Upadek Premiera – opowiadanie erotyczne
Przełożyła
Agata Makowiecka
tytuł oryginału
Statsministern faller
Zdjęcie na okładce: Shutterstock
Copyright © 2015, 2019 Alexandra Södergran i LUST
Wszystkie prawa zastrzeżone
ISBN: 9788726208733
1. Wydanie w formie e-booka, 2019
Format: EPUB 2.0
Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą LUST oraz autora.
Tej samej autorki:
Pożądanie
Niebezpieczny facet
Ostatnie życzenie lekarza
Wieczór filmowy
Nagranie
Artysta
Wyspy miłości
Jak sobie pościelisz tak się wyśpisz
O smaku chili
Ze złej woli
Awaria zasilania na korytarzu akademika
Prawie jak carpe diem
Swingersi
UPADEK PREMIERA
Brzęk sztućców i porcelany mieszał się z przytłumionymi głosami, rozbrzmiewającymi wokół długiego, elegancko nakrytego stołu. Mężczyźni i kobiety sprawiali wrażenie trzeźwych, poważnych i mocno zaangażowanych w prowadzoną rozmowę. Wszyscy, z wyjątkiem premiera. Wyglądał na zmęczonego. Obracał w dłoni kieliszek wina.
Można byłoby przypuszczać, że przygnębienie premiera związane było z jego wymagającą pracą, a może po prostu z odpowiedzialnością, która z niej wynikała. Zwłaszcza, że ostatnio chodziło o kryzys gospodarczy.
Jednak nie to było przyczyną jego zmartwienia. Co innego gnębiło premiera. Prowadzone wokół rozmowy wydały mu się równie obojętne, co płatek śniegu padający w mroku za oknami restauracji. Jego kryzys miał zupełnie inny charakter.
Miał kiedyś swoje marzenia i wizje. Pragnął zbudować fantastyczny kraj, chodzić na spotkania i ściskać dłonie wpływowych ludzi, a z czasem stać się dla nich wzorem – marzył o tym, by być tym, którego cytowano. Liczył, że powstaną książki o jego przemyśleniach i pomysłach. Oczywiście powinny jednocześnie zawierać sporo różnych anegdot o jego fantastycznym życiu. Pragnął zaistnieć trochę tak, jak gwiazda rocka, jak ktoś, kim zawsze pragnął zostać – osobą znaną, popularną i uwielbianą przez wszystkich. Jednak nie wystarczało mu bycie celebrytą. Chodziło o coś więcej niż zwykłą sławę. Jego wspaniałe poglądy i wizje powinny służyć rzeszy ludzi.
Upił spory łyk już trzeciej tego wieczoru lampki wina, licząc na to, że jego pozbawione iluzji myśli odpędzą ten wewnętrzny głos. Idealista. Idiota.
Nie czuł się zmęczony swoimi służbowymi obowiązkami. Był zmęczony życiem. Jedyne, co sprawiało mu trudność, to udawanie zaangażowania w sprawach, które ledwo go obchodziły. Polityka wydawała się pozbawiona sensu. Wszystko i tak w ostateczności okazywało się częścią tego samego mechanizmu. A to, co go przerażało – to co naprawdę budziło u niego grozę – wynikało z faktu, że nie potrafił dostrzec żadnego rozwiązania. Nie znał nikogo, kto potrafiłby go zrozumieć.
Wypił resztkę wina i ponownie napełnił kieliszek. Następnie skinął parę razy głową, aby pokazać, że śledził toczącą się wokół dyskusję. U Oscarssona pojawiła się głęboka zmarszczka pomiędzy brwiami, gdy spojrzał na premiera surowym wzrokiem. Szef rządu odczytał jego spojrzenie. Wstał, aby udać się do toalety.
Deski podłogi huśtały się i skrzypiały pod miękkimi dywanami w perskie wzory. Z sali dochodziły dźwięki muzyki klasycznej. Z wysokiego sufitu zwisało pięć ogromnych kryształowych żyrandoli, rzucających jasnożółte oraz dość ciemne refleksy na nieliczne stoły i garstkę gości. Miejsce było ekskluzywną restauracją, obsługującą sławy albo ludzi z pełnymi kieszeniami.
Dragan był dumny, że się tu znalazł. Nawet bardziej niż dumny – czuł się w swoim żywiole, choć na swój własny, dość niemrawy i cichy sposób. Bycie anonimowym gangsterem, alfonsem i dilerem wymagało emocjonalnej wstrzemięźliwości. Należało zachowywać się jak James Bond czy Don Corleone. Odjazdowy, szarmancki i światowy. Właśnie za takiego Dragan chciał się uważać. Zwłaszcza teraz, gdy znalazł się w otoczeniu, które było mu obce, w środowisku, nad którym nie miał pełnej kontroli.
Mia siedziała naprzeciw niego, niebiańsko piękna w nowej, czerwonej sukience. Z okazji dzisiejszego wieczoru miała na sobie profesjonalny makijaż od stylisty i włosy ułożone w ekskluzywnym salonie fryzjerskim – wyglądała dokładnie tak, jak Dragan sobie życzył. Mia była naturalnie piękna, każdy to widział, jednak Dragan chciał, żeby wyglądała perfekcyjnie. Dzisiaj przypominała gwiazdę o światowej sławie.
Wrażenie zakłócało tylko jej nadmierne zainteresowanie złożoną serwetką, leżącą na talerzu. Podniosła ją, by po chwili pozwolić jej swobodnie opaść, a następnie zaczęła ja trącać niczym kotka bawiąca się swoja łapą.
Wtedy Dragan poczuł, że oblewa go pot.
– Możesz przestać? – wysyczał, spuszczając głowę i próbując złowić jej wzrok. – Mogłabyś przez chwilę usiedzieć spokojnie i poczekać na jedzenie?
Mia wzięła się w garść, ale figlarny uśmiech nie schodził jej z ust. Wpatrywała się w pustą powierzchnię białego obrusa, jakby zobaczyła na nim coś, czego inni nie potrafili dostrzec. Siedziała teraz prawie nieruchomo. I nagle – nawet Dragan nie ukrywał zaskoczenia – dmuchnęła tak mocno na serwetkę, że ta uderzyła w kieliszek, przewracając go, a potem opadła na podłogę. Dragan usiłował złapać szkło, cały czas świadomy ciszy, która zapadła wokół nich, wyczuwając ponure spojrzenia ludzi wokół i jednocześnie poczuł, jak wino spływa po klapie jego marynarki.
– Weź się wreszcie w garść! Zdajesz sobie sprawę z tego, że ta kolacja kosztowała tysiące koron?
– Uuups! – odparła Mia, obdarzając go niewinnym spojrzeniem.
Jego wzrok pociemniał, ale chwycił się mocno brzegu stołu, czekając aż uda mu się uspokoić oddech. Kilka kropel wina pociekło do łokcia, sprawiając, że koszula zaczęła się kleić do ciała. Przy najbliższych stolikach rozległy się szepty. W ich stronę zaczęto posyłać ukradkowe spojrzenia.
Dragan wstał.
– Idę do toalety.
Mia nie odpowiedziała.
Zajęła się chlebem, leżącym w koszyku na stole. Przed drzwiami toalety Dragan spotkał łysego, nieco usztywnionego faceta w garniturze. Sprawiał wrażenie, jakby na coś czekał. Dragan zwrócił uwagę, że facet miał w uszach słuchawki.
– Czyżby obowiązywała kolejka?
Mężczyzna zmierzył go nieco wrogim spojrzeniem. „Przypomina policyjną świnię” – pomyślał. W końcu facet potrząsnął przecząco głową i zrobił krok w bok. Dragan zacisnął szczękę, po czym niemal bezwiednie oddał się swoim nieco napastliwym fantazjom, które kończyły się sceną, w której skakał po głowie gościa w garniturze. Był tak zaabsorbowany swoimi myślami, że nawet nie zauważył, kiedy zbliżył się do umywalki i podwinął rękawy, aby spłukać wino. Dopiero szmer bieżącej wody wytrącił go z tych myśli.
W tym samym momencie spojrzał w prawo i dostrzegł jakiego dobrze odzianego faceta, który wydał mu się bardzo znajomy. Z telewizji. Z gazet. Z ogromnych plakatów porozwieszanych w centrum miasta.
Ostatni odcinek w drodze do stołu przebył niemal biegiem.
– Cześć, Mia! Nawet nie zdążył się dobrze usadowić. – Jest tutaj premier. Pojmujesz to? W tym lokalu, w toalecie. Był tam razem ze mną! Sikaliśmy tuż