Zamierzali wykorzystać do maksimum tę ostatnią noc, więc teraz, gdy wypełnili już wszystkie obowiązki spoczywające na gościach, mogli choć na kilka godzin przestać być przełożonym i podwładną. Po powrocie na Nieulękłego znów będą musieli zapomnieć o małżeństwie i wiążących się z nim chwilach romantyzmu. Gospodarze przygotowali dla nich dwa osobne apartamenty, ale oboje udali się do sypialni Johna. Tania uśmiechnęła się do niego, ledwie drzwi za jej plecami zostały domknięte.
– Chodź do mnie, admirale.
Ten plan, podobnie jak większość poprzednich, nie zdołał przetrwać konfrontacji z rzeczywistością. Ledwie ich wargi zetknęły się w pocałunku, ktoś zapukał do drzwi, niby delikatnie, ale też natarczywie.
– Oby to było coś ważnego – warknęła Tania.
Geary otwierał drzwi, myśląc o tym samym.
W progu stała lady Vitali. Gdy opuszczali jadalnię zaledwie kilka minut wcześniej, wyglądała na zdrowo podchmieloną. Teraz jednak spoglądała na nich wyjątkowo trzeźwym wzrokiem.
– Proszę mi wybaczyć to najście. Spośród wielu wynalazków, jakie wszechświat zawdzięcza Ziemi, są też tak zwani skrytobójcy. Kilku z nich zmierza właśnie w kierunku waszych apartamentów.
Po wielu zaskoczeniach na polu walki umysł Geary’ego potrzebował ułamków sekundy na zrozumienie, o czym mówi Vitali.
– Skrytobójcy? My jesteśmy ich celem?
– Tak sądzę. A raczej tak twierdzą moje źródła, a ja im ufam. Te informacje, niestety, dotarły do mnie dosłownie przed momentem. Skontaktowałam się już z przyjaciółmi, którzy dysponują własnym wahadłowcem. Możecie wrócić nim na swój okręt. Maszyna pojawi się tutaj za mniej więcej kwadrans.
Admirał poczuł nagle dziwny chłód, jakby instynkt go ostrzegał.
– Bez urazy, ale dlaczego mielibyśmy zaufać akurat pani?
– Powiedziano mi, że w razie jakichkolwiek wątpliwości powinnam wymienić nazwisko Anna Cresida.
Tania potaknęła, gdy zerknął na nią. Anna Cresida, nazwisko dobrej przyjaciółki oraz fałszywe imię – tak właśnie wyglądał kod ustalony z oficerami Nieulękłego, na wypadek gdyby zaszła konieczność weryfikacji przesłanych na Starą Ziemię informacji wielkiej wagi. Albo ostrzeżenia przed zagrożeniem.
– Kto podał pani to nazwisko? – zapytał Geary.
– To długa historia, a my nie mamy czasu na gadanie, admirale. Wątpię także, czy ujawnienie tej osoby cokolwiek zmieni, jeśli nie przekonało pana samo hasło.
– Ona ma rację – wtrąciła Desjani. – Właśnie skontaktowałam się z Nieulękłym. Wysłany z jego pokładu wahadłowiec dotrze do zamku najprędzej za czterdzieści pięć minut. Jeśli wszystko zależy od czasu, sugerowałabym, abyśmy przyjęli propozycję lady Vitali. Oboje znamy się doskonale na walce w przestrzeni, ale wolałabym nie stanąć twarzą w twarz z płatnymi zabójcami.
– Masz rację – przyznał Geary.
Wiedział, że można polegać na Tani, zwłaszcza w tego typu sprawach, więc skoro ona uważała, iż powinni zaufać tej kobiecie, mógł się tylko zgodzić.
Ponurą twarz lady Vitali rozjaśnił na moment uśmiech skierowany do Desjani.
– Zazdroszczę pani dowodzenia tak potężnym liniowcem, kapitanie.
– Z tego, co zauważyłam – odparła Tania, pakując do toreb podróżnych zapasowe ubrania i resztę rzeczy – nadawałaby się pani na takie stanowisko.
– To pierwsza dyplomatyczna uwaga, jaką wygłosiła pani dzisiaj. Wiedziałam, że to możliwe.
– Kto wysłał skrytobójców? – zainteresował się Geary.
– To nie do końca jest jasne – odparła lady Vitali. – Moi informatorzy, którzy zapewniam pana, są bardzo wiarygodni, nie zdołali ustalić źródła pieniędzy, niemniej jednego są pewni: nie pochodzą one z miejsca, które orbituje wokół naszego Słońca.
– Czyżby to była zemsta Tarczy Słońca? – zapytała wprost Desjani.
– Niewykluczone. Ci z wrogów, którym udało się ujść z życiem, nie umieli wyjaśnić, dlaczego ich dowódca pałał tak ogromną chęcią zaatakowania waszego okrętu, a my, niestety, nie możemy go o to zapytać, ponieważ nie dysponujemy jeszcze sprzętem pozwalającym odtworzyć rozbite na atomy ciało i mózg. Następnym razem proszę ograniczyć siłę ognia, kapitanie.
– Postaram się o tym pamiętać – obiecała Desjani, zarzucając własną torbę na ramię, a drugą podając Geary’emu.
Przyjął ją, nie spuszczając wzroku z Ziemianki.
– Jakim cudem udało się pani tak szybko zorganizować transport? Tyle przecież słyszymy o tej waszej słynnej biurokracji.
Lady Vitali rozpromieniła się ponownie w uśmiechu.
– Zdziwiłby się pan, admirale, jak wiele można dokonać kombinacją pomysłowości, gróźb i obietnic. A może wcale nie byłby pan tym zdziwiony, jeśli choć połowa z tego, co o panu mówią, jest prawdą. Jeśli uda mi się odkryć źródło zagrożenia, prześlę wam wiadomość, aczkolwiek, zważywszy na odległości i brak stałych połączeń między tym systemem a Sojuszem, sporo czasu może upłynąć, zanim ją dostaniecie.
– Rozumiem i dziękuję. Jesteśmy pani dłużnikami.
– Bzdura. Jeśli uważa pan, że jest mi coś winien, proszę postawić mi najlepsze piwo, gdy pojawię się na pańskiej planecie.
Gdy szli pustymi mrocznymi korytarzami, oświetlanymi wyłącznie latarką niesioną przez lady Vitali, Geary się zastanawiał, ilu ludzi przed nim musiało uchodzić chyłkiem z tego zamczyska, przyświecając sobie nie lampami, tylko pochodniami, i nie korzystając z wahadłowców, lecz z koni. Przez moment poczuł się tak zagubiony w czasie, że nie okazałby wielkiego zdziwienia, gdyby za murami zamczyska czekały na nich osiodłane wierzchowce.
Kiedy dotarli w pobliże lądowiska, wznoszące się za ich plecami mury zniknęły pochłonięte przez mrok nocy wraz z resztą krajobrazu, a pustka ta zrodziła na powrót obawę, wypierając wszelkie awanturnicze myśli i porównania. Czy lady Vitali jest godna okazanego jej zaufania? Czy też to spisek mający na celu wywabienie jego i Tani na otwartą przestrzeń, gdzie staną się łatwiejszymi celami dla czekających w pobliżu skrytobójców?
Pogrążony w niewesołych myślach Geary zauważył, że z ciemności nad jego głową wyłania się czarniejszy kształt. Zabezpieczona wojskowym kamuflażem maszyna wylądowała nieopodal.
– Czy pani nic nie grozi? – zapytał, gdy lady Vitali zaczęła ich popychać w stronę wahadłowca.
– Bez obaw. Dam sobie radę. Mam paru innych znajomych, którzy przypadkiem staną na drodze niespodziewanych gości. Nie chcieliśmy jednak doprowadzić do sytuacji, w której trafiacie w krzyżowy ogień! Lećcie już. Miłej podróży do domu. – Pomachała im radośnie, gdy rampa promu się podnosiła, odcinając wnętrze maszyny od czerni opatulającej Starą Ziemię.
– Ta kobieta ma ciekawych znajomych – rzucił Geary do Tani, kiedy zapinali pasy bezpieczeństwa, ponieważ wahadłowiec od razu wzbił się w niebo.
– Wygląda na to, że przynajmniej jeden z nich znajduje się obecnie na pokładzie Nieulękłego – odparła, sprawdzając coś na komunikatorze. – Tylko w ten sposób mogła się dowiedzieć