź taki – powiedziała cicho. – Nie rób się taki lodowaty i nie zmrażaj mnie swoim chłodem.
– Wybacz. Słuchanie, jak moja żona oznajmia, że jest zdezorientowana z powodu innego mężczyzny, nie wprawia mnie w dobry humor.
Zsunęła się z moich kolan. Pozwoliłem na to, bo dzięki temu mogłem na nią patrzeć i obserwować wyraz jej twarzy z większej odległości.
– Nie wiem, jak to wyjaśnić.
Zignorowałem zimny ucisk w żołądku.
– Spróbuj.
– Po prostu jest coś… – Wbiła wzrok w podłogę, przygryzając dolną wargę. – Coś jest… niedokończone.
Poczułem w piersi palący ciężar.
– Czy on cię pociąga, Evo?
Zesztywniała.
– Nie o to chodzi.
– Chodzi o jego głos? Tatuaże? Jego magicznego kutasa?
– Przestań. Trudno mi o tym mówić. Nie utrudniaj mi tego jeszcze bardziej.
– Mnie też jest cholernie ciężko – warknąłem, wstając.
Zmierzyłem ją wzrokiem od stóp do głów; miałem ochotę się z nią pieprzyć, a jednocześnie ją ukarać. Chciałem ją skrępować, zamknąć przed każdym, kto mógłby mi ją odebrać.
– Cholera, przecież on ci groził, Evo. Czyżbyś zapomniała o tym, oglądając wideoklip do piosenki Golden? Czy potrzebujesz czegoś, czego ja ci nie daję?
– Nie bądź głupcem. – Skrzyżowała ramiona na piersi. Ta obronna poza rozjątrzyła mnie jeszcze bardziej.
Potrzebowałem Evy otwartej i łagodnej. Całkowicie mi oddanej. Czasami wściekałem się, że aż tak bardzo mi na niej zależy. Nie wyobrażałem sobie, że mógłbym ją utracić. A ona właśnie mówiła coś, czego nie mogłem znieść.
– Nie gniewaj się na mnie za to, proszę – wyszeptała.
– Wziąwszy pod uwagę moje obecne gwałtowne uczucia, zachowuję się, jak przystoi człowiekowi cywilizowanemu.
– Gideonie. – Jej szare oczy pociemniały w poczuciu winy, zabłysły w nich łzy.
– Przestań! – Odwróciłem wzrok.
Ale ona jak zawsze przejrzała mnie na wylot.
–